sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 8

(Patrycja)
  Następnego dnia obudziłam się godzinę przed treningiem. Postanowiłam złamać zakaz i pójść do dziewczyn. Szybko się ogarnęłam, zjadłam śniadanie, po czym chwyciłam torbę treningową i poczęłam biec w stronę stadionu. Kilka minut później znalazłam się przebrana w strój piłkarski, zwarta i gotowa na murawie. Wszystkie dziewczyny patrząc na trenera zaczęły się śmiać, gdyż jak się później okazało przed treningiem powiedział im:

            "Zobaczycie, jak znam Patrycje to zrobi wszystko żeby przyjść na trening"

I przyszłam. Czy jego słowa zawsze muszą się sprawdzać? Ruchem ręki "Kloppo" zaczął wzywać mnie do siebie. W pierwszej chwili pomyślałam : "No nie... A jak zdejmie mnie z boiska?!" Ale gdy tylko do niego podeszłam zorientowałam się, że chce powiedzieć mi coś śmiesznego, gdyż był cały czerwony i co chwila wesoło parskał.
- Tak więc, możesz dzisiaj zagrać, ale po treningu dziewcząt jak i chłopców wszystko posprzątasz. - powiedział cały czas się uśmiechając
- Ale.. - zaczęłam
- Nie ma żadnego "ale"! Przecież sama tak wczoraj powiedziałaś! - teraz cała drużyna "padała" ze śmiechu, bo na murawę weszli wszyscy zawodnicy męskiej drużyny Borussi targając za sobą worki z piłkami.
  W tej chwili nie wierzyłam własnym oczom.
"I że ja niby mam to wszystko pozbierać?! Wolne żarty" - myślałam
Jak najszybciej chciałam się stamtąd ulotnić. Poczęłam biec w stronę rękawa. Niestety na jego końcu czekał na mnie Łukasz, który wziął mnie na ręce i z powrotem zaniósł na boisko.
- Łukasz... Zabierz mnie stąd!.. Proszę.. - szeptałam mu do ucha
- Nie! Mówiłem ci żebyś nie przychodziła? Zignorowałaś moje polecenie? To teraz zbierzesz wszystkie piłki, co do jednej. A zliczyłem ich ponad 1000. - postawił mnie na trawę
"O nie..." - pomyślałam spuszczając głowę
  Po chwili zaczął się trening. grało się cudownie, ale gdy ta bajka się skończyła... Przyszedł czas na zbieranie wielkiej sterty piłek. Wszyscy poszli już do domu.. zostałam tylko ja..  Nie wiedziałam, że zbieranie piłek może być takie męczące. Zajęło mi to dobre 4 godziny. Kiedy wyszłam ze stadionu było bardzo ciemno. Idąc jedną z ulic zorientowałam się, że ktoś mnie śledzi. Wystraszyłam się, biorąc pod uwagę to, że po za mną i tym kimś na ulicy nie było nikogo. Przyśpieszyłam lecz to nic nie dało. Sprawca uderzył mnie czymś i straciłam przytomność..
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
  Obudziłam się w jakiejś starej fabryce na przedmieściach.. Nie wiedziałam co się dzieje, byłam całkowicie zdezorientowana, cieszyłam się, że nikogo po za mną tam nie ma. Lecz wiedziałam, że w każdej chwili ktoś może się tam pojawić i to wcale nie musi być dobry człowiek. Miałam racje. Po kilkunastu minutach do wielkiego pomieszczenia weszła banda opryszków, co gorsza w rękach trzymali pistolety. Myślałam, że umrę ze strachu, kierowali się w moją stronę.
- Co śliczna?! Teraz twój kochany Łukasz ci nie pomoże! - rzekł rudowłosy mężczyzna
- Co ma do tego Łukasz?! - wystraszyłam się jeszcze bardziej serce podchodziło mi do gardła
- Nie twój interes mała! Żegnaj się z życiem! - dodał po chwili
  Byłam oszołomiona tą sytuacją, chciałam do domu, do Łukasza! Ale nie mogłam się nigdzie wymknąć. Wszędzie stali jacyś mężczyźni! Cholernie się ich bałam. Nie wiedziałam co mam robić. Trzęsłam się ze strachu. Miałam nadzieję, że ktoś mnie tutaj znajdzie.. Ale na to były marne szanse. Jaki normalny człowiek chodzi do starych fabryk na przedmieściach.. Nagle mężczyzna o imieniu Max szarpnął mnie za włosy... I zaczął robić coś czego żadna dziewczyna by nie chciała... Nie miałam siły żeby się mu wyrwać. Krzyczałam. Ale to nic nie dawało, nikt mnie nie słyszał... Chciałam, żeby to wszystko się już skończyło, ale to były tylko marzenia.... Nawet nie wiem kiedy straciłam przytomność.. I zasnęłam...

--------------------
Pisała Patrycja Winiarska
o kurde nie wiedziałam, że aż tak poniesie mnie moja wyobraźnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz