(Patrycja)
Nadszedł upragniony dzień meczu. Tego dnia obudziłam się bardzo szybko, co nie zdarzało mi się dość często. Mecz miał się zacząć o godzinie 16:00 więc miałam jeszcze trochę czasu na siedzenie w domu. Zeszłam do kuchni na śniadanie, na stole spostrzegłam kartkę z napisem:
"Jestem na treningu.
Przyjadę po ciebie o 12:00.
Wtedy udamy się do Ady i Reni."
Zjadłam szybkie śniadanie, po czym poszłam do łazienki wziąć prysznic. Ubrałam się i czekałam na przyjazd piłkarza. Łukasz pojawił się w domu punktualnie. Rzucił w kąt swoją torbę, poszedł się przebrać i zjadł przygotowany wcześniej obiad.
- To co? Jedziemy? Kuba powiedział mi, że Reni się wczoraj obudziła. - powiedział uśmiechając się
- Oczywiście, przecież muszę się z nimi zobaczyć, zbliża się mecz! - rzuciłam ubierając buty
- No dobrze, poczekaj wezmę tylko kluczyki! - oznajmił sięgając do torby
Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod szpitalem. Dziwne było to, że nie czułam stresu związanego ze spotkaniem z Bawarkami. W końcu miał być to najważniejszy jak dotąd mecz. Od tego spotkania miało zależeć to, czy dostaniemy się do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Razem z Łukaszem weszłam do sali, w której leżały moje koleżanki. Na mój widok od razu na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Cześć Pati! - wyszczerzyła się Ada
- No hej! - zaczęłam - Jak się czujecie?
- Ja możliwie, zaraz ma przyjechać Kuba, razem obejrzymy mecz. - powiedziała podnosząc się z łóżka
- A ty Reni? Wszystko w porządku? - spytałam delikatnie siadając obok niej
- Tak, tylko najgorsze jest to, że nie zagram w dzisiejszym meczu, że wam nie pomogę... - widocznie posmutniała i schowała głowę w poduszkę
- Myślę, że poradzimy sobie z Bawarkami. Zrobimy to dla was! - motywowałam samą siebie
- Ty lepiej już leć, trener musi zrobić "rozgrzewkę" przedmeczową. - zażartowała Ada
- Ha, ha... Bardzo śmieszne... Przecież wiesz, że Jurgen nigdy nie robi rozgrzewek tylko poważne, ciężkie treningi... - popatrzałam w okno
- Dobrze kochana, dziewczyny mają rację, lepiej jedźmy już na stadion. - powiedział Łukasz obejmując mnie swoim ramieniem
- Powodzenia! Wierzę w ciebie! Dasz radę! - wykrzyczały koleżanki, kiedy opuszczałam salę
Trening minął bardzo szybko, aż nadeszła godzina meczu. Wszyscy siedzieliśmy w szatni. Trener dawał nam ostatnie wskazówki. W końcu wystarczająco mocno zmotywowane wybiegłyśmy na murawę. Stadion wypełniony był po brzegi. To było niesamowite. Z rzutu monetą wypadło, że to nasza drużyna rozpocznie to spotkanie. Pierwszy gwizdek sędziego. Piłka zaczęła szybko toczyć się po murawie. Pierwszą akcję wyprowadziła Mila, która długim podaniem uaktywniła Sabinę. Ta szybko wbiegła w pole karne i po ziemi posłała piłkę wprost pod moje nogi. Byłabym totalną ciapą gdybym wtedy nie wpakowała piłki do siatki. Już w 2 minucie wyszłyśmy na prowadzenie. Kolejne minuty pierwszej połowy nie przyniosły już żadnych skutków. Szczęśliwe weszłyśmy do szatni, w której czekał na nas trener.
- Gratulację dziewczyny! Jak na razie przebijacie się z łatwością przez bezradną obronę Monachijek. Musicie utrzymać te tempo gry jeszcze tą drugą połowę. Jak wszystko pójdzie po naszej myśli wejdziemy do ćwierćfinałów! - krzyczał trener gestykulując
- Postaramy się pana nie zawieść. - oznajmiła Sabina
Po piętnastominutowej przerwie znów wybiegłyśmy na murawę. Po minach naszych przeciwniczek widać było, że w szatni nieźle się pokłóciły. Drugą połowę rozpoczynały Bawarki. Już w 48 minucie strzeliły wyrównującego gola. Byłam wściekła. Musiałam jak najszybciej znów wyprowadzić naszą drużynę na prowadzenie. W moich myślach krążyło wiele pomysłów na zrobienie akcji. Nagle zorientowałam się, że Martha szykuję się do podania na wolne pole. Pilnując linię spalonego kiedy ta mocno kopnęła w piłkę wystrzeliłam jak z procy. Dopadłam się do futbolówki. Moja szarża w polu karnym trwała w najlepsze, okiwałam dwie Bawarki, po czym posłałam prostopadłe podanie do Mili. Miała ona wystarczająco dużo wolnego miejsca by wyjść na czystą pozycję. Zrobiła to! Mocno kopnęła w piłkę, która chwilę później znalazła się w siatce! Znów nasza drużyna prowadziła. W 68 minucie przyszedł czas na zmiany, nasz trener wykorzystał wszystkie za jednym razem. Bawarki zaraz po zmianach chciały przeprowadzić szybko akcję. Postanowiłam wrócić na swoją połowę i wspomóc linię obrony. Wślizgiem próbowałam odebrać piłkę zawodniczce z numerem 13 na koszulce. Niestety nie trafiłam w futbolówkę i główny arbiter odgwizdał rzut wolny, po czym wręczył mi żółtą kartkę. Byłam na siebie zła. Odległość od bramki była daleka, ale cóż w piłce nożnej nie takie gole się zdarzały... Sędzia wznowił grę. Strzał Monachijki był bardzo niecelny i minął się z wyznaczonym mu celem. Do minuty 76 nic ciekawego się nie działo, były to same nieudane akcje oby dwu zespołów. Na nasze nieszczęście dziewczyny z obrony "zaspały" i zostawiły jedną z naszych przeciwniczek bez krycia. Ta chciała to wykorzystać. Wyszła sam na sam z bramkarzem. Zacisnęłam zęby. Bałam się, że znów stracimy bramkę. Spostrzegłam, iż Hannah wybiega z pola bramkowego. Zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam gwizdek sędziego i gwizd na trybunach. Poczułam, że ktoś łapie mnie za koszulkę i ciągnie w stronę naszej bramki. Otworzyłam oczy. Ujrzałam, że nasza bramkarka zdejmuje rękawice. Natasza wyjaśniła mi, że Hannah dostała czerwoną kartkę za faul.
"O ku*wa, przecież Jurgen wykorzystał już wszystkie zmiany! Gramy bez bramkarza!" - pomyślałam
Podbiegłam do Hannah i wzięłam od niej rękawice. Nikt nie wiedział o co mi chodzi, lecz ja postawiłam sobie nowy cel. Musiałam uchronić naszą drużynę i wejść z nią do ćwierćfinału. Dziewczyny patrzały na mnie ze zdziwieniem. Ja w tym czasie ubierałam rękawice i przygotowywałam się psychicznie na to, co się zaraz stanie. Niestety Hannah sfaulowała Monachijkę w polu karnym, a co za tym idzie? - RZUT KARNY! Jeszcze nigdy nie stałam w bramce, nie licząc czasów dzieciństwa i piłki ręcznej... Wchodząc do bramki kucnęłam i przeżegnałam się. Zawsze byłam pewna siebie i teraz mnie to nie opuszczało. Spojrzałam się w oczy dziewczynie, która miała wykonać jedenastkę. Sędzia zezwolił na strzał. Odczułam, że dziewczyna chce mnie zmylić układem swojego ciała, więc rzuciłam się w lewą stronę. Moje przeczucia były trafne! Nie mogłam uwierzyć, że w moich rękach znalazła się piłka. Mocno ją do siebie przytuliłam. Wstałam. Popatrzałam się na moje koleżanki ich miny były bezcenne. Sama nie mogłam uwierzyć w to czego właśnie dokonałam. Moje koleżanki do mnie podbiegły. Zrobiły na mnie tak zwaną "kanapkę". Byłam wniebowzięta. Po chwilach szczęścia nadeszły chwile grozy. Arbiter główny wznowił grę. Pozostało długich 5 minut do zakończenia tego jakże emocjonującego meczu. Los chciał żebyśmy mecz kończyły w 8 zawodniczek... Niestety, już przy końcu meczu Martha i Mila tak samo jak i Hannah dostały czerwone kartki.. Trzeba przyznać, że nie było zbyt kolorowo.. Ogólnie Monachijki miały ułatwioną sytuację:
Po pierwsze graliśmy w dużym osłabieniu.
Po drugie zamiast profesjonalnego bramkarza, w bramce stałam ja...
Po trzecie mieliśmy tylko dwóch obrońców!
Pod naszą bramką ciągle toczyły się groźne akcje. to cud, że do tej pory nie wpuściłam żadnego gola.. Niestety w doliczonym czasie meczu sędzia niesłusznie podyktował rzut rożny.. Zawodniczki wbiegły za głęboko w pole karne ii... Piłka z łatwością znalazła drogę do siatki.. Sędzia zakończył drugą połowę, nadszedł czas na dogrywkę.... Znów zeszliśmy do szatni. Tym razem mina trenera nie była przyjazna.
- Trudno... Jest jeszcze dogrywka.. A później nie daj Boże.. Rzuty karne.. Patrycja w bramce.. O Jezu... - wydukał trener siedząc na ławce
- Spokojnie.. Trenerze! Dam z siebie wszystko! - krzyknęłam - Poprawka. To MY damy z siebie wszystko!
- Trzymam kciuki! Teraz już musimy wyjść.. - powiedział otwierając drzwi
Znów stanęłam w bramce. Wiedziałam, że skończyły się żarty i muszę dać z siebie 100% dla dobra drużyny! Przecież ten mecz gram również dla Ady i Reni! Gwizdek rozpoczął dogrywkę, która nie przyniosła żadnych rezultatów, pomimo wszelkich starań oby dwu drużyn. Gdzieś w niebie było zapisane, że ten mecz będą musiały rozstrzygnąć rzuty karne.. Pierwszy rzut pewnie wykorzystała Katrin, później pokonała mnie jedna z Monachijek także było 1:1. Kolejna seria i kolejne wykorzystane karne 2:2. Chwilę później jakimś cudem udało mi się obronić jedenastkę, co dało prowadzenie naszej drużynie 3:2. Kolejną serię wykorzystały oby dwie drużyny 4:3. Podchodząc do obrony ostatniego karnego miałam ciarki na plecach. Bałam się, że go nie obronię, a nam nie uda się strzelić zwycięskiego gola. Na moje szczęście Monachijka w chwilę przed karnym spojrzała się w moje pełne pewności siebie oczy i nie trafiła w bramkę. Rzuty karne skończyły się wynikiem 5:3. Wszystkie byłyśmy bardzo szczęśliwe. Z resztą kto by nie był! W końcu dostałyśmy się do ćwierćfinałów! Uradowane takim obrotem spraw udałyśmy się najpierw do szatni by się przebrać, a później na pomeczowe After Party. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To był SMS.
Gratulujemy!! ~ Reni i Ada
Kiedy przeczytałam tego SMS'a uśmiech pojawił się na mojej twarzy. A wracając do After Party:
Moim imprezowym towarzyszem był Łukasz. Oboje bardzo cieszyliśmy się z wygranej. Na imprezie mocno to oblaliśmy.. Wiem, że do domu odwoził nas Kuba.. A co się działo potem, po prostu nie pamiętam.
------------
Pisała Patrycja Winiarska
Świetny rozdział:)
OdpowiedzUsuńPati na bramce coś nowego..;D
Ciekawe co działo się po przyjeździe do domu.;DD
Czekam na kolejny..; )
Buziaki..
Rozdział boski. Czekam na kolejny. :D
OdpowiedzUsuń