(Adriana)
Obudziliśmy się rano w domu Kuby. Otworzyłam oczy i od razu przypomniało mi się co działo się w ostatnich godzinach. Szybko wstałam poszłam do łazienki się ubrać i obudziłam Kube. Wstawiłam wode na kawe , bo nie miałam ochoty na nic do jedzenia. I tak bym nic nie przełkneła. Jak najszybciej ruszyliśmy w strone szpitala. Przed salą Mario siedzieli Łukasz i Pati.
- cześć. Nie ma Marco? - zdzwiłam się nie widząc go pod salą przyjaciela.
- jest u Mario- ospowiedział Piszczek.
- wybudził się? - spytał od razu Kuba.
Pati z Łukaszem tylko przecząco ruszyli głową. Usiedliśmy obok nich. Chwilę póżniej do szpitala wpadł ... Robert Lewandowski. To dziwne już troche byliśmy w bvb a jakoś , ani ja ani Pati nie miałyśmy okazji go poznać.
-hej. Co z Mario.- zapytała gwiazda jeszcze BVB.
- jest nie przytomny- odpowiedział Łukasz .
Usiadł koło nas i przedstawił się nam. Siedząc tak spojrzałam na mój zegarek. Przypomniało mi się przeciez miało się odbyć dziś spotkanie z fanami na Signal Iduna Park. Wstałam z krzesełka i wybrałam numer do Jurgena , by powiedzieć mu o całej sytuacji. Mój numer chyba będzie najbardziej pechowym , zawsze jak stanie się coś złego dzwonie ja. Przerażony tym co mówiłam Klopp wsiadł w swoje auto i przyjechał do nas. Z Mario nic się nie działo , nic dobrego, ale też nic złego... Nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje, lekarze udzielai wymijających odpowiedzi na pytania o stan Götze . Przed południem w szpitalu zjawili się nikt kto inny jak... dzienikarze. Lekarze i ochrona próbowali wyprosić ich z korytarza, ale było to marne w skótkach. Nagle z sali wyszedł Marco.
- co wy tu k***a robicie?? Wy , którzy kilka miesięcy temu nazywaliście go ZDRAJCĄ i Judaszem.! Jesteście rodziną, przyjaciółmi? Nie? To wypad mi stąd w tej chwili.
Dzienikarze zdwieni opuścili szpital, mimo wszystko mieli materiał . Tylko , że nie o Mario, a o Marco. Ale kogo z nas to teraz obchodzi? Lekarze zaczeli biegać , gdy oni i my usłyseliśmy dziwne pikanie. Podnieśliśmy się na równe nogi. Okazało się jedank, że był to inny pacjent.
- Nie dam tak rady.- powiedział Marco.
- co jak on z tego nie wyjdzie?- dokonczył Reus.
- wyjdzie, zobaczysz. Już nie długo będziemy siedzieć w takim gronie z Mario np. Przy stole i miło gawędzić. Zapomnimy o tym co było- pocieszyłam przyjaciela.
- Ada ma racje. Jeszcze razem z Mario przyjdziesz na ślub Piszczków i Błasz...Blaszc..Bla.. no.. Ady i Kuby. - powiedział Kloppo trudząc się z odmianą nazwiska Kuby.
przez moment na naszych buziach pojawił się uśmiech. Siedzieliśmy , a Marco opowiadał nam o tym co robił z Mario. Niesamowita była ich przyjaźń. Gdy tak siedzieliśmy zobzyliśmy lekarza, który szedł do sali Mario, wychodząc podszedł do nas.
_------------------- Pisała Adriana Pilska.
niedziela, 11 sierpnia 2013
Rozdział 33
Rozdział 32
(Patrycja)
Zmęczona obudziłam się z głową na kolanach Łukasza, który jeszcze spał. Nie chciałam go budzić więc lekko zsunęłam się i poszłam po kawę dla wszystkich. Kiedy wróciłam mój narzeczony już nie spał. Wręczyłam mu kubek z kawą, obudziłam też Kubę, Adę i Marco i zrobiłam to samo.
- Jak myślicie, wyjdzie z tego? - spytał przejęty Marco
- To silny chłop, da radę. - pocieszał go Łukasz
- Miejmy taką nadzieję.. To w końcu mój przyjaciel... - jęknął Marco wstając z krzesła
- Gdzie idziesz? - spytałam go
- Zajrzę do pana doktora... Może powie mi jak z Mario.. - zniknął za zakrętem korytarza
Zostaliśmy we czwórkę. Nagle lekarz wbiegł do sali, w której leżał przyjaciel Goetze'go, a za nim trzy pielęgniarki.
- "Co jest?!" - myślałam gorączkowo
Spostrzegłam jak przybity Marco wraca od doktora. Poderwałam się z krzesła i do niego podbiegłam.
- " Marco, wszystko gra? - spytałam łapiąc chłopaka za ramię
- Nie, nic nie gra.. Mario walczy teraz o życie!! Jego stan jest na prawdę ciężki, a nawet jak to powiedział lekarz: krytyczny! - pojedyncza łza spłynęła po jego policzku
- Mario z tego wyjdzie, zobaczysz.. - przytuliłam załamanego kolegę
- Dziękuję ci. - wyznał
- Ale za co? - spytałam zdziwiona
- Za to, że jesteś. - dokończył
Razem usiedliśmy na krzesełkach obok sali. Baliśmy się, że Mario z tego n ie wyjdzie. Po godzinie nerwówki podszedł do nas doktor. Zanim zdążył coś powiedzieć Marco porywczo wstał z krzesła i spytał patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
- I jak? Co z Mario? Wyjdzie z tego?
- Na razie nie jestem w stanie nic konkretnego powiedzieć. Jego stan się trochę, troszeczkę polepszył, lecz nadal o jego życiu decydują najbliższe godziny.. - powiedział po czym odszedł
Wszyscy popatrzeliśmy się na siebie.
- Zostajemy, prawda? - wydukał Marco
- Jasne, że zostaniemy! Musimy przy nim teraz być... - oznajmiła Ada
- Dziękuję wam... - schował głowę w ręce
Czekaliśmy na informacje o stanie zdrowia Mario cały dzień, lecz niestety nikt, nic nie chciał nam powiedzieć. Wieczorem podeszła do nas pielęgniarka.
- Przykro mi, ale... - nie dokończyła
- Coś się stało Mario?! - zdenerwował się Reus
- Nie, chodziło mi o to, że skończył się czas na widzenia. Proszę jechać do domu, a przyjechać jutro rano. Jakby coś się działo z panem Goetze, zadzwonimy. - wygłosiła swój krótki monolog i odeszła
My posłusznie wyszliśmy ze szpitala, każdy udał się do swoich mieszkań. Ja z Łukaszem do domu weszliśmy po godzinie 22. Byliśmy tak zmęczeni, że wzięliśmy wspólny prysznic i położyliśmy się spać..
------------------
Pisała Patrycja Winiarska
Zmęczona obudziłam się z głową na kolanach Łukasza, który jeszcze spał. Nie chciałam go budzić więc lekko zsunęłam się i poszłam po kawę dla wszystkich. Kiedy wróciłam mój narzeczony już nie spał. Wręczyłam mu kubek z kawą, obudziłam też Kubę, Adę i Marco i zrobiłam to samo.
- Jak myślicie, wyjdzie z tego? - spytał przejęty Marco
- To silny chłop, da radę. - pocieszał go Łukasz
- Miejmy taką nadzieję.. To w końcu mój przyjaciel... - jęknął Marco wstając z krzesła
- Gdzie idziesz? - spytałam go
- Zajrzę do pana doktora... Może powie mi jak z Mario.. - zniknął za zakrętem korytarza
Zostaliśmy we czwórkę. Nagle lekarz wbiegł do sali, w której leżał przyjaciel Goetze'go, a za nim trzy pielęgniarki.
- "Co jest?!" - myślałam gorączkowo
Spostrzegłam jak przybity Marco wraca od doktora. Poderwałam się z krzesła i do niego podbiegłam.
- " Marco, wszystko gra? - spytałam łapiąc chłopaka za ramię
- Nie, nic nie gra.. Mario walczy teraz o życie!! Jego stan jest na prawdę ciężki, a nawet jak to powiedział lekarz: krytyczny! - pojedyncza łza spłynęła po jego policzku
- Mario z tego wyjdzie, zobaczysz.. - przytuliłam załamanego kolegę
- Dziękuję ci. - wyznał
- Ale za co? - spytałam zdziwiona
- Za to, że jesteś. - dokończył
Razem usiedliśmy na krzesełkach obok sali. Baliśmy się, że Mario z tego n ie wyjdzie. Po godzinie nerwówki podszedł do nas doktor. Zanim zdążył coś powiedzieć Marco porywczo wstał z krzesła i spytał patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
- I jak? Co z Mario? Wyjdzie z tego?
- Na razie nie jestem w stanie nic konkretnego powiedzieć. Jego stan się trochę, troszeczkę polepszył, lecz nadal o jego życiu decydują najbliższe godziny.. - powiedział po czym odszedł
Wszyscy popatrzeliśmy się na siebie.
- Zostajemy, prawda? - wydukał Marco
- Jasne, że zostaniemy! Musimy przy nim teraz być... - oznajmiła Ada
- Dziękuję wam... - schował głowę w ręce
Czekaliśmy na informacje o stanie zdrowia Mario cały dzień, lecz niestety nikt, nic nie chciał nam powiedzieć. Wieczorem podeszła do nas pielęgniarka.
- Przykro mi, ale... - nie dokończyła
- Coś się stało Mario?! - zdenerwował się Reus
- Nie, chodziło mi o to, że skończył się czas na widzenia. Proszę jechać do domu, a przyjechać jutro rano. Jakby coś się działo z panem Goetze, zadzwonimy. - wygłosiła swój krótki monolog i odeszła
My posłusznie wyszliśmy ze szpitala, każdy udał się do swoich mieszkań. Ja z Łukaszem do domu weszliśmy po godzinie 22. Byliśmy tak zmęczeni, że wzięliśmy wspólny prysznic i położyliśmy się spać..
------------------
Pisała Patrycja Winiarska
czwartek, 8 sierpnia 2013
Rozdział 31
(Adriana)
Rano budzik obudził mnie o 10. Otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć. Przekręciłam się na drugi bok, obok mnie leżał Kuba w koszulce "London calling party 2" Uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka.
-A więc to takie uczucie cię wypełnia jak jesteś w finale LM? - zapytałam Kubę
-Tak.- uśmiechną się tak słodko jak nigdy.
Ze wspaniałym uczuciem zeszliśmy na śniadanie. Poszłam do hotelu obok, po dziadka. Wiem, że gdyby nie on nie było by mnie tutaj. Wylot ze słonecznego Madrytu mieliśmy wszyscy wieczorem, więc zabrałam dziadka na spacer. Miało być tak miło, spokojnie, ale jeżeli poprzedniego dnia pokonujesz Real ze swoim zespołem i jesteście w Finale Ligi Mistrzów na spokój liczyć nie możesz. Mimo paparazzi było to przyjemne przedpołudnie z dziadkiem. Potem udaliśmy się na obiad i na konferencję prasową. Poszedł Jurgen , Pati, Ja i tłumacz z niemieckiego na hiszpański.
Po prawie godzinnej konferencji udaliśmy się do pokoi i spakowaliśmy rzeczy. Nie wiarygodnie szczęśliwi udaliśmy się na lotnisko. I Kolejne zdjęcie na fejsa, tym razem z karteczką "FINAŁ jest BORUSSI" była tam większość naszej drużyny no i Kuba z Piszczem. Wylądowaliśmy szczęśliwie , a naszym oczom zaraz po wyjść z samolotu ukazali się fani BVB. Ile ich tam było ! Nie mogłam uwierzyć! Z trudem wydostaliśmy się z tego tłumu , dziękując kibicom za wsparcie. Na kolejny dzień było zaplanowane spotkanie na Signal Iduna Park. Pojechaliśmy do domów. Stwierdziliśmy jednak z Kubą, że takiego dnia nie spędza się samemu! Zadzwoniliśmy do Pati i Piszczka i spotkaliśmy się przed domem Kuby.
-Słuchajcie ja musze jechać na chwilę do domu.- powiedziałam.
Stwierdzając iż jest taka piękna pogoda pójdziemy wszyscy pieszo.
Otworzyłam drzwi , a moim oczom ukazali się.... Rodzice i brat
Przed moimi oczami stanęły wspomnienia. Z przed około miesiąca jak Tata zobaczył jak całowałam się z Kubą , jak zaczęli się bić, jak Piszczek przybiegł szykować się by pomóc Kubie...
-Hej Aduś! Gratulujemy! - krzyknęła mama i wtuliła się we mnie.
Zobaczyłam tylko jak Kuba z tatą podają sobie rękę i nic się nie dzieje. Tata zaczął przepraszać i Kubę i Łukasza. Wybaczyli mu. Mama zrobiła kolacje. Mój brat nie wiedział co się chyba dzieje, obok niego stało 4 finalistów LM , już widziałam , że teraz to tylko by zadzwonił do kolegów i zaczął się chwalić. Patrycja i Łukasz zdecydowali, że nie będą nam przeszkadzać. Odprowadziłam ich do drzwi.
-Przepraszam, nic nie wiedziałam- powiedziałam przyjaciołom.
-Nic się nie stało - uśmiechną się Łukasz , złapał Patrycję za rękę i wyszli z mieszkania.
Wróciłam do rodziny.
-Mogliście zadzwonić, mogłoby mnie nie być w domu, mieszkam teraz u... Kuby.- powiedziałam czekając na reakcje w szczególności taty.
- O naprawdę? Ada.. to znaczy ja nie chcę się narzucać wam do życia , ale.... -zaczęła mama.- czyli nie mieszkasz już tu?
- Nie - odpowiedział za mnie Kuba.
-Bo Michał... Sam powiedz- mama zwróciła się do brata.
-OD kolejnego sezonu będę grał w młodzieżówce BVB - powiedział mój brat.
Zatkało mnie. ON? No wiem , że gra, ale on nie umie niemieckiego...
-Ale ty nie umiesz niemie...- zaczęłam
-To świetnie! Pomożemy Ci! - powiedział Kuba.
Tylko co jak ja , albo Kuba będziemy gdzieś wyjeżdżać np. jak teraz na mecz do MADRYTU ?. Właściwe nie ma co się martwić na zapas. Michał zamieszka w moim mieszkaniu. Ja przeprowadzę się już na stałe do Kuby.
W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam od stołu i otworzyłam drzwi.
-Marco?- zapytałam widząc zmachanego , zmęczonego Reusa.
-Ada!! Mario!
-CO Mario? - pytałam widząc jego zdenerwowanie.
-Mario, jechał tu Do Dortmundu, i miał wypadek! Leży, przewieźli go do szpitala u nas!
Zamurowało mnie, nie wiedziałam co zrobić. Zawołałam Kubę, stwierdziliśmy , że musimy jechać. Zostawiłam rodziców i powiedziałam , że zadzwonię potem. W drodze do szpitala zadzwoniłam do Pati i tez już z Łukaszem byli w drodze. Wbiegliśmy do szpitala. Dyżur miał lekarz ten co prowadził Łukasza ten fan Bundesligi.
-Co z Mario Gotze?- pytał Marco
- Jest operowany, nic więcej nie wiemy na razie.- i poszedł.
Marco smutny zrezygnowany usiadł na krześle w poczekalni, schował twarz w ręce. Usiadłam obok niego z Kubą. Chwilę potem do szpitala wbiegli Patrycja z Łukaszem. Siedzieliśmy w niewiedzy do 2. Przyszedł lekarz. Wszyscy poderwaliśmy się na równe nogi.
-Stan Pana Gotze jest ciężki , ale stabilny. Musimy poczekać, ta doba będzie decydująca.
Lekarz pozwolił wejść tylko Marco do niego i to tylko na 15 minut. Zostaliśmy całą noc w szpitalu.
----
Pisała Adriana Pilska
Rano budzik obudził mnie o 10. Otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć. Przekręciłam się na drugi bok, obok mnie leżał Kuba w koszulce "London calling party 2" Uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka.
-A więc to takie uczucie cię wypełnia jak jesteś w finale LM? - zapytałam Kubę
-Tak.- uśmiechną się tak słodko jak nigdy.
Ze wspaniałym uczuciem zeszliśmy na śniadanie. Poszłam do hotelu obok, po dziadka. Wiem, że gdyby nie on nie było by mnie tutaj. Wylot ze słonecznego Madrytu mieliśmy wszyscy wieczorem, więc zabrałam dziadka na spacer. Miało być tak miło, spokojnie, ale jeżeli poprzedniego dnia pokonujesz Real ze swoim zespołem i jesteście w Finale Ligi Mistrzów na spokój liczyć nie możesz. Mimo paparazzi było to przyjemne przedpołudnie z dziadkiem. Potem udaliśmy się na obiad i na konferencję prasową. Poszedł Jurgen , Pati, Ja i tłumacz z niemieckiego na hiszpański.
Po prawie godzinnej konferencji udaliśmy się do pokoi i spakowaliśmy rzeczy. Nie wiarygodnie szczęśliwi udaliśmy się na lotnisko. I Kolejne zdjęcie na fejsa, tym razem z karteczką "FINAŁ jest BORUSSI" była tam większość naszej drużyny no i Kuba z Piszczem. Wylądowaliśmy szczęśliwie , a naszym oczom zaraz po wyjść z samolotu ukazali się fani BVB. Ile ich tam było ! Nie mogłam uwierzyć! Z trudem wydostaliśmy się z tego tłumu , dziękując kibicom za wsparcie. Na kolejny dzień było zaplanowane spotkanie na Signal Iduna Park. Pojechaliśmy do domów. Stwierdziliśmy jednak z Kubą, że takiego dnia nie spędza się samemu! Zadzwoniliśmy do Pati i Piszczka i spotkaliśmy się przed domem Kuby.
-Słuchajcie ja musze jechać na chwilę do domu.- powiedziałam.
Stwierdzając iż jest taka piękna pogoda pójdziemy wszyscy pieszo.
Otworzyłam drzwi , a moim oczom ukazali się.... Rodzice i brat
Przed moimi oczami stanęły wspomnienia. Z przed około miesiąca jak Tata zobaczył jak całowałam się z Kubą , jak zaczęli się bić, jak Piszczek przybiegł szykować się by pomóc Kubie...
-Hej Aduś! Gratulujemy! - krzyknęła mama i wtuliła się we mnie.
Zobaczyłam tylko jak Kuba z tatą podają sobie rękę i nic się nie dzieje. Tata zaczął przepraszać i Kubę i Łukasza. Wybaczyli mu. Mama zrobiła kolacje. Mój brat nie wiedział co się chyba dzieje, obok niego stało 4 finalistów LM , już widziałam , że teraz to tylko by zadzwonił do kolegów i zaczął się chwalić. Patrycja i Łukasz zdecydowali, że nie będą nam przeszkadzać. Odprowadziłam ich do drzwi.
-Przepraszam, nic nie wiedziałam- powiedziałam przyjaciołom.
-Nic się nie stało - uśmiechną się Łukasz , złapał Patrycję za rękę i wyszli z mieszkania.
Wróciłam do rodziny.
-Mogliście zadzwonić, mogłoby mnie nie być w domu, mieszkam teraz u... Kuby.- powiedziałam czekając na reakcje w szczególności taty.
- O naprawdę? Ada.. to znaczy ja nie chcę się narzucać wam do życia , ale.... -zaczęła mama.- czyli nie mieszkasz już tu?
- Nie - odpowiedział za mnie Kuba.
-Bo Michał... Sam powiedz- mama zwróciła się do brata.
-OD kolejnego sezonu będę grał w młodzieżówce BVB - powiedział mój brat.
Zatkało mnie. ON? No wiem , że gra, ale on nie umie niemieckiego...
-Ale ty nie umiesz niemie...- zaczęłam
-To świetnie! Pomożemy Ci! - powiedział Kuba.
Tylko co jak ja , albo Kuba będziemy gdzieś wyjeżdżać np. jak teraz na mecz do MADRYTU ?. Właściwe nie ma co się martwić na zapas. Michał zamieszka w moim mieszkaniu. Ja przeprowadzę się już na stałe do Kuby.
W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam od stołu i otworzyłam drzwi.
-Marco?- zapytałam widząc zmachanego , zmęczonego Reusa.
-Ada!! Mario!
-CO Mario? - pytałam widząc jego zdenerwowanie.
-Mario, jechał tu Do Dortmundu, i miał wypadek! Leży, przewieźli go do szpitala u nas!
Zamurowało mnie, nie wiedziałam co zrobić. Zawołałam Kubę, stwierdziliśmy , że musimy jechać. Zostawiłam rodziców i powiedziałam , że zadzwonię potem. W drodze do szpitala zadzwoniłam do Pati i tez już z Łukaszem byli w drodze. Wbiegliśmy do szpitala. Dyżur miał lekarz ten co prowadził Łukasza ten fan Bundesligi.
-Co z Mario Gotze?- pytał Marco
- Jest operowany, nic więcej nie wiemy na razie.- i poszedł.
Marco smutny zrezygnowany usiadł na krześle w poczekalni, schował twarz w ręce. Usiadłam obok niego z Kubą. Chwilę potem do szpitala wbiegli Patrycja z Łukaszem. Siedzieliśmy w niewiedzy do 2. Przyszedł lekarz. Wszyscy poderwaliśmy się na równe nogi.
-Stan Pana Gotze jest ciężki , ale stabilny. Musimy poczekać, ta doba będzie decydująca.
Lekarz pozwolił wejść tylko Marco do niego i to tylko na 15 minut. Zostaliśmy całą noc w szpitalu.
----
Pisała Adriana Pilska
wtorek, 6 sierpnia 2013
Rozdział 30
(Patrycja)
Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Półfinał Ligi Mistrzów. Od samego rana w moich uszach znajdywały się słuchawki, z których leciały moje ulubione piosenki, piosenki, które mnie motywowały. Moje myśli krążyły tylko wokół meczu. Pomyśleć, że to już za kilkanaście godzin dowiemy się kto wejdzie do finału, kto jest lepszy. Kiedy ubrałam się w klubowe rzeczy poszłam do hotelowej restauracji na śniadanie. Wszystkie dziewczyny też już tam były. Dosiadłam się do Adriany i Marthy, ciągle tonąc w myślach. Przez całe przedpołudnie z nikim nie rozmawiałam, dopiero po godzinie 16 spotkałam się z Łukaszem w parku.
- Nie martw się, dacie radę. Strzelisz gola, zaliczysz asystę, albo chociaż będziesz napędzała wszystkie akcje. Będzie dobrze, wierzę w ciebie, wierzę w waszą drużynę. - motywował mnie narzeczony
- Mam nadzieję, że nam się uda wejść do finału. To jest jak spełnienie marzeń... - zaczęłam - Z resztą ty wiesz jak to jest. Też niedługo gracie, tylko że wy macie już finał... A my musimy się najpierw do niego dostać... - kąciki moich ust lekko się uniosły
- Wszystko pójdzie po naszej myśli, zobaczysz. - objął mnie ramieniem i namiętnie pocałował
- No tak, cały Piszczu potrafi motywować, a jak przyjdzie czas na jego występ to panikuje gorzej niż niejedna dziewczyna... - zaśmiałam się
- Przestań.. Musisz uwierzyć w siebie, bo wiara czyni cuda! - zaczął - A teraz chodźmy już do hotelu po twoje rzeczy.
- Racja, a później już na stadion. - znów włączyłam odtwarzacz Mp3
Do hotelu doszliśmy o 19. Więc jeszcze tylko 1,5 godziny i mecz. Denerwowałam się jak nigdy, ale postanowiłam tego nie okazywać. Chwyciłam torbę i razem z moim kochanym ruszyliśmy w stronę pięknego stadionu. Stanęliśmy koło szatni. Mocno przytuliłam Łukasza, a ten delikatnie mnie pocałował.
- Kochanie, jakbyście w najgorszym przypadku przegrywały, to pamiętaj, że walczyć należy do końca. Nigdy nie wolno się poddawać. - odszedł, a ja weszłam do szatni
- Hej dziewczyny, jak emocje? - przywitałam się
- Boimy się... - odparły
- Jak wyjdziemy na murawę całe nerwy puszczą. - rzuciłam siadając na ławkę
- Kurde, Pati czy ty zawsze musisz mieć rację? - spytała patrząc się na mnie Martha
- Nie wiem. - uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam za przebieranie
Całkiem sprawnie nam poszło i wyszłyśmy na murawę się rozgrzewać. Po 15 minutach lekkich ćwiczeń trener zabrał nas do szatni na przedmeczową pogaduchę. Gdy z jego ust wypływało tyle mądrych słów, każda dziewczyna słuchała go z ciekawością. Tak było i ze mną. Nadszedł ten czas, wyszliśmy na murawę, słuchaliśmy hymnu rozgrywek. Mecz zaczynałyśmy my. Przez pierwsze 30 minut nie działo się nic ciekawego, dopiero w 34 minucie zaczęło się robić groźnie w naszym polu karnym. Szybko pobiegłam w jego obręby, by wspierać obronę. Mój powrót był trafny, bo po mocnym strzale zawodniczki z numerem 29 na koszulce, piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała za obroną dziewczyn z Madrytu. Ja nie zastanawiając się ani chwili wykorzystałam swoją szybkość i przejęłam piłkę. Biegłam z nią prze pół boiska, aż w końcu znalazłam się sam na sam z bramkarzem. Zeszłam do środka. Widząc, że bramkarka wyszła z bramki wzięłam piłkę na stopę i przelobowałam dziewczynę. Piłka jednak również odbiła się, lecz tym razem od słupka. Pognałam w jej kierunku i znów ją przejęłam, lecz tym razem nie było już tak łatwo, bo obrońcy zdążyli wrócić na swoją połowę. Zwodem w prawą stronę okiwałam przeciwniczkę i lewą nogą (chociaż jestem prawonożna) skierowałam piłkę w światło bramki. Padł gol. Byłam wniebowzięta, można by powiedzieć, że nasza drużyna ma szczęście w nieszczęściu. Na trybunach panowała wrzawa i było słychać skandowane moje imię i nazwisko. Pierwsza połowa tego meczu zakończyła się wynikiem 1:0. Nie był to może bardzo komfortowy rezultat, ale nas uszczęśliwiał. Weszłyśmy do szatni zmęczone, lecz zadowolone. Trener nas pochwalił. Przez 15 minut relaksowałyśmy się i myślałyśmy nad dalszym rozwojem akcji. W drugiej połowie, każda z drużyn miała swoje okazje lecz nie udawało się ich wykorzystać. Tak więc my, drużyna z Dortmundu DOSTAŁYŚMY SIĘ DO FINAŁU LIGI MISTRZÓW! Po meczu poszłyśmy na After party, było świetnie. Oczywiście nie obyło się bez procentów w krwi. Impreza zakończyła się po godzinie 4 nad ranem. Byłyśmy bardzo zmęczone więc udałyśmy się do hotelowych pokoi by zamknąć swoje powieki i odpłynąć w piękną krainę snów.
-------
Pisała Patrycja Winiarska
Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Półfinał Ligi Mistrzów. Od samego rana w moich uszach znajdywały się słuchawki, z których leciały moje ulubione piosenki, piosenki, które mnie motywowały. Moje myśli krążyły tylko wokół meczu. Pomyśleć, że to już za kilkanaście godzin dowiemy się kto wejdzie do finału, kto jest lepszy. Kiedy ubrałam się w klubowe rzeczy poszłam do hotelowej restauracji na śniadanie. Wszystkie dziewczyny też już tam były. Dosiadłam się do Adriany i Marthy, ciągle tonąc w myślach. Przez całe przedpołudnie z nikim nie rozmawiałam, dopiero po godzinie 16 spotkałam się z Łukaszem w parku.
- Nie martw się, dacie radę. Strzelisz gola, zaliczysz asystę, albo chociaż będziesz napędzała wszystkie akcje. Będzie dobrze, wierzę w ciebie, wierzę w waszą drużynę. - motywował mnie narzeczony
- Mam nadzieję, że nam się uda wejść do finału. To jest jak spełnienie marzeń... - zaczęłam - Z resztą ty wiesz jak to jest. Też niedługo gracie, tylko że wy macie już finał... A my musimy się najpierw do niego dostać... - kąciki moich ust lekko się uniosły
- Wszystko pójdzie po naszej myśli, zobaczysz. - objął mnie ramieniem i namiętnie pocałował
- No tak, cały Piszczu potrafi motywować, a jak przyjdzie czas na jego występ to panikuje gorzej niż niejedna dziewczyna... - zaśmiałam się
- Przestań.. Musisz uwierzyć w siebie, bo wiara czyni cuda! - zaczął - A teraz chodźmy już do hotelu po twoje rzeczy.
- Racja, a później już na stadion. - znów włączyłam odtwarzacz Mp3
Do hotelu doszliśmy o 19. Więc jeszcze tylko 1,5 godziny i mecz. Denerwowałam się jak nigdy, ale postanowiłam tego nie okazywać. Chwyciłam torbę i razem z moim kochanym ruszyliśmy w stronę pięknego stadionu. Stanęliśmy koło szatni. Mocno przytuliłam Łukasza, a ten delikatnie mnie pocałował.
- Kochanie, jakbyście w najgorszym przypadku przegrywały, to pamiętaj, że walczyć należy do końca. Nigdy nie wolno się poddawać. - odszedł, a ja weszłam do szatni
- Hej dziewczyny, jak emocje? - przywitałam się
- Boimy się... - odparły
- Jak wyjdziemy na murawę całe nerwy puszczą. - rzuciłam siadając na ławkę
- Kurde, Pati czy ty zawsze musisz mieć rację? - spytała patrząc się na mnie Martha
- Nie wiem. - uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam za przebieranie
Całkiem sprawnie nam poszło i wyszłyśmy na murawę się rozgrzewać. Po 15 minutach lekkich ćwiczeń trener zabrał nas do szatni na przedmeczową pogaduchę. Gdy z jego ust wypływało tyle mądrych słów, każda dziewczyna słuchała go z ciekawością. Tak było i ze mną. Nadszedł ten czas, wyszliśmy na murawę, słuchaliśmy hymnu rozgrywek. Mecz zaczynałyśmy my. Przez pierwsze 30 minut nie działo się nic ciekawego, dopiero w 34 minucie zaczęło się robić groźnie w naszym polu karnym. Szybko pobiegłam w jego obręby, by wspierać obronę. Mój powrót był trafny, bo po mocnym strzale zawodniczki z numerem 29 na koszulce, piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała za obroną dziewczyn z Madrytu. Ja nie zastanawiając się ani chwili wykorzystałam swoją szybkość i przejęłam piłkę. Biegłam z nią prze pół boiska, aż w końcu znalazłam się sam na sam z bramkarzem. Zeszłam do środka. Widząc, że bramkarka wyszła z bramki wzięłam piłkę na stopę i przelobowałam dziewczynę. Piłka jednak również odbiła się, lecz tym razem od słupka. Pognałam w jej kierunku i znów ją przejęłam, lecz tym razem nie było już tak łatwo, bo obrońcy zdążyli wrócić na swoją połowę. Zwodem w prawą stronę okiwałam przeciwniczkę i lewą nogą (chociaż jestem prawonożna) skierowałam piłkę w światło bramki. Padł gol. Byłam wniebowzięta, można by powiedzieć, że nasza drużyna ma szczęście w nieszczęściu. Na trybunach panowała wrzawa i było słychać skandowane moje imię i nazwisko. Pierwsza połowa tego meczu zakończyła się wynikiem 1:0. Nie był to może bardzo komfortowy rezultat, ale nas uszczęśliwiał. Weszłyśmy do szatni zmęczone, lecz zadowolone. Trener nas pochwalił. Przez 15 minut relaksowałyśmy się i myślałyśmy nad dalszym rozwojem akcji. W drugiej połowie, każda z drużyn miała swoje okazje lecz nie udawało się ich wykorzystać. Tak więc my, drużyna z Dortmundu DOSTAŁYŚMY SIĘ DO FINAŁU LIGI MISTRZÓW! Po meczu poszłyśmy na After party, było świetnie. Oczywiście nie obyło się bez procentów w krwi. Impreza zakończyła się po godzinie 4 nad ranem. Byłyśmy bardzo zmęczone więc udałyśmy się do hotelowych pokoi by zamknąć swoje powieki i odpłynąć w piękną krainę snów.
-------
Pisała Patrycja Winiarska
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Rozdział 29
(Adriana)
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Szczęśliwa mimo wczesnej pory odsłoniłam okno. Madryt. Te widoki, które zapierały dech w piersiach.
Nagle usłyszałam dźwięk telefonu, odebrałam , zobaczyłam , że to dziadek.
-Dziadek? Hej! Coś się stało
-Nie, mam niespodziankę- powiedział dziadek.
-Niespodziankę? -zapytałam zdziwiona.
-Przylecę na mecz w Madrycie.
Ujęło mnie to. Stałam chwilę zaszokowana, nie mogłam nic powiedzieć. Przypomniały mi się czasy gdy obiecałam dziadkowi, że kiedyś pojedziemy razem na mecz BVB.
Okazało się, ze będzie leciał samolotem z Kubą i Łukaszem. Zadzwoniłam do Kuby , by mu wszystko powiedzieć. Ten obiecał, że poznają się w samolocie i pogadają. Wiedziałam, że dziadek lubił Polaków w BVB więc nie bałam się o poznanie .
Zeszłam na śniadanie, a potem poszłam po torbę treningową. Ten stadion robił naprawdę ogromne wrażenie. Pomyśleć, że kiedyś nawet się o tym nie marzyło, to było takie nie realne...
Trenowaliśmy nie za ciężko by nie nabawić się kontuzji. Po 2 godzinnym treningu , wróciliśmy na obiad. Potem wyszłyśmy na miasto. Nie codziennie jest się przecież w HISZPANI! Po "drobnych' zakupach, poszłyśmy odłożyć je do pokoju i razem z Pati pojechałyśmy na lotnisko.
-Nie mogę się już doczekać! - mówiła Patrycja.
-No ja też jestem ciekawa czy Kuba zapoznał się z moim dziadkiem.
No i samolot wylądował , chwilę później naszym oczom ukazali się "nasi mężczyźni"
Gdy zobaczyłam jak dziadek z Kubą zawzięcie rozmawiają mogłam się tylko cieszyć. Przytuliłam się do dawno nie widzianego dziadka i Kuby. Pojechaliśmy po ich hotel bo niestety nie mieszkali tam gdzie my.
Oczywiście nie mogłyśmy dziś balować, bo jutro mecz. Poszliśmy jednak do restauracji z Kubą i dziadkiem. Usiedliśmy i rozmawialiśmy o przyszłości. Dowiedziałam się od dziadka, że nawet babcia będzie oglądać mecz w TV. To był nowością bo babcia nie interesowała się piłką nożną, no ale zawsze można obejrzeć wnuczkę w TV.
Niestety musiałam się zbierać, bo robiło się coraz później. Pożegnałam się z Kubą i dziadkiem. Jutro razem przyjdą na mecz.
Weszłam do hotelu, przez moment zaślepiły mnie blaski fleszy. Gdy trochę się uspokoiły zobaczyłam, że nasze zawodniczki i Kloppo udzielają wywiadów. Mnie też wzięli w wir pytań. Najbardziej zabawni byli Ci co umieli tylko Hiszpański. nie Miałam pojęcia co i jak mam im mówić, znaleźli jakiegoś tłumacz i spokojnie mogłam mówić po angielsku.
Co mnie chyba nie powinno dziwić pierwsze pytanie nie było na temat meczu, składu, ustawienia, było na temat... oświadczyn.
Niestety trzeba będzie się przyzwyczaić do tego...
-Na kiedy planujecie ślub?
-Na razie to my planujemy dobrze grać w LM i ja i Kuba , dziękuję , ale muszę już iść.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się ruszając w stronę pokoju. Tam od razu zmęczona wzięłam prysznic i położyłam się spać. To znaczy próbowałam zasnąć bo myśl że jutro półfinał LM nie daje spać. Jednak około 24 zasnęłam ...
------------------------
Pisała Adriana Pilska
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Szczęśliwa mimo wczesnej pory odsłoniłam okno. Madryt. Te widoki, które zapierały dech w piersiach.
Nagle usłyszałam dźwięk telefonu, odebrałam , zobaczyłam , że to dziadek.
-Dziadek? Hej! Coś się stało
-Nie, mam niespodziankę- powiedział dziadek.
-Niespodziankę? -zapytałam zdziwiona.
-Przylecę na mecz w Madrycie.
Ujęło mnie to. Stałam chwilę zaszokowana, nie mogłam nic powiedzieć. Przypomniały mi się czasy gdy obiecałam dziadkowi, że kiedyś pojedziemy razem na mecz BVB.
Okazało się, ze będzie leciał samolotem z Kubą i Łukaszem. Zadzwoniłam do Kuby , by mu wszystko powiedzieć. Ten obiecał, że poznają się w samolocie i pogadają. Wiedziałam, że dziadek lubił Polaków w BVB więc nie bałam się o poznanie .
Zeszłam na śniadanie, a potem poszłam po torbę treningową. Ten stadion robił naprawdę ogromne wrażenie. Pomyśleć, że kiedyś nawet się o tym nie marzyło, to było takie nie realne...
Trenowaliśmy nie za ciężko by nie nabawić się kontuzji. Po 2 godzinnym treningu , wróciliśmy na obiad. Potem wyszłyśmy na miasto. Nie codziennie jest się przecież w HISZPANI! Po "drobnych' zakupach, poszłyśmy odłożyć je do pokoju i razem z Pati pojechałyśmy na lotnisko.
-Nie mogę się już doczekać! - mówiła Patrycja.
-No ja też jestem ciekawa czy Kuba zapoznał się z moim dziadkiem.
No i samolot wylądował , chwilę później naszym oczom ukazali się "nasi mężczyźni"
Gdy zobaczyłam jak dziadek z Kubą zawzięcie rozmawiają mogłam się tylko cieszyć. Przytuliłam się do dawno nie widzianego dziadka i Kuby. Pojechaliśmy po ich hotel bo niestety nie mieszkali tam gdzie my.
Oczywiście nie mogłyśmy dziś balować, bo jutro mecz. Poszliśmy jednak do restauracji z Kubą i dziadkiem. Usiedliśmy i rozmawialiśmy o przyszłości. Dowiedziałam się od dziadka, że nawet babcia będzie oglądać mecz w TV. To był nowością bo babcia nie interesowała się piłką nożną, no ale zawsze można obejrzeć wnuczkę w TV.
Niestety musiałam się zbierać, bo robiło się coraz później. Pożegnałam się z Kubą i dziadkiem. Jutro razem przyjdą na mecz.
Weszłam do hotelu, przez moment zaślepiły mnie blaski fleszy. Gdy trochę się uspokoiły zobaczyłam, że nasze zawodniczki i Kloppo udzielają wywiadów. Mnie też wzięli w wir pytań. Najbardziej zabawni byli Ci co umieli tylko Hiszpański. nie Miałam pojęcia co i jak mam im mówić, znaleźli jakiegoś tłumacz i spokojnie mogłam mówić po angielsku.
Co mnie chyba nie powinno dziwić pierwsze pytanie nie było na temat meczu, składu, ustawienia, było na temat... oświadczyn.
Niestety trzeba będzie się przyzwyczaić do tego...
-Na kiedy planujecie ślub?
-Na razie to my planujemy dobrze grać w LM i ja i Kuba , dziękuję , ale muszę już iść.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się ruszając w stronę pokoju. Tam od razu zmęczona wzięłam prysznic i położyłam się spać. To znaczy próbowałam zasnąć bo myśl że jutro półfinał LM nie daje spać. Jednak około 24 zasnęłam ...
------------------------
Pisała Adriana Pilska
niedziela, 4 sierpnia 2013
Rozdział 28
(Patrycja)
Rano leżałam samotnie na łóżku, myślałam o moim narzeczonym oraz jednocześnie o nadchodzącym meczu. Miałam nadzieję, że uda nam się awansować do finału Ligi Mistrzów. To by było spełnienie mojego największego marzenia! Podnosząc się z łóżka usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To była moja kochana rodzicielka. Natychmiast odebrałam połączenie.
- Cześć córciu! - zaczęła - To prawda, że twoim narzeczonym jest TEN Łukasz Piszczek?!
- Tak to prawda, ale skąd o tym wiesz? - spytałam zdziwiona
- Telewizja robi swoje. - zażartowała - A tak w ogóle to gratuluję! Masz szczęście co do mężczyzn, bo słyszałam, że to na prawdę miły i fajny facet.
- Oj tak, Łukasz ma bardzo miłe usposobienie. - oznajmiłam - Niedługo go wam przedstawię.
- To świetnie już nie mogę się doczekać kochanie! - powiedziała - A, co tam u ciebie?
- Świetnie, właśnie jestem w Madrycie. - uśmiechnęłam się - Już po jutrze gramy mecz półfinałowy z Realem Madryt. Właśnie! Muszę iść na trening!
- To ja już cię nie zatrzymuję i życzę wam wygranej. - powiedziała po czym się rozłączyła
Wskazówki zegara pokazywały godzinę 10:15, a trening miał się rozpoczynać o 11:00. Szybko się ubrałam i poszłam do restauracji hotelowej. Tam czekały na mnie dziewczyny.
- Hejka śpiochu! - krzyknęły na raz
- Cześć i wcale nie śpiochu, bo rozmawiałam z mamą przez telefon! - usiadłam na krześle obok Ady
- Powiedziałaś mamie? - spytała Adriana szturchając mnie łokciem
- Nie musiałam jej nic mówić, już wiedziała z mediów... - oznajmiłam spokojnie
- Aaaa, no spoko. - wstała z krzesła - Dobra dziewczyny zbierajmy się.
Wszystkie wzięłyśmy z pokoi swoje torby treningowe i ruszyłyśmy w stronę stadionu. Po kilku minutach znajdywałyśmy się na tym wielkim obiekcie. Oniemiałam z wrażenia. Kolorystyka i wielkość tego obiektu przyprawiały mnie o dreszcze. Wyobraziłam sobie na krzesełkach kibiców.
"To będzie niesamowite" - pomyślałam po czym dołączyłam do dziewczyn, które przebierały się w szatni. Gotowe wyszłyśmy na murawę. Tam czekał już na nas trener.
- Dzisiaj nie chcę was przemęczać, dlatego zagracie krótki mecz i macie wolne. - oświadczył i zniknął w tunelu
Po chwili czekania znów wyszedł, tylko że z szarfami w rękach. Podzielił nas na drużyny i rozpoczął mecz. Wynik był remisowy. Zmęczone udałyśmy się do szatni. Przebrałyśmy się i znów wybrałyśmy do hotelu. Kiedy tylko znalazłam się w pokoju wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Łukasza. Odebrał po trzech długich sygnałach.
- Cześć kochanie! - powiedział podniesionym i uradowanym tonem
- Cześć, kiedy przyjedziesz skarbie? - spytałam z przejęciem
- Już jutro wieczorem będę. - oznajmił.
Podświadomie czułam, że na jego twarzy widnieje uśmiech.
- Kocham cię. Kurde, muszę już kończyć trener coś ode mnie chce... - powiedział rozłączając się
Rzuciłam się na łóżko. Bezmyślnie leżałam patrząc w sufit. O godzinie 21:48 poszłam wziąć zimny prysznic, a zaraz później ponownie leżałam na łóżku. Nawet nie wiem kiedy moje powieki zrobiły się ciężkie i odpłynęłam w krainę pięknych snów.
----------
Pisała Patrycja Winiarska
Rano leżałam samotnie na łóżku, myślałam o moim narzeczonym oraz jednocześnie o nadchodzącym meczu. Miałam nadzieję, że uda nam się awansować do finału Ligi Mistrzów. To by było spełnienie mojego największego marzenia! Podnosząc się z łóżka usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To była moja kochana rodzicielka. Natychmiast odebrałam połączenie.
- Cześć córciu! - zaczęła - To prawda, że twoim narzeczonym jest TEN Łukasz Piszczek?!
- Tak to prawda, ale skąd o tym wiesz? - spytałam zdziwiona
- Telewizja robi swoje. - zażartowała - A tak w ogóle to gratuluję! Masz szczęście co do mężczyzn, bo słyszałam, że to na prawdę miły i fajny facet.
- Oj tak, Łukasz ma bardzo miłe usposobienie. - oznajmiłam - Niedługo go wam przedstawię.
- To świetnie już nie mogę się doczekać kochanie! - powiedziała - A, co tam u ciebie?
- Świetnie, właśnie jestem w Madrycie. - uśmiechnęłam się - Już po jutrze gramy mecz półfinałowy z Realem Madryt. Właśnie! Muszę iść na trening!
- To ja już cię nie zatrzymuję i życzę wam wygranej. - powiedziała po czym się rozłączyła
Wskazówki zegara pokazywały godzinę 10:15, a trening miał się rozpoczynać o 11:00. Szybko się ubrałam i poszłam do restauracji hotelowej. Tam czekały na mnie dziewczyny.
- Hejka śpiochu! - krzyknęły na raz
- Cześć i wcale nie śpiochu, bo rozmawiałam z mamą przez telefon! - usiadłam na krześle obok Ady
- Powiedziałaś mamie? - spytała Adriana szturchając mnie łokciem
- Nie musiałam jej nic mówić, już wiedziała z mediów... - oznajmiłam spokojnie
- Aaaa, no spoko. - wstała z krzesła - Dobra dziewczyny zbierajmy się.
Wszystkie wzięłyśmy z pokoi swoje torby treningowe i ruszyłyśmy w stronę stadionu. Po kilku minutach znajdywałyśmy się na tym wielkim obiekcie. Oniemiałam z wrażenia. Kolorystyka i wielkość tego obiektu przyprawiały mnie o dreszcze. Wyobraziłam sobie na krzesełkach kibiców.
"To będzie niesamowite" - pomyślałam po czym dołączyłam do dziewczyn, które przebierały się w szatni. Gotowe wyszłyśmy na murawę. Tam czekał już na nas trener.
- Dzisiaj nie chcę was przemęczać, dlatego zagracie krótki mecz i macie wolne. - oświadczył i zniknął w tunelu
Po chwili czekania znów wyszedł, tylko że z szarfami w rękach. Podzielił nas na drużyny i rozpoczął mecz. Wynik był remisowy. Zmęczone udałyśmy się do szatni. Przebrałyśmy się i znów wybrałyśmy do hotelu. Kiedy tylko znalazłam się w pokoju wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Łukasza. Odebrał po trzech długich sygnałach.
- Cześć kochanie! - powiedział podniesionym i uradowanym tonem
- Cześć, kiedy przyjedziesz skarbie? - spytałam z przejęciem
- Już jutro wieczorem będę. - oznajmił.
Podświadomie czułam, że na jego twarzy widnieje uśmiech.
- Kocham cię. Kurde, muszę już kończyć trener coś ode mnie chce... - powiedział rozłączając się
Rzuciłam się na łóżko. Bezmyślnie leżałam patrząc w sufit. O godzinie 21:48 poszłam wziąć zimny prysznic, a zaraz później ponownie leżałam na łóżku. Nawet nie wiem kiedy moje powieki zrobiły się ciężkie i odpłynęłam w krainę pięknych snów.
----------
Pisała Patrycja Winiarska
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 27
(Adriana)
Weszliśmy na stadion, nie rozumiałam po co Kuba ciągną mnie tam pół godziny szybciej!
Zamiast do szatni Kuba pokierował mnie w stronę murawy.
Tego widoku nigdy nie zapomnę. Nie wiadomo dlaczego była tam cała damska i męska drużyna BVB, sztab szkoleniowy itd.
-Kuba o co tu chodzi? Zapomniałam o jakiejś rocznicy klubowej?- pytałam zdezorientowana
-Nie- zaśmiał się Błaszczykowski i kazał mi stanąć na środku. Zrobiłam wielkie oczy , ale stanęłam przed nim. W tej chwili wbiegli Łukasz z Patrycją.
Teraz już zupełnie zdezorientowana patrzyłam raz to na Kubę, raz na Patrycję.
Chłopacy stanęli przed nami i ...uklękli.
Gdy nagle zobaczyłam jak wyjmują małe, czerwone pudełeczka i otwierając je zaczął śnić tam pierścionek.
-Ada...Może i nie znamy się długo, może myślisz , że to za szybko, ale ja Ciebie ... Kocham. Wyjdziesz za mnie?- zapytał z takim blaskiem w oczach, którego nigdy u niego nie widziałam.
Z moich oczu potoczyła się łza, łza szczęścia.
-Tak - odpowiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. Gdy się od siebie oderwaliśmy wsuną mi śliczny pierścionek na palec. Nie mogłam w to nadal uwierzyć. Każdy podchodził do nas i nam gratulował.
Jednak nasz niesamowity trener stwierdził, że czas na trening. Pobiegłyśmy szybko się przebrać i rozegraliśmy mecz przeciwko chłopakom.
Po treningu Jurgen wziął mnie i Pati na " słówko". Stwierdził, że jesteśmy we wspaniałej dyspozycji i zagramy w pierwszej 11 w półfinale LM w Madrycie. To było jak spełnienie marzeń. Trener rozdał nam bilety i kazał jutro o 11 stawić się przed stadionem , a stamtąd zawiezie nas nasz bus na lotnisko.
Po treningu pojechałam z Kubą do jego domu. Otwierając drzwi moim oczom ukazał się przystrojony pokój z kolacją., którą zjedliśmy ze smakiem patrząc sobie w oczy.
-Nie wierzę.- powiedziałam.
- W co? - zapytał Kuba cały czas patrząc się w moje oczy.
- W to , że jesteśmy w półfinale LM, jutro lecimy do Madrytu , siedzę przy stole z Jakubem Błaszczykowskim - spojrzałam na pierścionek - moim narzeczonym.
Kuba tylko się uśmiechną i wziął mnie na ręce, zniósł do swojej sypialni.
Zaczęliśmy się całować ,ale uprzedzam do niczego nie doszło.
Rano obudziliśmy się tacy szczęśliwi mimo wczesnej pory.
Po śniadaniu , pojechaliśmy do mnie po już wcześniej zapakowaną walizkę. O 11 stawiliśmy się pod stadionem.
Nie wierzyłam , że musimy się rozstać z chłopakami do czasu meczu. Obiecali , że przylecą na mecz.
-Kocham Cię ! - powiedziałam do Kuby i pocałowałam go.
-Będę tęsknić!
-Ja też!
W końcu i ja i Pati musieliśmy się rozstać się z naszymi narzeczonymi.
Wsiedliśmy do Busu, a potem poleciałyśmy do Madrytu.
Każda z nas gadała tylko o zbliżającym się meczu.
Podeszła do nas Violla i zrobiła z nami zdjęci na swojego Facebooka.
Na zdjęciu byłyśmy : Ja , Pati, Viola i Tolka. Tolka z Violą trzymały karteczkę z napisem " jedziemy po zwycięstwo" A my z Pati zrobiłyśmy serce z rąk.
Gdy doleciałyśmy zadzwoniłyśmy do chłopaków... przepraszam narzeczonych i rodziny by powiedzieć im , że bezpiecznie wylądowaliśmy. Stwierdziłam , ze muszę zadzwonić do ANi. W końcu trochę się działo!
-Ania? Hej! Słuchaj bo ja chciałam ci powiedzieć...że...
-Razem z Pati macie narzeczonych, finalistów LM z 2013 roku....
-Ale- zaszokowała mnie jej wiedza! Nikt nie widział.
- Ada... Ja pracuję w gazecie i to nie ważne, że w Tokyo. Zdjęcie z Tobą i Pati widać pierścionki i prasa już spekuluje...
-O kurczę to znaczy , że rodzice się dowiedzą...
Pogadałyśmy chwilę. Zameldowałyśmy się w hotelu , a że już było późno po kolacji zadzwoniłam na skypie do rodziców. Nie wiedziałam jak im to powiedzieć, ale ważne , że ode mnie a nie z gazet.
Przyjęcie nie było takie złe. Tata się nawet cieszył co zrobiło na mnie wrażenie.
Bałam się , żeby tylko brat nie zaczął jutro o tym gadać w szkole. "Hej moja siostra to narzeczona Kuby Błaszczykowskiego"
Po rozmowie zmęczona położyłam się spać. Cały czas myśląc o Kubie... ♥
-----------------------------------------
Pisała Adriana Pilska
Weszliśmy na stadion, nie rozumiałam po co Kuba ciągną mnie tam pół godziny szybciej!
Zamiast do szatni Kuba pokierował mnie w stronę murawy.
Tego widoku nigdy nie zapomnę. Nie wiadomo dlaczego była tam cała damska i męska drużyna BVB, sztab szkoleniowy itd.
-Kuba o co tu chodzi? Zapomniałam o jakiejś rocznicy klubowej?- pytałam zdezorientowana
-Nie- zaśmiał się Błaszczykowski i kazał mi stanąć na środku. Zrobiłam wielkie oczy , ale stanęłam przed nim. W tej chwili wbiegli Łukasz z Patrycją.
Teraz już zupełnie zdezorientowana patrzyłam raz to na Kubę, raz na Patrycję.
Chłopacy stanęli przed nami i ...uklękli.
Gdy nagle zobaczyłam jak wyjmują małe, czerwone pudełeczka i otwierając je zaczął śnić tam pierścionek.
-Ada...Może i nie znamy się długo, może myślisz , że to za szybko, ale ja Ciebie ... Kocham. Wyjdziesz za mnie?- zapytał z takim blaskiem w oczach, którego nigdy u niego nie widziałam.
Z moich oczu potoczyła się łza, łza szczęścia.
-Tak - odpowiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. Gdy się od siebie oderwaliśmy wsuną mi śliczny pierścionek na palec. Nie mogłam w to nadal uwierzyć. Każdy podchodził do nas i nam gratulował.
Jednak nasz niesamowity trener stwierdził, że czas na trening. Pobiegłyśmy szybko się przebrać i rozegraliśmy mecz przeciwko chłopakom.
Po treningu Jurgen wziął mnie i Pati na " słówko". Stwierdził, że jesteśmy we wspaniałej dyspozycji i zagramy w pierwszej 11 w półfinale LM w Madrycie. To było jak spełnienie marzeń. Trener rozdał nam bilety i kazał jutro o 11 stawić się przed stadionem , a stamtąd zawiezie nas nasz bus na lotnisko.
Po treningu pojechałam z Kubą do jego domu. Otwierając drzwi moim oczom ukazał się przystrojony pokój z kolacją., którą zjedliśmy ze smakiem patrząc sobie w oczy.
-Nie wierzę.- powiedziałam.
- W co? - zapytał Kuba cały czas patrząc się w moje oczy.
- W to , że jesteśmy w półfinale LM, jutro lecimy do Madrytu , siedzę przy stole z Jakubem Błaszczykowskim - spojrzałam na pierścionek - moim narzeczonym.
Kuba tylko się uśmiechną i wziął mnie na ręce, zniósł do swojej sypialni.
Zaczęliśmy się całować ,ale uprzedzam do niczego nie doszło.
Rano obudziliśmy się tacy szczęśliwi mimo wczesnej pory.
Po śniadaniu , pojechaliśmy do mnie po już wcześniej zapakowaną walizkę. O 11 stawiliśmy się pod stadionem.
Nie wierzyłam , że musimy się rozstać z chłopakami do czasu meczu. Obiecali , że przylecą na mecz.
-Kocham Cię ! - powiedziałam do Kuby i pocałowałam go.
-Będę tęsknić!
-Ja też!
W końcu i ja i Pati musieliśmy się rozstać się z naszymi narzeczonymi.
Wsiedliśmy do Busu, a potem poleciałyśmy do Madrytu.
Każda z nas gadała tylko o zbliżającym się meczu.
Podeszła do nas Violla i zrobiła z nami zdjęci na swojego Facebooka.
Na zdjęciu byłyśmy : Ja , Pati, Viola i Tolka. Tolka z Violą trzymały karteczkę z napisem " jedziemy po zwycięstwo" A my z Pati zrobiłyśmy serce z rąk.
Gdy doleciałyśmy zadzwoniłyśmy do chłopaków... przepraszam narzeczonych i rodziny by powiedzieć im , że bezpiecznie wylądowaliśmy. Stwierdziłam , ze muszę zadzwonić do ANi. W końcu trochę się działo!
-Ania? Hej! Słuchaj bo ja chciałam ci powiedzieć...że...
-Razem z Pati macie narzeczonych, finalistów LM z 2013 roku....
-Ale- zaszokowała mnie jej wiedza! Nikt nie widział.
- Ada... Ja pracuję w gazecie i to nie ważne, że w Tokyo. Zdjęcie z Tobą i Pati widać pierścionki i prasa już spekuluje...
-O kurczę to znaczy , że rodzice się dowiedzą...
Pogadałyśmy chwilę. Zameldowałyśmy się w hotelu , a że już było późno po kolacji zadzwoniłam na skypie do rodziców. Nie wiedziałam jak im to powiedzieć, ale ważne , że ode mnie a nie z gazet.
Przyjęcie nie było takie złe. Tata się nawet cieszył co zrobiło na mnie wrażenie.
Bałam się , żeby tylko brat nie zaczął jutro o tym gadać w szkole. "Hej moja siostra to narzeczona Kuby Błaszczykowskiego"
Po rozmowie zmęczona położyłam się spać. Cały czas myśląc o Kubie... ♥
-----------------------------------------
Pisała Adriana Pilska
czwartek, 1 sierpnia 2013
Rozdział 26
(Patrycja)
Następnego dnia jak zwykle razem z Łukaszem wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. Jedyną różnicą było to, że spaliśmy w końcu w mieszkaniu Łukasza. Niestety szybko musieliśmy zbierać się na trening. Nie spóźniliśmy się ani minuty, a przyjechaliśmy pół godziny wcześniej. Zdziwiło mnie to, że nie przebierając się wyszliśmy na murawę.
- O co chodzi? - spytałam Łukasza
- Zaraz zobaczysz. - odparł ciągnąc mnie za sobą
Na środku murawy w kółku stała i żeńska i męska sekcja Borussi. Pociągnięta przez Łukasza znalazłam się razem z Kubą i Adą pomiędzy naszymi kolegami i koleżankami.
- Pati wiesz o co tutaj chodzi? Co oni znowu wymyślili? - szepnęła Adriana
- Nie mam zielonego pojęcia.... - odparłam jeszcze ciszej
Nagle Łukasz uklęknął przede mną, a Kuba przed Adą. W moich oczach natychmiast pojawiły się iskierki. Chłopak spojrzał się na mnie swoimi błękitnymi oczyma i spytał:
- Patrycja wiesz, że cię kocham i myślę, że odwzajemniasz moje uczucie. Chciałbym spędzić z tobą resztę życia. Wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełeczko z pierścionkiem
- Oczywiście, że tak! - krzyknęłam uradowana rzucając się na Łukasza, podobnie zrobiła Adriana
Kiedy już się od siebie "odkleiliśmy" chłopaki włożyli nam pierścionki na palce. Były prześliczne. Zawodnicy Borussi zaczęli nam gratulować. Nie wierzyłam, że to dzieje się na prawdę. Trener szybko jednak przerwał te chwile czułości...
- No dobra koniec! Teraz czas na trening. Gramy dzisiaj mecz dziewczyny kontra chłopaki. Już, migiem idźcie się przebierać! - krzyknął z ławki rezerwowych
W szczęściu na chwilę opuściliśmy murawę. Przebraliśmy się, po czym znów zagościliśmy na zielonej trawie. Rozpoczął się mecz. Widoczne były fory ze strony chłopków, ale nie były nam potrzebne do zwycięstwa nad nimi. Miałam tego dnia szczęście strzeliłam cztery gole, a moja koleżanka Ada chociaż jest obrońcą dwa razy wpakowała piłkę do siatki. Nim się obejrzeliśmy trener zakończył mecz i zabrał nas na tak zwaną pogaduchę.
- Widziałem jak dzisiaj graliście i jestem pewien, że w półfinale Ligi Mistrzów dacie sobie świetnie radę. Zaraz ogłoszę wam pierwsze składy na mecze półfinałowe. - oznajmił spokojnie Kloppo
Ja razem z Adą byłyśmy w pierwszej jedenastce na mecz z Realem. Miałam nadzieję, że z tym zespołem również damy sobie świetnie radę. Kiedy trener wyjaśnił nam taktykę wszyscy rozeszliśmy się do domów. Łukasz poprosił mnie żebym poszła wziąć długą kąpiel, a wtedy on zrobi coś specjalnego. Tak jak kazał mój narzeczony puściłam do wanny gorącą wodę, a zaraz później znajdowałam się w jej środku. Leżąc w wannie rozmyślałam nad taktyką, którą obrał nam trener. Miałam co do niej pewne wątpliwości. Moje rozmyślania przerwał Łukasz, który zapukał w drzwi.
- Kochanie, po woli możesz wychodzić. - oznajmił oddalając się
- Dobrze! Już się zbieram! - krzyknęłam wychodząc z wanny
Szybko ubrałam się we wcześniej naszykowane rzeczy i udałam się do kuchni. Tam czekała na mnie miła niespodzianka. Mój kochany mężczyzna przygotował dla nas kolację przy świecach. Szczęście ogarnęło mnie w całości. Łukasz wstał, odsunął dla mnie krzesło po czym sam usiadł na swoje. Ten wieczór był idealny. Rozmawialiśmy o naszym związku i o przyszłości. Kiedy spożyliśmy posiłek wstaliśmy i zatraciliśmy się w gorących pocałunkach. Powoli pozbywaliśmy się z ciał naszej garderoby i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w sypialni. Ta Noc była dla nas obu wyjątkowa.
----------------
Pisała Patrycja Winiarska
Następnego dnia jak zwykle razem z Łukaszem wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. Jedyną różnicą było to, że spaliśmy w końcu w mieszkaniu Łukasza. Niestety szybko musieliśmy zbierać się na trening. Nie spóźniliśmy się ani minuty, a przyjechaliśmy pół godziny wcześniej. Zdziwiło mnie to, że nie przebierając się wyszliśmy na murawę.
- O co chodzi? - spytałam Łukasza
- Zaraz zobaczysz. - odparł ciągnąc mnie za sobą
Na środku murawy w kółku stała i żeńska i męska sekcja Borussi. Pociągnięta przez Łukasza znalazłam się razem z Kubą i Adą pomiędzy naszymi kolegami i koleżankami.
- Pati wiesz o co tutaj chodzi? Co oni znowu wymyślili? - szepnęła Adriana
- Nie mam zielonego pojęcia.... - odparłam jeszcze ciszej
Nagle Łukasz uklęknął przede mną, a Kuba przed Adą. W moich oczach natychmiast pojawiły się iskierki. Chłopak spojrzał się na mnie swoimi błękitnymi oczyma i spytał:
- Patrycja wiesz, że cię kocham i myślę, że odwzajemniasz moje uczucie. Chciałbym spędzić z tobą resztę życia. Wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełeczko z pierścionkiem
- Oczywiście, że tak! - krzyknęłam uradowana rzucając się na Łukasza, podobnie zrobiła Adriana
Kiedy już się od siebie "odkleiliśmy" chłopaki włożyli nam pierścionki na palce. Były prześliczne. Zawodnicy Borussi zaczęli nam gratulować. Nie wierzyłam, że to dzieje się na prawdę. Trener szybko jednak przerwał te chwile czułości...
- No dobra koniec! Teraz czas na trening. Gramy dzisiaj mecz dziewczyny kontra chłopaki. Już, migiem idźcie się przebierać! - krzyknął z ławki rezerwowych
W szczęściu na chwilę opuściliśmy murawę. Przebraliśmy się, po czym znów zagościliśmy na zielonej trawie. Rozpoczął się mecz. Widoczne były fory ze strony chłopków, ale nie były nam potrzebne do zwycięstwa nad nimi. Miałam tego dnia szczęście strzeliłam cztery gole, a moja koleżanka Ada chociaż jest obrońcą dwa razy wpakowała piłkę do siatki. Nim się obejrzeliśmy trener zakończył mecz i zabrał nas na tak zwaną pogaduchę.
- Widziałem jak dzisiaj graliście i jestem pewien, że w półfinale Ligi Mistrzów dacie sobie świetnie radę. Zaraz ogłoszę wam pierwsze składy na mecze półfinałowe. - oznajmił spokojnie Kloppo
Ja razem z Adą byłyśmy w pierwszej jedenastce na mecz z Realem. Miałam nadzieję, że z tym zespołem również damy sobie świetnie radę. Kiedy trener wyjaśnił nam taktykę wszyscy rozeszliśmy się do domów. Łukasz poprosił mnie żebym poszła wziąć długą kąpiel, a wtedy on zrobi coś specjalnego. Tak jak kazał mój narzeczony puściłam do wanny gorącą wodę, a zaraz później znajdowałam się w jej środku. Leżąc w wannie rozmyślałam nad taktyką, którą obrał nam trener. Miałam co do niej pewne wątpliwości. Moje rozmyślania przerwał Łukasz, który zapukał w drzwi.
- Kochanie, po woli możesz wychodzić. - oznajmił oddalając się
- Dobrze! Już się zbieram! - krzyknęłam wychodząc z wanny
Szybko ubrałam się we wcześniej naszykowane rzeczy i udałam się do kuchni. Tam czekała na mnie miła niespodzianka. Mój kochany mężczyzna przygotował dla nas kolację przy świecach. Szczęście ogarnęło mnie w całości. Łukasz wstał, odsunął dla mnie krzesło po czym sam usiadł na swoje. Ten wieczór był idealny. Rozmawialiśmy o naszym związku i o przyszłości. Kiedy spożyliśmy posiłek wstaliśmy i zatraciliśmy się w gorących pocałunkach. Powoli pozbywaliśmy się z ciał naszej garderoby i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w sypialni. Ta Noc była dla nas obu wyjątkowa.
----------------
Pisała Patrycja Winiarska
środa, 31 lipca 2013
Rozdział 25
(Adriana)
Rano obudził mnie budzik.
-A więc to tak czujesz się na kacu- zapytałam samą siebie w myślach
-Ada??- zapytał Kuba- Co się wczoraj działo?
-Kuba nie mam pojęcia, ale wiem tyle , że zaraz mam trening.
-To ja współczuję, ale idę spać.
-Dzięki wiesz...- powiedziałam i poszłam pod zimny prysznic.
Wyszłam z łazienki i dostałam sms-a
"Hej! Jak tam? Bo po wczorajszym jeżeli wypiłaś tyle co Łukasz i wstałaś to gratulacje! :D
Podjechać po Ciebie"
To była Patrycja.
" A nic nie mów. Kuba jeszcze sobie śpi a ja już na nogach. Strach treningu! Nadzieja tylko taka , że nasz Kloppo tez coś wypił :D Okej podjedź za 10 minut. Dzięki!"
Spakowałam torbę, wypiłam sok i zeszłam pod blok gdzie czekała Patrycja.
-Hej.- krzyknęła
-Specjalnie to zrobiłaś? Ciszej człowieku!- uśmiechnęłam się i wsiadłam do jej auta.
Po kilku minutach byliśmy na stadionie. Poszłyśmy do szatni, było tam jak nigdy bardzo cicho.
Bez słowa przebrałyśmy się i wyszłyśmy na murawę.
Niestety , trener chyba wypił jednego drinka i to z taką ilością soku, że dziś był idealnie wypoczęty.
-Od dziś będę piła tyle co on na imprezach- powiedziałam Patrycji , gdy robiłyśmy piąte kółeczko.
Na 10 z murawy zbiegła Katy , której zrobiło się nie dobrze.
Zaczęliśmy treningi z piłkami.
-Pati, co się wczoraj działo?- zapytałam
-Śpiący na stojąco Marco, Potem Wy : Ty, Łukasz, Kuba, Katy.
-Co my?
- Poszłam szukać Łukasza i znalazłam Was. Ojo co wy piliście?
-Gdybym ja to wiedziała....
Rozegraliśmy, krótki meczyk. Dlaczego krótki? Bo kolejna z nas szybko zbiegła z murawy.
-Dobra kończmy to bo niedługo nic z Was nie zostanie - powiedział "Kloppo"
-Dziękujemy- powiedziałyśmy chórem i zeszłyśmy z murawy, ale nie do szatni, a do ... Łazienki.
- To co wyskoczymy na miasto? -zapytała Pati odwożąc mnie do domu.
-Na pewno... Teraz to ja chcę SPAĆ! Dzięki za podwózkę - powiedziałam i wyszłam z auta.
-Teraz twoja kolej! - na powitanie odparłam Kubie.
-O nie... Ostanie czego dziś chcę to trening....
-Przykro mi... - dałam mu buziaka
-Zrobiłem pomidorówkę! - pochwalił się Kuba.
-To ty umiesz gotować? -zapytałam zdziwiona
-Zadzwoniłem do babci i dała mi przepis... ale nie wiem co z tego będzie.
Kuba rozlał zupę do miseczek i musze powiedzieć, że ta zupa była zjadliwa.
Potem przygotował się i poszedł na trening.
Ja położyłam się do łóżka i postanowiłam spać!
nagle obudził mnie telefon
-Ada!!! Znaleźli ich! Złapali!!- krzyczała Patrycja do telefonu
-Ciszej! Kto? Kogo?
-Zamknęli tych złodziei, okazało się , że to nie ich pierwsze włamanie. Słuchaj, byłam na policji , wzięłam też rzeczy i już z Łukaszem jestem u niego w domu, właśnie podjadę i oddam Ci kluczę do domu Kuby, ok?
-No ok... - powiedziałam i dalej położyłam się spać. Po 20 minutach w moich drzwiach stała Patrycja.
-Masz! dziękujemy, ale ja już będę spadać bo widzę, że ty byś sobie pospała....
-No, dzięki, Do jutra, bye!
-Bye!
I tym razem , gdy się położyłam to mogłam pospać z godzinkę! Przyszedł zmęczony Kuba.
-Hej!- dął mi buziaka.
-No hej, hej!
-Co tak szczęśliwa, lepiej Ci?
-Nie... Znaleźli tych włamywaczów.
-Naprawdę?
-Tak, tu masz klucze do domu, Pati przetransportowała już Łukasz do domu.
-Temu to dobrze... ma wolne, brak treningów...
Wieczorem zamówiliśmy pizze. Położyliśmy się spać o 20. By kolejnego dnia znów być w pełni sił!
-----------------
Pisała Adriana Pilska
Rano obudził mnie budzik.
-A więc to tak czujesz się na kacu- zapytałam samą siebie w myślach
-Ada??- zapytał Kuba- Co się wczoraj działo?
-Kuba nie mam pojęcia, ale wiem tyle , że zaraz mam trening.
-To ja współczuję, ale idę spać.
-Dzięki wiesz...- powiedziałam i poszłam pod zimny prysznic.
Wyszłam z łazienki i dostałam sms-a
"Hej! Jak tam? Bo po wczorajszym jeżeli wypiłaś tyle co Łukasz i wstałaś to gratulacje! :D
Podjechać po Ciebie"
To była Patrycja.
" A nic nie mów. Kuba jeszcze sobie śpi a ja już na nogach. Strach treningu! Nadzieja tylko taka , że nasz Kloppo tez coś wypił :D Okej podjedź za 10 minut. Dzięki!"
Spakowałam torbę, wypiłam sok i zeszłam pod blok gdzie czekała Patrycja.
-Hej.- krzyknęła
-Specjalnie to zrobiłaś? Ciszej człowieku!- uśmiechnęłam się i wsiadłam do jej auta.
Po kilku minutach byliśmy na stadionie. Poszłyśmy do szatni, było tam jak nigdy bardzo cicho.
Bez słowa przebrałyśmy się i wyszłyśmy na murawę.
Niestety , trener chyba wypił jednego drinka i to z taką ilością soku, że dziś był idealnie wypoczęty.
-Od dziś będę piła tyle co on na imprezach- powiedziałam Patrycji , gdy robiłyśmy piąte kółeczko.
Na 10 z murawy zbiegła Katy , której zrobiło się nie dobrze.
Zaczęliśmy treningi z piłkami.
-Pati, co się wczoraj działo?- zapytałam
-Śpiący na stojąco Marco, Potem Wy : Ty, Łukasz, Kuba, Katy.
-Co my?
- Poszłam szukać Łukasza i znalazłam Was. Ojo co wy piliście?
-Gdybym ja to wiedziała....
Rozegraliśmy, krótki meczyk. Dlaczego krótki? Bo kolejna z nas szybko zbiegła z murawy.
-Dobra kończmy to bo niedługo nic z Was nie zostanie - powiedział "Kloppo"
-Dziękujemy- powiedziałyśmy chórem i zeszłyśmy z murawy, ale nie do szatni, a do ... Łazienki.
- To co wyskoczymy na miasto? -zapytała Pati odwożąc mnie do domu.
-Na pewno... Teraz to ja chcę SPAĆ! Dzięki za podwózkę - powiedziałam i wyszłam z auta.
-Teraz twoja kolej! - na powitanie odparłam Kubie.
-O nie... Ostanie czego dziś chcę to trening....
-Przykro mi... - dałam mu buziaka
-Zrobiłem pomidorówkę! - pochwalił się Kuba.
-To ty umiesz gotować? -zapytałam zdziwiona
-Zadzwoniłem do babci i dała mi przepis... ale nie wiem co z tego będzie.
Kuba rozlał zupę do miseczek i musze powiedzieć, że ta zupa była zjadliwa.
Potem przygotował się i poszedł na trening.
Ja położyłam się do łóżka i postanowiłam spać!
nagle obudził mnie telefon
-Ada!!! Znaleźli ich! Złapali!!- krzyczała Patrycja do telefonu
-Ciszej! Kto? Kogo?
-Zamknęli tych złodziei, okazało się , że to nie ich pierwsze włamanie. Słuchaj, byłam na policji , wzięłam też rzeczy i już z Łukaszem jestem u niego w domu, właśnie podjadę i oddam Ci kluczę do domu Kuby, ok?
-No ok... - powiedziałam i dalej położyłam się spać. Po 20 minutach w moich drzwiach stała Patrycja.
-Masz! dziękujemy, ale ja już będę spadać bo widzę, że ty byś sobie pospała....
-No, dzięki, Do jutra, bye!
-Bye!
I tym razem , gdy się położyłam to mogłam pospać z godzinkę! Przyszedł zmęczony Kuba.
-Hej!- dął mi buziaka.
-No hej, hej!
-Co tak szczęśliwa, lepiej Ci?
-Nie... Znaleźli tych włamywaczów.
-Naprawdę?
-Tak, tu masz klucze do domu, Pati przetransportowała już Łukasz do domu.
-Temu to dobrze... ma wolne, brak treningów...
Wieczorem zamówiliśmy pizze. Położyliśmy się spać o 20. By kolejnego dnia znów być w pełni sił!
-----------------
Pisała Adriana Pilska
wtorek, 30 lipca 2013
Rozdział 24
(Patrycja)
Wszyscy pojechaliśmy do klubu, by świętować wielką wygraną. W końcu MY DZIEWCZYNY dokonałyśmy czegoś niemożliwego. Na imprezie byli wszyscy i dziewczyny i chłopaki wraz z trenerem i sztabem szkoleniowym. Bardzo długo tańczyliśmy. Po godzinie 22:00 pojawił się alkohol. Nie miałam zamiaru teraz pić, bo wiedziałam czym to grozi na treningu.. Wszyscy oprócz mnie chodzili z kieliszkami i szklankami napełnionymi procentami. Bałam się o Łukasza, nie chciałam żeby znowu na kolejnej imprezie się upił. Postanowiłam do niego podejść i czymś go zająć byle by tylko nie zatapiał swoich ust w przeźroczystej cieczy.
- Łukasz? Chodź potańczyć. - przytuliłam się do niego
- Nie chce mi się, teraz chce się napić. - oznajmił po czym zamówił kolejną porcję wódki
- Ej, nie pij proszę cię! - złapałam go za rękę
- Pati, wygrałyście, trzeba świętować! - krzyknął i pocałował mnie w usta
- Chodź potańczyć.. - nie ugięłam się i dalej napierałam
- Kochana, idź do Marco lub Ikay'a oni na pewno dotrzymają ci towarzystwa. - pokazał palcem na siedzących w rogu lokalu chłopaków
- Niech ci będzie, ale proszę nie pij za dużo... - wymusiłam uśmiech
- Obiecuję. Nie martw się o mnie. - pocałował mnie w policzek
Zrezygnowana udałam się w kierunku Marco. Nawet nie zdążyłam do niego dojść, bo kiedy chłopak tylko zobaczył mnie na horyzoncie, podszedł do mnie chwiejnym krokiem i zaciągnął na parkiet.
- Marco! Ja muszę pilnować Łukasza! - krzyknęłam, ale chłopak nadal trzymał mnie w mocnym uścisku
- Spokojnie, to nie jest dziecko! - uspakajał mnie, ale na marne
Wtedy poddałam się i poczęłam ruszać się w rytm muzyki. Z minuty na minutę coraz lepiej czułam się w towarzystwie pomocnika. Nie zwracałam uwagi na Łukasza, gdy nagle usłyszałam krzyki dochodzące z baru.
"Co się tam do diaska dzieje?!" - pomyślałam, chciałam się jakoś wyrwać Reusowi. Na marne. Po chwili zauważyłam, że chłopak śpi na stojąco.
"O Boże, a myślałam, że takie akcje to tylko w filmach..." - zakpiłam
W rytmie muzyki szłam w kierunku Ikay'a. Ten szybko podbiegł do mnie i zdjął z moich barków piłkarza. Kiedy byłam już "wolna" szybko pognałam w stronę baru. Tam niestety zauważyłam nachlanego w trupa Łukasza i Kubę, ale też Adę i Kate. Bardzo zdziwił mnie ten widok, bo jeszcze nigdy w życiu nie widziałam kogoś tak nachlanego! Wkroczyłam do akcji. Wzięłam Łukasza za rękę i udałam się z nim w stronę wyjścia.
- Eeee.... Kochana? Gdzie mnie zabierasz? - spytał opierając się o mnie
- Do domu! - zaczęłam - I nie ma żadnego "ale"! Idziemy i koniec kropka! - krzyknęłam zdenerwowana
- Taka fajna zabawa, a ty mnie do domu zabierasz?! - spytał "odklejając" się ode mnie
- Tak, właśnie tak. Zaraz idziemy spać! - powiedziałam otwierając drzwi
- Aaa.. To zmienia postać rzeczy.! - ucieszył się
- Tylko, że ty idziesz spać do pokoju Kuby, a ja do pokoju gościnnego kochanie. - jego mina od razu spochmurniała - A co ty myślałeś, że będziesz w TAKIM stanie ze mną spać? O nie, nie, nie kochaniutki.
- Ale.. - nie dane mu było dokończyć
- Nie ma żadnego "ale"! Dobrej nocy życzę! - zamknęłam drzwi od pokoju gościnnego
Łukasz jeszcze chwilę marudził pod drzwiami, ale na moje szczęście w końcu zrezygnował i poszedł do siebie. Ja wzięłam szybki prysznic, po czym wskoczyłam do wielkiego wyrka. Byłam tak zmęczona emocjami z meczu i imprezy, że w mgnieniu oka odpłynęłam do krainy Morfeusza.
---------
Pisała Patrycja Winiarska
Wszyscy pojechaliśmy do klubu, by świętować wielką wygraną. W końcu MY DZIEWCZYNY dokonałyśmy czegoś niemożliwego. Na imprezie byli wszyscy i dziewczyny i chłopaki wraz z trenerem i sztabem szkoleniowym. Bardzo długo tańczyliśmy. Po godzinie 22:00 pojawił się alkohol. Nie miałam zamiaru teraz pić, bo wiedziałam czym to grozi na treningu.. Wszyscy oprócz mnie chodzili z kieliszkami i szklankami napełnionymi procentami. Bałam się o Łukasza, nie chciałam żeby znowu na kolejnej imprezie się upił. Postanowiłam do niego podejść i czymś go zająć byle by tylko nie zatapiał swoich ust w przeźroczystej cieczy.
- Łukasz? Chodź potańczyć. - przytuliłam się do niego
- Nie chce mi się, teraz chce się napić. - oznajmił po czym zamówił kolejną porcję wódki
- Ej, nie pij proszę cię! - złapałam go za rękę
- Pati, wygrałyście, trzeba świętować! - krzyknął i pocałował mnie w usta
- Chodź potańczyć.. - nie ugięłam się i dalej napierałam
- Kochana, idź do Marco lub Ikay'a oni na pewno dotrzymają ci towarzystwa. - pokazał palcem na siedzących w rogu lokalu chłopaków
- Niech ci będzie, ale proszę nie pij za dużo... - wymusiłam uśmiech
- Obiecuję. Nie martw się o mnie. - pocałował mnie w policzek
Zrezygnowana udałam się w kierunku Marco. Nawet nie zdążyłam do niego dojść, bo kiedy chłopak tylko zobaczył mnie na horyzoncie, podszedł do mnie chwiejnym krokiem i zaciągnął na parkiet.
- Marco! Ja muszę pilnować Łukasza! - krzyknęłam, ale chłopak nadal trzymał mnie w mocnym uścisku
- Spokojnie, to nie jest dziecko! - uspakajał mnie, ale na marne
Wtedy poddałam się i poczęłam ruszać się w rytm muzyki. Z minuty na minutę coraz lepiej czułam się w towarzystwie pomocnika. Nie zwracałam uwagi na Łukasza, gdy nagle usłyszałam krzyki dochodzące z baru.
"Co się tam do diaska dzieje?!" - pomyślałam, chciałam się jakoś wyrwać Reusowi. Na marne. Po chwili zauważyłam, że chłopak śpi na stojąco.
"O Boże, a myślałam, że takie akcje to tylko w filmach..." - zakpiłam
W rytmie muzyki szłam w kierunku Ikay'a. Ten szybko podbiegł do mnie i zdjął z moich barków piłkarza. Kiedy byłam już "wolna" szybko pognałam w stronę baru. Tam niestety zauważyłam nachlanego w trupa Łukasza i Kubę, ale też Adę i Kate. Bardzo zdziwił mnie ten widok, bo jeszcze nigdy w życiu nie widziałam kogoś tak nachlanego! Wkroczyłam do akcji. Wzięłam Łukasza za rękę i udałam się z nim w stronę wyjścia.
- Eeee.... Kochana? Gdzie mnie zabierasz? - spytał opierając się o mnie
- Do domu! - zaczęłam - I nie ma żadnego "ale"! Idziemy i koniec kropka! - krzyknęłam zdenerwowana
- Taka fajna zabawa, a ty mnie do domu zabierasz?! - spytał "odklejając" się ode mnie
- Tak, właśnie tak. Zaraz idziemy spać! - powiedziałam otwierając drzwi
- Aaa.. To zmienia postać rzeczy.! - ucieszył się
- Tylko, że ty idziesz spać do pokoju Kuby, a ja do pokoju gościnnego kochanie. - jego mina od razu spochmurniała - A co ty myślałeś, że będziesz w TAKIM stanie ze mną spać? O nie, nie, nie kochaniutki.
- Ale.. - nie dane mu było dokończyć
- Nie ma żadnego "ale"! Dobrej nocy życzę! - zamknęłam drzwi od pokoju gościnnego
Łukasz jeszcze chwilę marudził pod drzwiami, ale na moje szczęście w końcu zrezygnował i poszedł do siebie. Ja wzięłam szybki prysznic, po czym wskoczyłam do wielkiego wyrka. Byłam tak zmęczona emocjami z meczu i imprezy, że w mgnieniu oka odpłynęłam do krainy Morfeusza.
---------
Pisała Patrycja Winiarska
poniedziałek, 29 lipca 2013
Rozdział 23
(Adriana)
Wstałam wypoczęta, pomimo wczorajszego treningu w deszczu i błocie.
-Śniadanie! - usłyszałam głos Kuby , który wszedł do sypialni z tacką.
-Kolejny pożywny posiłek? - puściłam mu oczku.
-Oczywiście.
-Dziękuję ! Zjesz ze mną?
-Ja dziś nie pokonuje zawodniczek z Schalke
-A ja nie mam na celu zatrzymać ich wielkością ciała! Zobacz ile tego zrobiłeś! W życiu tyle nie zjem! Siadaj to i jemy!
No i zjadaliśmy sobie śniadanko, obejrzeliśmy wiadomości w TV i zaczęłam się zbierać na stadion.
-Będziesz? - zapytałam patrząc w jego oczy.
-Oczywiście!- powiedział i przytulił mnie tak mocno jak nigdy
Uśmiechnęłam się i wzięłam kluczyki do samochodu.
Spakowałam torbę do bagażnika, usiadłam za kierownicą i ruszyłam w stronę naszego stadionu.
Zaparkowałam , zabrałam torbę i poszłam do szatni gdzie były już dziewczyny.
-Hej!- krzyknęłam z radością, by zmotywować dziewczyny. Niektóre z nich miały dziwne miny.
-A wy co takie humorki różne macie?- zapytałam
-Zobacz na wyjściową 11 , trener ją zmienił od wczoraj.
Skierowałam się na listę wszystko było w miarę okej, Pati w ataku... Zmiana była na linii pomocy brak Reni, no ale to normalne, no i...
Gdy to zobaczyłam skierowałam się w stronę pokoju Kloppa.
-Co się stało?- zapytał
-Dlaczego nie jestem w 11? - spytałam zdezorientowana
-Spokojnie, byłaś w szpitalu, Potem ten atak duszności. Ale planuje zmianę w drugiej połowie.
-Ale..- chciałam się kłócić, ale po pierwsze to nie mój charakter ,a po drugie jak Klopp coś zdecyduje, to zmiany decyzji nie ma.
Poszłam do szatni przebrałam się i razem z dziewczynami wyszłyśmy na "rozruch" . Wróciliśmy do szatni włączyliśmy muzykę w słuchawkach. Z każdą chwilą coraz bardziej rozumiałam "Kloppo" no w końcu byłam na tylko jednym treningu od dawna... Ale ja mam tak, że jeżeli trener mnie nie wystawiał w pierwszym składzie, gdy już wejdę na boisko chce mu pokazać jak bardzo się mylił i ile stracił, i nie miałam tak tylko w BVB, robiłam tak już od czasów szkolnych.
Siedzieliśmy i gadaliśmy w szatni - ZNOWU!
O 16 wyszliśmy z szatni, zestresowane , ale z motywacją , że przecież my jesteśmy BVB ! i Gramy z SCHALKE! W ĆWIERĆFINALE LIGI MISTRZÓW!
Usiadłam z resztą na ławce rezerwowych. Chyba jak każda zawodniczka nie przepadałam z tym miejscem.
Mecz się rozpoczął. Już w 5 minucie gry miałyśmy szanse by prowadzić 1:0, jednak bramkarka miała przy tej sytuacji trochę szczęścia i nadal utrzymał się wynik 0:0.
Zawodniczki drużyny gości miały "charakterek" więc faulowały nas bez skrupułów. Sypały się żółte kartki, ale jeszcze żadna z nich nie wyleciała z boiska. Z ławki rezerwowych można zobaczyć jak takie sytuacje przeżywa nasz trener. To niesamowite ile dla niego znaczy piłka nożna i ile emocji mu daje.
Sędzia zagwizdał i z resztą zespołu zeszliśmy do szatni.
-Prawda jest taka dziewczyny!- zaczął trener.-Jesteśmy dobrzy w obronie , ale ONE TEŻ. Musimy wzmocnić atak.
Gdy to usłyszałam pomyślałam tylko, że mogę się pożegnać z grą w tym meczu.
-Na boisku zmienimy tak. Pati zostaje ale dochodzi Floorka. Z obrony ściągnę Viollę i Karmen a wejdzie ..- popatrzył na mnie- ...Ada.
Podniosłam wzrok na trenera. Uśmiechnęłam się tylko. zaczęliśmy wychodzić
-Nie zawiodę trenera.- powiedziałam do niego
-Ja myślę!- powiedział szczęśliwy jak ja Jurgen.
Wyszliśmy na boisko. Poczułam znowu, że jestem tam gdzie powinnam. Zaczęło się!
Tak jak myślał trener, Schalke nie zmieniło składu , bo było pewne, że skupimy się na obronie .
Zaczęłyśmy sobie podawać, było świetnie nie wiedziałyśmy tylko czemu nadal nie prowadzimy.
Jednak w 82 minucie był rzut rożny dla nas, każda z nas poszła do przodu , by walczyć!
I udało się! Nie wiedziałam jak , ale poczułam tylko piłkę na mojej głowie , nie myślałam wiele, ważne było to , że piłka wpadła do siatki i prowadziłyśmy z Schalke 1:0 . Bramkę zadedykowałam kochanemu bratu i dziadku jedynym fanom BVB poza mną w mojej rodzinie, dodatkowo to oni mnie
wspierali , gdy chodziłam na treningi w Polsce, tylko Oni. Próbowałyśmy jeszcze strzelić bramkę , ale zostałyśmy przy wyniku 1:0 dla nas.
Sędzia zagwizdał po 2 doliczonych minutach. Na trybunach - Szaleństwo, BVB pokonuje Schalke 04 w pierwszym meczu ćwierćfinału. Po podziękowaniu naszym niesamowitym kibicom , którzy w Borussi są nie wątpliwie Najlepsi udaliśmy się do szatni!
Tam śpiewów i radości nie było końca. Wyszliśmy z szatni i to było niesamowite , gdy można było usłyszeć nazwę swojego klubu , swoje nazwisko, a do tego widzieć uśmiech na twarzy kibiców.
W miejscu gdzie zawsze czekali na mnie i Patrycje nasi niesamowici , najlepsi kibice.
- O nie , Pati patrz! - zaczęłam się śmiać widząc znowu ten transparent co wtedy kilka dni temu był w kuchni Patrycji.
Puścili transparent, pobiegłam do Kuby , uwiesiłam mu się na szyi, ten postawił mnie, wizą na ręce i zaczął mną podrzucać
-Kuba! Wariacie.- krzyczałam
Postawił mnie.
-Ale nam się obrońcy rozstrzelali !- powiedział Kuba do Patrycji - najpierw Łukasza potem Ada.
-Teraz nasza kolej -zaśmiała się Pati.
-NO i dobrze. My wszystkiego sami nie strzelimy , co nie Ada? - spytał się roześmiany Piszczek.
-Właśnie! Do roboty!
Szczęśliwi poszliśmy do reszty drużyny, Pojechaliśmy świętować.
Tym razem i ja nie odmówiłam "kapki" alkoholu. Wszystkich odwieźć musiała w takim razie taxówka .
W domu poszłam od razu pod prysznic. Nie mogłam zasnąć, nie byłam aż tak pijana ,a emocje trzymały mnie cały czas.
- Nie śpisz?- spytał Kuba
-Nie. Jakoś tak nie mogę.
-Najlepszy obrońca w Europie nie może zasnąć?
-HHMM... nie wiem , czekaj zadzwonię do Łukasza i zapytam się czy śpi- zaczęłam się śmiać.
Ten jednak zamkną moje usta pocałunkiem. Było niesamowicie. Zgasiliśmy światło i w końcu udało mi się zasnąć!
---------------
Pisała Adriana Pilska
Wstałam wypoczęta, pomimo wczorajszego treningu w deszczu i błocie.
-Śniadanie! - usłyszałam głos Kuby , który wszedł do sypialni z tacką.
-Kolejny pożywny posiłek? - puściłam mu oczku.
-Oczywiście.
-Dziękuję ! Zjesz ze mną?
-Ja dziś nie pokonuje zawodniczek z Schalke
-A ja nie mam na celu zatrzymać ich wielkością ciała! Zobacz ile tego zrobiłeś! W życiu tyle nie zjem! Siadaj to i jemy!
No i zjadaliśmy sobie śniadanko, obejrzeliśmy wiadomości w TV i zaczęłam się zbierać na stadion.
-Będziesz? - zapytałam patrząc w jego oczy.
-Oczywiście!- powiedział i przytulił mnie tak mocno jak nigdy
Uśmiechnęłam się i wzięłam kluczyki do samochodu.
Spakowałam torbę do bagażnika, usiadłam za kierownicą i ruszyłam w stronę naszego stadionu.
Zaparkowałam , zabrałam torbę i poszłam do szatni gdzie były już dziewczyny.
-Hej!- krzyknęłam z radością, by zmotywować dziewczyny. Niektóre z nich miały dziwne miny.
-A wy co takie humorki różne macie?- zapytałam
-Zobacz na wyjściową 11 , trener ją zmienił od wczoraj.
Skierowałam się na listę wszystko było w miarę okej, Pati w ataku... Zmiana była na linii pomocy brak Reni, no ale to normalne, no i...
Gdy to zobaczyłam skierowałam się w stronę pokoju Kloppa.
-Co się stało?- zapytał
-Dlaczego nie jestem w 11? - spytałam zdezorientowana
-Spokojnie, byłaś w szpitalu, Potem ten atak duszności. Ale planuje zmianę w drugiej połowie.
-Ale..- chciałam się kłócić, ale po pierwsze to nie mój charakter ,a po drugie jak Klopp coś zdecyduje, to zmiany decyzji nie ma.
Poszłam do szatni przebrałam się i razem z dziewczynami wyszłyśmy na "rozruch" . Wróciliśmy do szatni włączyliśmy muzykę w słuchawkach. Z każdą chwilą coraz bardziej rozumiałam "Kloppo" no w końcu byłam na tylko jednym treningu od dawna... Ale ja mam tak, że jeżeli trener mnie nie wystawiał w pierwszym składzie, gdy już wejdę na boisko chce mu pokazać jak bardzo się mylił i ile stracił, i nie miałam tak tylko w BVB, robiłam tak już od czasów szkolnych.
Siedzieliśmy i gadaliśmy w szatni - ZNOWU!
O 16 wyszliśmy z szatni, zestresowane , ale z motywacją , że przecież my jesteśmy BVB ! i Gramy z SCHALKE! W ĆWIERĆFINALE LIGI MISTRZÓW!
Usiadłam z resztą na ławce rezerwowych. Chyba jak każda zawodniczka nie przepadałam z tym miejscem.
Mecz się rozpoczął. Już w 5 minucie gry miałyśmy szanse by prowadzić 1:0, jednak bramkarka miała przy tej sytuacji trochę szczęścia i nadal utrzymał się wynik 0:0.
Zawodniczki drużyny gości miały "charakterek" więc faulowały nas bez skrupułów. Sypały się żółte kartki, ale jeszcze żadna z nich nie wyleciała z boiska. Z ławki rezerwowych można zobaczyć jak takie sytuacje przeżywa nasz trener. To niesamowite ile dla niego znaczy piłka nożna i ile emocji mu daje.
Sędzia zagwizdał i z resztą zespołu zeszliśmy do szatni.
-Prawda jest taka dziewczyny!- zaczął trener.-Jesteśmy dobrzy w obronie , ale ONE TEŻ. Musimy wzmocnić atak.
Gdy to usłyszałam pomyślałam tylko, że mogę się pożegnać z grą w tym meczu.
-Na boisku zmienimy tak. Pati zostaje ale dochodzi Floorka. Z obrony ściągnę Viollę i Karmen a wejdzie ..- popatrzył na mnie- ...Ada.
Podniosłam wzrok na trenera. Uśmiechnęłam się tylko. zaczęliśmy wychodzić
-Nie zawiodę trenera.- powiedziałam do niego
-Ja myślę!- powiedział szczęśliwy jak ja Jurgen.
Wyszliśmy na boisko. Poczułam znowu, że jestem tam gdzie powinnam. Zaczęło się!
Tak jak myślał trener, Schalke nie zmieniło składu , bo było pewne, że skupimy się na obronie .
Zaczęłyśmy sobie podawać, było świetnie nie wiedziałyśmy tylko czemu nadal nie prowadzimy.
Jednak w 82 minucie był rzut rożny dla nas, każda z nas poszła do przodu , by walczyć!
I udało się! Nie wiedziałam jak , ale poczułam tylko piłkę na mojej głowie , nie myślałam wiele, ważne było to , że piłka wpadła do siatki i prowadziłyśmy z Schalke 1:0 . Bramkę zadedykowałam kochanemu bratu i dziadku jedynym fanom BVB poza mną w mojej rodzinie, dodatkowo to oni mnie
wspierali , gdy chodziłam na treningi w Polsce, tylko Oni. Próbowałyśmy jeszcze strzelić bramkę , ale zostałyśmy przy wyniku 1:0 dla nas.
Sędzia zagwizdał po 2 doliczonych minutach. Na trybunach - Szaleństwo, BVB pokonuje Schalke 04 w pierwszym meczu ćwierćfinału. Po podziękowaniu naszym niesamowitym kibicom , którzy w Borussi są nie wątpliwie Najlepsi udaliśmy się do szatni!
Tam śpiewów i radości nie było końca. Wyszliśmy z szatni i to było niesamowite , gdy można było usłyszeć nazwę swojego klubu , swoje nazwisko, a do tego widzieć uśmiech na twarzy kibiców.
W miejscu gdzie zawsze czekali na mnie i Patrycje nasi niesamowici , najlepsi kibice.
- O nie , Pati patrz! - zaczęłam się śmiać widząc znowu ten transparent co wtedy kilka dni temu był w kuchni Patrycji.
Puścili transparent, pobiegłam do Kuby , uwiesiłam mu się na szyi, ten postawił mnie, wizą na ręce i zaczął mną podrzucać
-Kuba! Wariacie.- krzyczałam
Postawił mnie.
-Ale nam się obrońcy rozstrzelali !- powiedział Kuba do Patrycji - najpierw Łukasza potem Ada.
-Teraz nasza kolej -zaśmiała się Pati.
-NO i dobrze. My wszystkiego sami nie strzelimy , co nie Ada? - spytał się roześmiany Piszczek.
-Właśnie! Do roboty!
Szczęśliwi poszliśmy do reszty drużyny, Pojechaliśmy świętować.
Tym razem i ja nie odmówiłam "kapki" alkoholu. Wszystkich odwieźć musiała w takim razie taxówka .
W domu poszłam od razu pod prysznic. Nie mogłam zasnąć, nie byłam aż tak pijana ,a emocje trzymały mnie cały czas.
- Nie śpisz?- spytał Kuba
-Nie. Jakoś tak nie mogę.
-Najlepszy obrońca w Europie nie może zasnąć?
-HHMM... nie wiem , czekaj zadzwonię do Łukasza i zapytam się czy śpi- zaczęłam się śmiać.
Ten jednak zamkną moje usta pocałunkiem. Było niesamowicie. Zgasiliśmy światło i w końcu udało mi się zasnąć!
---------------
Pisała Adriana Pilska
niedziela, 28 lipca 2013
Rozdział 22
(Patrycja)
- Pati? Widziałaś gdzieś moją torbę z ciuchami? - spytał Łukasz przecierając oczy
- Tak, jest w przed pokoju. Przynieść ci ją? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Nie! Jest za ciężka. - podniósł się z łóżka i skierował na korytarz
- Rób jak uważasz... - poddałam się z powrotem opadając na łóżko
- Już mam! - krzyknął uradowany znaleziskiem - A tobie radzę też wstawać, za pół godziny musisz być na treningu. Chyba wiesz czym grozi spóźnienie?
- O kurde! - zakrzyknęłam gwałtownie podnosząc się z łóżka
Korytarzem pognałam do łazienki, szybko wzięłam prysznic i migiem się ubrałam. Kiedy weszłam do kuchni ujrzałam gotowe śniadanie. Łukasz siedział przy stole i na mnie czekał.
- Zrobiłem je specjalnie dla ciebie. - uśmiechnął się
- Dziękuję, tylko szkoda, że się śpieszę... - zrezygnowana usiadłam na krześle obok chłopaka
- Oj spokojnie, jakoś cię wytłumaczę. - przytulił mnie i pocałował w policzek
- No dobrze, to.. Jedzmy. - spojrzałam w jego błękitne tęczówki
Po śniadaniu wyszliśmy z domu i wybraliśmy się w stronę stadionu. Ja, jak zwykle poszłam do szatni, a Łukasz na trybuny. Zdziwił mnie fakt, iż w szatni nie było dziewczyn. Po chwili namysłu przebrałam się i wyszłam na murawę. Tam też nie spostrzegłam żadnej z moich klubowych koleżanek.
"Gdzie je wcięło?!" - pomyślałam
- Pati! Chodź! Chyba wiem gdzie one są. - powiedział Łukasz biorąc mnie za rękę
- No dobrze, więc prowadź. - rzekłam lekko się uśmiechając
Obrońca wyprowadził mnie ze stadionu. Szliśmy dość długo, krętymi ulicami, aż w końcu znaleźliśmy dziewczyny i trenera. Okazało się, że wybrali się na pobliskie boisko.
- W końcu pani Patrycja się pojawiła! - krzyknął trener na mój widok
-"Bardzo miłe powitanie..." - pomyślałam wymuszając uśmiech
- Radze ci szybko iść do trenera, a potem jeszcze szybciej zacząć trenować. - szepnął mi do ucha Łukasz
Tak jak mi kazał, tak też zrobiłam. Trener po kazaniu kazał mi zrobić 20 kółek boiska. Na szczęście już przy 5 okrążeniu zaczął padać deszcz. Po chwili okazało się jednak, że na nasze nie szczęście, bo Jurgen treningu nie przerwał.
- Jutro gracie mecz przeciw Schalke, więc musicie się do niego dobrze przygotować! - krzyczał co rusz
Ten trening zapamiętam do końca życia. Po powrocie na stadion wszystkie zorientowałyśmy się, że jesteśmy całe w błocie. Bałyśmy się co zostało z tamtego boiska. Przebrałyśmy się, po czym wyszłyśmy z szatni. W końcu byłyśmy wolne. Mogłyśmy spokojnie udać się do domu. Łukasz czekał na mnie przed stadionem. Pogoda się trochę polepszyła, zza chmur wyszło słońce. Po kilkunastu minutach drogi weszliśmy do domu Kuby. Byłam wycieńczona, więc wzięłam szybki i przede wszystkim dla odmiany gorący prysznic, po czym udałam się do sypialni. Kładąc się na łóżko wzięłam do ręki telefon. Okazało się, że mam 5 nieodebranych połączeń od Ady i jednego SMS'a.
"Jak się czujesz po dzisiejszym?
U mnie na razie wszystko w porządku.
Jutro gramy ważny mecz, w końcu to już ćwierćfinały."
Odpisałam koleżance:
"Wiem, nie możemy tego zawalić.
Nie możemy zawieść naszych kibiców!
Musimy dać z siebie wszystko!"
Po chwili przyszła odpowiedź:
"Właśnie idę z Kubą na zakupy.
Muszę jak on to mówi: zjeść coś pożywnego..
A co do jutrzejszego meczu trener powiedział,
że możemy nie wyjść w pierwszym składzie..
Zdziwiona znów napisałam:
"Ale jak to?! Przecież miałyśmy wyjść w
pierwszej jedenastce! Dlaczego mamy siedzieć
na ŁAWCE REZERWOWYCH?!
Odpowiedź przyszła natychmiast:
"Żartowałam! Chciałam zobaczyć jak zareagujesz.
Normalnie, tak jak zawsze pierwszy skład jest nasz!
Idź do Łukasza. Pooglądajcie jakieś mecze lub filmy i
do łóżka! Musisz wypocząć!"
Już nie odpisałam Adzie, bo udałam się do salonu zostawiając telefon w sypialni. Dosiadłam się do piłkarza, który właśnie oglądał powtórkę meczu Borussia - Bayern. Wtuliłam się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
----------
Pisała Patrycja Winiarska
- Pati? Widziałaś gdzieś moją torbę z ciuchami? - spytał Łukasz przecierając oczy
- Tak, jest w przed pokoju. Przynieść ci ją? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Nie! Jest za ciężka. - podniósł się z łóżka i skierował na korytarz
- Rób jak uważasz... - poddałam się z powrotem opadając na łóżko
- Już mam! - krzyknął uradowany znaleziskiem - A tobie radzę też wstawać, za pół godziny musisz być na treningu. Chyba wiesz czym grozi spóźnienie?
- O kurde! - zakrzyknęłam gwałtownie podnosząc się z łóżka
Korytarzem pognałam do łazienki, szybko wzięłam prysznic i migiem się ubrałam. Kiedy weszłam do kuchni ujrzałam gotowe śniadanie. Łukasz siedział przy stole i na mnie czekał.
- Zrobiłem je specjalnie dla ciebie. - uśmiechnął się
- Dziękuję, tylko szkoda, że się śpieszę... - zrezygnowana usiadłam na krześle obok chłopaka
- Oj spokojnie, jakoś cię wytłumaczę. - przytulił mnie i pocałował w policzek
- No dobrze, to.. Jedzmy. - spojrzałam w jego błękitne tęczówki
Po śniadaniu wyszliśmy z domu i wybraliśmy się w stronę stadionu. Ja, jak zwykle poszłam do szatni, a Łukasz na trybuny. Zdziwił mnie fakt, iż w szatni nie było dziewczyn. Po chwili namysłu przebrałam się i wyszłam na murawę. Tam też nie spostrzegłam żadnej z moich klubowych koleżanek.
"Gdzie je wcięło?!" - pomyślałam
- Pati! Chodź! Chyba wiem gdzie one są. - powiedział Łukasz biorąc mnie za rękę
- No dobrze, więc prowadź. - rzekłam lekko się uśmiechając
Obrońca wyprowadził mnie ze stadionu. Szliśmy dość długo, krętymi ulicami, aż w końcu znaleźliśmy dziewczyny i trenera. Okazało się, że wybrali się na pobliskie boisko.
- W końcu pani Patrycja się pojawiła! - krzyknął trener na mój widok
-"Bardzo miłe powitanie..." - pomyślałam wymuszając uśmiech
- Radze ci szybko iść do trenera, a potem jeszcze szybciej zacząć trenować. - szepnął mi do ucha Łukasz
Tak jak mi kazał, tak też zrobiłam. Trener po kazaniu kazał mi zrobić 20 kółek boiska. Na szczęście już przy 5 okrążeniu zaczął padać deszcz. Po chwili okazało się jednak, że na nasze nie szczęście, bo Jurgen treningu nie przerwał.
- Jutro gracie mecz przeciw Schalke, więc musicie się do niego dobrze przygotować! - krzyczał co rusz
Ten trening zapamiętam do końca życia. Po powrocie na stadion wszystkie zorientowałyśmy się, że jesteśmy całe w błocie. Bałyśmy się co zostało z tamtego boiska. Przebrałyśmy się, po czym wyszłyśmy z szatni. W końcu byłyśmy wolne. Mogłyśmy spokojnie udać się do domu. Łukasz czekał na mnie przed stadionem. Pogoda się trochę polepszyła, zza chmur wyszło słońce. Po kilkunastu minutach drogi weszliśmy do domu Kuby. Byłam wycieńczona, więc wzięłam szybki i przede wszystkim dla odmiany gorący prysznic, po czym udałam się do sypialni. Kładąc się na łóżko wzięłam do ręki telefon. Okazało się, że mam 5 nieodebranych połączeń od Ady i jednego SMS'a.
"Jak się czujesz po dzisiejszym?
U mnie na razie wszystko w porządku.
Jutro gramy ważny mecz, w końcu to już ćwierćfinały."
Odpisałam koleżance:
"Wiem, nie możemy tego zawalić.
Nie możemy zawieść naszych kibiców!
Musimy dać z siebie wszystko!"
Po chwili przyszła odpowiedź:
"Właśnie idę z Kubą na zakupy.
Muszę jak on to mówi: zjeść coś pożywnego..
A co do jutrzejszego meczu trener powiedział,
że możemy nie wyjść w pierwszym składzie..
Zdziwiona znów napisałam:
"Ale jak to?! Przecież miałyśmy wyjść w
pierwszej jedenastce! Dlaczego mamy siedzieć
na ŁAWCE REZERWOWYCH?!
Odpowiedź przyszła natychmiast:
"Żartowałam! Chciałam zobaczyć jak zareagujesz.
Normalnie, tak jak zawsze pierwszy skład jest nasz!
Idź do Łukasza. Pooglądajcie jakieś mecze lub filmy i
do łóżka! Musisz wypocząć!"
Już nie odpisałam Adzie, bo udałam się do salonu zostawiając telefon w sypialni. Dosiadłam się do piłkarza, który właśnie oglądał powtórkę meczu Borussia - Bayern. Wtuliłam się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
----------
Pisała Patrycja Winiarska
piątek, 26 lipca 2013
Rozdział 21
(Adriana)
Obudził mnie telefon od Kuby. Przestraszyłam się , że coś nie tak z Łukaszem
-Halo? -spytałam
-No hej księżniczko!- przywitał się ze mną tak, że aż się uśmiechnęłam do ściany.
-Hej! Coś się stało, że tak wcześnie dzwonisz?
-Wcześnie? Ada jest po 10!.
Spojrzałam na zegarek. Racja, wczoraj cały dzień w biegu, przed wczoraj położyłam się spać po 2...
-Słuchaj jadę do Piszcza, jedziesz ze mną?
-Tak. Podjedź pod blok.
-Okej! To będę za 20 minut.
Szybko wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
-Hej Śpiochu - przywitał się ze mną Kuba
-Hej! A ty co w takim dobrym humorku? -spytałam dając mu buziaka.
-No Łukasz dziś wychodzi ze szpitala wieczorem.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy pod szpital.
-My tu już niedługo zamieszkamy - zaśmiał się Kuba parkując
-Oby nie.- powiedziałam.
Poszliśmy do sali Łukasza, gdzie już byli tam Pati i Klopp.
-Hej Łukasz, Pati. Dzień Dobry trenerze- przywitaliśmy się ze wszystkimi.
-Jak się czujesz?- zapytał pomocnik BVB
-Już lepiej ! W takim towarzystwie od rana! - powiedział to patrząc na Jurgena. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Siedzieliśmy tam do wieczora, by odwieźć Łukasza do domu.
-Hmmm...Słuchajcie. Ja bym na waszym miejscu nie wracała teraz do domu. Zamieszkacie może u Kuby, a on przyjdzie do mnie. Na czas puki policja nic nie znajdzie.- powiedziałam
-O dobry pomysł !- Kubie spodobał się mój plan.
Po wypisie, zawieźliśmy Łukasza do domu Kuby. Ja z Patrycją pojechaliśmy do domu Piszczka po najpotrzebniejsze rzeczy.
Byliśmy u Kuby około 21.
-Słuchajcie ja bym chętnie posiedziała, ale jutro mam trening, a od dwóch dni się nie wysypiam.- powiedziałam ubierając buty.
-To my w takim razie spadamy! Trzymajcie się - powiedział Kuba, który też zabrał torbę ze swoimi rzeczami.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do mojego mieszkania.
-Czuj się jak u siebie w domu- powiedziałam zapraszając go do domu.
-Dobrze. -powiedział dając mi całusa.
-Jesteś głodny?- spytałam otwierając lodówkę.
-Hmmm...A co robisz kolację?- spytał Kuba kierując się do kuchni.
-NO może coś wykombinuję. - mówiąc to wyciągnęłam chleb, ser, szynkę i inne składniki.
Po 10 minutach na talerzu było kilka kanapek.
-Smacznego! - powiedziałam-Mam nadzieję , że będzie zjadliwe
-Tort był, to czemu nie będą kanapki?
-Bo tort z Anią robiłam - puściłam mu oczko.
Około 22 postanowiłam ,że już położę się spać. Wzięłam prysznic. Dałam Kubie pościel i pokierowałam go do sypialni, zaczęłam rozkładać tapczan w salonie.
-NO nie będziesz na tapczanie spać ! - powiedział Kuba wchodząc do salonu.
-Czemu nie?- spytałam zdziwiona.
-Od dwóch dni się nie wysypiasz.
-Nie położę gościa na tapczanie!
-Hmm.. W takim razie jest tylko jedno wyjście - powiedział i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce i zaczął nieść do sypialni.
-Kuba!!!! Co ty robisz??? Puszczaj! Bo będę krzyczeć! - zaczęłam się śmiać
Położył mnie w łóżku, zgasił światło i usadowił się koło mnie.
-Dobranoc! -powiedział
-Dobranoc!- dałam mu buziaka. I nastawiałam budzik na 8:30 by nie spóźnić się na trening.
-------
Pisała Adriana Pilska
Obudził mnie telefon od Kuby. Przestraszyłam się , że coś nie tak z Łukaszem
-Halo? -spytałam
-No hej księżniczko!- przywitał się ze mną tak, że aż się uśmiechnęłam do ściany.
-Hej! Coś się stało, że tak wcześnie dzwonisz?
-Wcześnie? Ada jest po 10!.
Spojrzałam na zegarek. Racja, wczoraj cały dzień w biegu, przed wczoraj położyłam się spać po 2...
-Słuchaj jadę do Piszcza, jedziesz ze mną?
-Tak. Podjedź pod blok.
-Okej! To będę za 20 minut.
Szybko wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
-Hej Śpiochu - przywitał się ze mną Kuba
-Hej! A ty co w takim dobrym humorku? -spytałam dając mu buziaka.
-No Łukasz dziś wychodzi ze szpitala wieczorem.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy pod szpital.
-My tu już niedługo zamieszkamy - zaśmiał się Kuba parkując
-Oby nie.- powiedziałam.
Poszliśmy do sali Łukasza, gdzie już byli tam Pati i Klopp.
-Hej Łukasz, Pati. Dzień Dobry trenerze- przywitaliśmy się ze wszystkimi.
-Jak się czujesz?- zapytał pomocnik BVB
-Już lepiej ! W takim towarzystwie od rana! - powiedział to patrząc na Jurgena. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Siedzieliśmy tam do wieczora, by odwieźć Łukasza do domu.
-Hmmm...Słuchajcie. Ja bym na waszym miejscu nie wracała teraz do domu. Zamieszkacie może u Kuby, a on przyjdzie do mnie. Na czas puki policja nic nie znajdzie.- powiedziałam
-O dobry pomysł !- Kubie spodobał się mój plan.
Po wypisie, zawieźliśmy Łukasza do domu Kuby. Ja z Patrycją pojechaliśmy do domu Piszczka po najpotrzebniejsze rzeczy.
Byliśmy u Kuby około 21.
-Słuchajcie ja bym chętnie posiedziała, ale jutro mam trening, a od dwóch dni się nie wysypiam.- powiedziałam ubierając buty.
-To my w takim razie spadamy! Trzymajcie się - powiedział Kuba, który też zabrał torbę ze swoimi rzeczami.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do mojego mieszkania.
-Czuj się jak u siebie w domu- powiedziałam zapraszając go do domu.
-Dobrze. -powiedział dając mi całusa.
-Jesteś głodny?- spytałam otwierając lodówkę.
-Hmmm...A co robisz kolację?- spytał Kuba kierując się do kuchni.
-NO może coś wykombinuję. - mówiąc to wyciągnęłam chleb, ser, szynkę i inne składniki.
Po 10 minutach na talerzu było kilka kanapek.
-Smacznego! - powiedziałam-Mam nadzieję , że będzie zjadliwe
-Tort był, to czemu nie będą kanapki?
-Bo tort z Anią robiłam - puściłam mu oczko.
Około 22 postanowiłam ,że już położę się spać. Wzięłam prysznic. Dałam Kubie pościel i pokierowałam go do sypialni, zaczęłam rozkładać tapczan w salonie.
-NO nie będziesz na tapczanie spać ! - powiedział Kuba wchodząc do salonu.
-Czemu nie?- spytałam zdziwiona.
-Od dwóch dni się nie wysypiasz.
-Nie położę gościa na tapczanie!
-Hmm.. W takim razie jest tylko jedno wyjście - powiedział i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce i zaczął nieść do sypialni.
-Kuba!!!! Co ty robisz??? Puszczaj! Bo będę krzyczeć! - zaczęłam się śmiać
Położył mnie w łóżku, zgasił światło i usadowił się koło mnie.
-Dobranoc! -powiedział
-Dobranoc!- dałam mu buziaka. I nastawiałam budzik na 8:30 by nie spóźnić się na trening.
-------
Pisała Adriana Pilska
środa, 24 lipca 2013
Rozdział 20
Następnego dnia obudziłam się w domu Ady. Pierwsze o czym pomyślałam to "Co z Łukaszem?!" Poszłam do kuchni zrobić śniadanie, po czym obudziłam Adrianę.
- Co jest? Co się dzieje?! Pati to ty? - pytała zaspana
- Wstawaj i chodź do kuchni. - uśmiechnęłam się - Zrobiłam śniadanie.
- Później zawiozę cię do Łukasza i muszę też Mario odwieźć na lotnisko... O Boże, to będzie ciężki dzień. - powiedziała po chwili namysłu
- Nie marudź tylko chodź na te śniadanie. - szarpnęłam ją za rękę
Usiadłyśmy do stołu. W ciszy spożywałyśmy posiłek. Byłyśmy zbyt zmęczone na rozmowę. Po 30 minutach Ada poszła pod prysznic, a ja szykowałam się do szpitala. O 11:00 wyjechałyśmy spod bloku i już po kilkunastu minutach znalazłyśmy się pod kliniką.
- Ty leć do Łukasza, a ja jadę po Mario. - powiedziała radośnie Adriana
- Dobrze.! - krzyknęłam na odchodne i pognałam do szpitala
Szybko weszłam do sali, w której leżał mój kochany. Usiadłam na krześle obok jego łóżka. Złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz? - spytałam lekko się uśmiechając
- Bywało lepiej, ale nie narzekam. Już juto dadzą mi wypis, więc się nie martw. - odwzajemnił mój uśmiech - Gdzie dzisiaj spałaś? - dodał po chwili
- U Ady kochanie. - widocznie mu ulżyło
Kiedy tak rozmawialiśmy do sali wszedł lekarz, który wziął Łukasza na badania. Ja ciągle siedziałam w sali czekając na niego. O 14:00 przyjechała Adriana z Kubą.
- Co z Łukaszem? - spytał zmartwiony pomocnik
- Lekarz wziął go na badania, ale czuje się już znacznie lepiej. - uśmiech zagościł na ich twarzach
- Trener coś mówił? - przerwałam ciszę
- Tak, jutro nie będzie treningu, bo przyjedzie do Łukasza. - odpowiedział Kuba
- To dobrze. - oznajmiłam patrząc w sufit
Po pół godzinie do sali wszedł Łukasz, który radośnie podszedł do mnie i złożył pocałunek na moich ustach.
- Widzę, że humor nadal ci dopisuje. - rzucił Kuba klepiąc obrońcę po plecach
- Oj tak, dowiedziałem się właśnie, że będę pauzował tylko tydzień! - przytulił mnie mocno
- Bez piłki nie możesz już żyć? - spytałam odklejając się od piłkarza
- Bez piłki i bez ciebie kochanie. - rozczuliło mnie to
Do pomieszczenia weszła jak ja ją przed wczoraj nazwałam "stara jędza". Jej spojrzenie rozwaliło mnie totalnie.
- To państwo na prawdę są razem? - spytała nie dowierzając
- A czy to takie dziwne? - odpowiedział pytaniem na pytanie Łukasz całując mnie w usta i mocno do siebie przytulając
- To ja w takim razie... Przepraszam panią za swoje zachowanie... - zwiesiła głowę
- Nic się nie stało, przecież takie są procedury. - wstałam i objęłam załamaną pielęgniarkę
- Dziękuję. Ale teraz przyszłam oznajmić państwu, że za 10 minut skończy się możliwość widzenia. - rzuciła wychodząc z sali
Wszyscy się w jednej chwili uśmiechnęli. Wraz ze mną oczywiście. Ostatni raz pocałowałam Łukasza, pożegnaliśmy się i cała nasza trójka wyszła ze szpitala. Nawet nie wiem kiedy minęło te 5 godzin. Najważniejsze było to, że spędziłam je w obecności mężczyzny, którego kocham. Ada i Kuba zawieźli mnie do mieszkania po czym sami udali się do swojego. Z racji tego iż nie byłam zmęczona wzięłam szybki prysznic i włączyłam konsolę. Poczęłam grać w Fifę. Rozegrałam 5 meczy, po czym poszłam do sypialni. Ubrałam koszulę, którą dostałam od Łukasza i położyłam się spać...
--------
Pisała Patrycja Winiarska
- Co jest? Co się dzieje?! Pati to ty? - pytała zaspana
- Wstawaj i chodź do kuchni. - uśmiechnęłam się - Zrobiłam śniadanie.
- Później zawiozę cię do Łukasza i muszę też Mario odwieźć na lotnisko... O Boże, to będzie ciężki dzień. - powiedziała po chwili namysłu
- Nie marudź tylko chodź na te śniadanie. - szarpnęłam ją za rękę
Usiadłyśmy do stołu. W ciszy spożywałyśmy posiłek. Byłyśmy zbyt zmęczone na rozmowę. Po 30 minutach Ada poszła pod prysznic, a ja szykowałam się do szpitala. O 11:00 wyjechałyśmy spod bloku i już po kilkunastu minutach znalazłyśmy się pod kliniką.
- Ty leć do Łukasza, a ja jadę po Mario. - powiedziała radośnie Adriana
- Dobrze.! - krzyknęłam na odchodne i pognałam do szpitala
Szybko weszłam do sali, w której leżał mój kochany. Usiadłam na krześle obok jego łóżka. Złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz? - spytałam lekko się uśmiechając
- Bywało lepiej, ale nie narzekam. Już juto dadzą mi wypis, więc się nie martw. - odwzajemnił mój uśmiech - Gdzie dzisiaj spałaś? - dodał po chwili
- U Ady kochanie. - widocznie mu ulżyło
Kiedy tak rozmawialiśmy do sali wszedł lekarz, który wziął Łukasza na badania. Ja ciągle siedziałam w sali czekając na niego. O 14:00 przyjechała Adriana z Kubą.
- Co z Łukaszem? - spytał zmartwiony pomocnik
- Lekarz wziął go na badania, ale czuje się już znacznie lepiej. - uśmiech zagościł na ich twarzach
- Trener coś mówił? - przerwałam ciszę
- Tak, jutro nie będzie treningu, bo przyjedzie do Łukasza. - odpowiedział Kuba
- To dobrze. - oznajmiłam patrząc w sufit
Po pół godzinie do sali wszedł Łukasz, który radośnie podszedł do mnie i złożył pocałunek na moich ustach.
- Widzę, że humor nadal ci dopisuje. - rzucił Kuba klepiąc obrońcę po plecach
- Oj tak, dowiedziałem się właśnie, że będę pauzował tylko tydzień! - przytulił mnie mocno
- Bez piłki nie możesz już żyć? - spytałam odklejając się od piłkarza
- Bez piłki i bez ciebie kochanie. - rozczuliło mnie to
Do pomieszczenia weszła jak ja ją przed wczoraj nazwałam "stara jędza". Jej spojrzenie rozwaliło mnie totalnie.
- To państwo na prawdę są razem? - spytała nie dowierzając
- A czy to takie dziwne? - odpowiedział pytaniem na pytanie Łukasz całując mnie w usta i mocno do siebie przytulając
- To ja w takim razie... Przepraszam panią za swoje zachowanie... - zwiesiła głowę
- Nic się nie stało, przecież takie są procedury. - wstałam i objęłam załamaną pielęgniarkę
- Dziękuję. Ale teraz przyszłam oznajmić państwu, że za 10 minut skończy się możliwość widzenia. - rzuciła wychodząc z sali
Wszyscy się w jednej chwili uśmiechnęli. Wraz ze mną oczywiście. Ostatni raz pocałowałam Łukasza, pożegnaliśmy się i cała nasza trójka wyszła ze szpitala. Nawet nie wiem kiedy minęło te 5 godzin. Najważniejsze było to, że spędziłam je w obecności mężczyzny, którego kocham. Ada i Kuba zawieźli mnie do mieszkania po czym sami udali się do swojego. Z racji tego iż nie byłam zmęczona wzięłam szybki prysznic i włączyłam konsolę. Poczęłam grać w Fifę. Rozegrałam 5 meczy, po czym poszłam do sypialni. Ubrałam koszulę, którą dostałam od Łukasza i położyłam się spać...
--------
Pisała Patrycja Winiarska
wtorek, 23 lipca 2013
Rozdział 19
(Adriana)
Rano próbowałam dobudzić Anie. Nieskutecznie. Spojrzałam na telefon , miałam kilka nie odebranych połączeń od Kuby i Patrycji . Odzwoniłam do nich czym prędzej. Gdy dowiedziałam się co się stało nie mogłam w to uwierzyć! Od razu pojechałam do Patrycji , zostawiając kartkę z napisem "Musiałam wyjść! Potem Ci wszystko powiem" Ani na stole.
Wzięłam kluczyki od auta z szafki i zeszłam z 4-tego piętra.
-Krde Mario...-pomyślałam schodząc. Jednak wiedziałam, że o tej porze w wolny dzień będzie raczej spał tak jak Ania.
Szybko wsiadłam do auta trzaskając drzwiami. Dojechałam na miejsce , i szybko wyskoczyłam z auta jak oparzona.
Zapukałam nerwowo do drzwi. Otworzyła mi zapłakana Patrycja , która od razu rzuciła mi się na szyję.
-Co się stało???- spytałam nerwowo
-Łukasz...On ...My...coś usłyszeliśmy...i on zszedł...i potem on ...nie wracał i ...ja ..i on leżał we...krwi- i zaczęła jeszcze bardzie płakać
-Już cii będzie dobrze zobaczysz. Zaraz do niego pojedziemy.
-Musimy poczekać na Kubę, bo mnie tam nie wpuszczą, nie wierzą , że my jesteśmy razem.
-Spokojnie , zaraz pojedziemy. O której ma być Kuba?
-Powinien już tu być- powiedziała Pati patrząc na zegarek
-Spokojnie. Zaraz do niego zadzwonię.
Próbowałam być spokojna i się nie rozpłakać , ale czułam , że mi to zaraz nie wyjdzie. Wybrałam numer do Kuby , a ten powiedział , że już jedzie, kazał mi zadzwonić do Kloppa, więc zadzwoniłam do naszego trenera tłumacz mu tyle ile wiedziałam. Zaraz po tym do drzwi zapukał Kuba, nawet nie wchodził od razu wyszliśmy z domu i pojechaliśmy w stronę szpitala. Osobiście bałam się czy i tak nam coś powiedzą, żadne z nas nie jest z rodziny , a w to że Patrycja jest jego dziewczyną nie chcą uwierzyć. Procedury....myślałam, że tylko w Polsce są aż tak przesadzone.
Dojechaliśmy do szpital, Patrycja wybiegła jak oparzona i pobiegła w stronę szpitala, poszliśmy za nią.
-Kuba, co tak naprawdę się stało? -spytałam- Wiesz trudno było się czegokolwiek dowiedzieć od Patrycji.
-Też dobrze nie wiem, chyba było włamanie, Piszczu zszedł , długo nie wracał , zeszła tam Pati i go zobaczyła zakrwawionego, cała głowa...-nagle Kubie zawiesił się głos, przytuliłam go tylko i poszliśmy dalej , gdzie było słychać kłócącą się Patrycję z pielęgniarką .
-Że ja Kurde jestem jakąś pseudofanką?? Co pani wie? Za nim jego rodzice przyjadą z POLSKI minie wiele czasu- krzyczała nasza koleżanka
-Ale proszę się uspokoić i nie robić tu scen.
Kuba próbował załagodzić sprawę, myśleliśmy , że już się nam nie uda, ale nagle ku naszemu zdziwieniu podszedł lekarz fan Bundesligi, który widział ,że Piszczu z Kubą są jak bracia. Temu lekarzowi mogliśmy już dziękować na kolanach, gdyż pozwolił nam wejść do Łukasza.
Pati od razu wystartowała do sali gdzie leżał Łukasz. Zobaczyliśmy , że leży nie przytomny.
-Tylko nie to- pomyślałam przypominają sobie śpiączkę Reni...
-Łukasz...Łukasz...-płakała Patrycja.
-Pójdę zapytać się lekarza co z nim - powiedziałam
Poszłam do gabinetu lekarskiego
-Dzień Dobry, Czy mogłabym się dowiedzieć co z Łukaszem Piszczkiem?
-Witam ... Sytuacja jest...
Gdy usłyszałam to zdanie myślałam , że serce mi stanie. Jest jaka? Jaka?-pytałam siebie w myślach
-Sytuacja nie jest aż taka poważna na jaką wyglądała gdy Pan Piszczek został tu przewieziony.
-Ale co z nim?
-Ma wstrząśnienie mózgu.
Gdy to usłyszałam myślałam , że zwariuję "nie jest taka poważna, co on gadał"
-Ale to przecież...
Lekarz chyba wyczuł, że nic nie zrozumiałam.
Zaczął tłumaczyć mi , że Łukasz ma bardzo delikatne wstrząśnienie mózgu, a to że jest nie przytomny , to cały czas monitorują i to nie jest śpiączka.
Wróciłam do sali Łukasza z dobrymi informacjami
-I co??? Mów!!- powiedziała Patrycja widząc delikatny uśmiech na mojej twarzy.
-Ma delikatne wstrząśnienie mózgu, jego życiu nic nie zagraża.
-Ale dlaczego on jest w śpiączce?
-Nie jest! Jest nie przytomny, wszystko kontrolują.
-Patrycja a ty nie musisz jechać na Policję? -powiedział Kuba
-Ale teraz ? mam go tu samego zostawić?
- Pati ja Cię zawiozę , a Ada zostanie i jak coś to zadzwoni.
-Ale...
-Jedź. Zadzwonię, jak się wybudzi.
No i Kuba z Patrycją pojechali na komendę. Nie było ich dobre kilka godzin, nagle zobaczyłam , że Łukasz, że się przebudza.
-Co się stało? Gdzie ja jestem?
-Łukasz! Jesteś w szpitalu.
-Ada? Ale co się stało?- pytał cicho i nie wyraźnie.
-Było włamanie do Ciebie , pamiętasz?
-Aaa...
-Poczekaj tu!-powiedziałam i chciałam wyjść z sali po lekarza
-No jakoś ruszać się nie mam zamiaru- zażartował Piszczu
-O widzę , że humorek wraca?
Pobiegłam po lekarza, ten przyszedł zbadał Piszczka i powiedział , że wszystko jest okej , ale musi zostać na 3 dni na obserwacji.
Zadzwoniłam do Patrycji.
-Haloo? -spytała
-Hej kochanie.-powiedział cicho Łukasz , któremu dałam słuchawkę.
- Łukasz?? Już do Ciebie jadę z Kubą!
I jak powiedziała tak zrobiła po 10 minutach byli już w szpitalu.
Patrycja podbiegła znowu do łóżka Łukasz, złapała go za rękę.
- Jak ja się o Ciebie bałam!
Wyszłam z sali i zadzwoniłam do Kloppa , by go uspokoić i powiedzieć o stanie Piszczka. Ten oczywiście bardzo się ucieszył.
Zostaliśmy w szpitalu tyle ile się dało, niestety Patrycja nie mogła tam zostać na noc , bo dziś dyżuru nie miała nasza ( i Jurgena) pani kochana pielęgniarka.
Zawiozłam Patrycję do domu.
-Ej zostań dziś ze mną. I tak nie zasnę... - poprosiła Patrycja.
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Też bałabym się spać w miejscu gdzie złodzieje napadli na mojego chłopaka.
-Wiesz , zrobimy tak. Pojedziesz do mnie, Ania niestety musi wylecieć już dziś, zawiozę ją na lotnisko, wrócę i dziś przenocujemy u mnie. Rano zawiozę Cię do Piszcza, a ja pojadę odwieźć Gotze na lotnisko, bo nie wiem jak tam po tej bijatyce między nim a Marco. Potem przyjadę do Ciebie do szpitala. Okej?
-Spoko. -powiedziała Patrycja wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłyśmy do mnie.
Było już po północy. Musiałam zawieść jeszcze moją przyjaciółkę.
-Pa kochana!
-Teraz twoja kolej ! Czekam w Tokyo!
Wyściskałyśmy się . O 2 byłam w domu. Położyłam się od razu spać! Byłam padnięta.
-------
Pisała Adriana Pilska
Rano próbowałam dobudzić Anie. Nieskutecznie. Spojrzałam na telefon , miałam kilka nie odebranych połączeń od Kuby i Patrycji . Odzwoniłam do nich czym prędzej. Gdy dowiedziałam się co się stało nie mogłam w to uwierzyć! Od razu pojechałam do Patrycji , zostawiając kartkę z napisem "Musiałam wyjść! Potem Ci wszystko powiem" Ani na stole.
Wzięłam kluczyki od auta z szafki i zeszłam z 4-tego piętra.
-Krde Mario...-pomyślałam schodząc. Jednak wiedziałam, że o tej porze w wolny dzień będzie raczej spał tak jak Ania.
Szybko wsiadłam do auta trzaskając drzwiami. Dojechałam na miejsce , i szybko wyskoczyłam z auta jak oparzona.
Zapukałam nerwowo do drzwi. Otworzyła mi zapłakana Patrycja , która od razu rzuciła mi się na szyję.
-Co się stało???- spytałam nerwowo
-Łukasz...On ...My...coś usłyszeliśmy...i on zszedł...i potem on ...nie wracał i ...ja ..i on leżał we...krwi- i zaczęła jeszcze bardzie płakać
-Już cii będzie dobrze zobaczysz. Zaraz do niego pojedziemy.
-Musimy poczekać na Kubę, bo mnie tam nie wpuszczą, nie wierzą , że my jesteśmy razem.
-Spokojnie , zaraz pojedziemy. O której ma być Kuba?
-Powinien już tu być- powiedziała Pati patrząc na zegarek
-Spokojnie. Zaraz do niego zadzwonię.
Próbowałam być spokojna i się nie rozpłakać , ale czułam , że mi to zaraz nie wyjdzie. Wybrałam numer do Kuby , a ten powiedział , że już jedzie, kazał mi zadzwonić do Kloppa, więc zadzwoniłam do naszego trenera tłumacz mu tyle ile wiedziałam. Zaraz po tym do drzwi zapukał Kuba, nawet nie wchodził od razu wyszliśmy z domu i pojechaliśmy w stronę szpitala. Osobiście bałam się czy i tak nam coś powiedzą, żadne z nas nie jest z rodziny , a w to że Patrycja jest jego dziewczyną nie chcą uwierzyć. Procedury....myślałam, że tylko w Polsce są aż tak przesadzone.
Dojechaliśmy do szpital, Patrycja wybiegła jak oparzona i pobiegła w stronę szpitala, poszliśmy za nią.
-Kuba, co tak naprawdę się stało? -spytałam- Wiesz trudno było się czegokolwiek dowiedzieć od Patrycji.
-Też dobrze nie wiem, chyba było włamanie, Piszczu zszedł , długo nie wracał , zeszła tam Pati i go zobaczyła zakrwawionego, cała głowa...-nagle Kubie zawiesił się głos, przytuliłam go tylko i poszliśmy dalej , gdzie było słychać kłócącą się Patrycję z pielęgniarką .
-Że ja Kurde jestem jakąś pseudofanką?? Co pani wie? Za nim jego rodzice przyjadą z POLSKI minie wiele czasu- krzyczała nasza koleżanka
-Ale proszę się uspokoić i nie robić tu scen.
Kuba próbował załagodzić sprawę, myśleliśmy , że już się nam nie uda, ale nagle ku naszemu zdziwieniu podszedł lekarz fan Bundesligi, który widział ,że Piszczu z Kubą są jak bracia. Temu lekarzowi mogliśmy już dziękować na kolanach, gdyż pozwolił nam wejść do Łukasza.
Pati od razu wystartowała do sali gdzie leżał Łukasz. Zobaczyliśmy , że leży nie przytomny.
-Tylko nie to- pomyślałam przypominają sobie śpiączkę Reni...
-Łukasz...Łukasz...-płakała Patrycja.
-Pójdę zapytać się lekarza co z nim - powiedziałam
Poszłam do gabinetu lekarskiego
-Dzień Dobry, Czy mogłabym się dowiedzieć co z Łukaszem Piszczkiem?
-Witam ... Sytuacja jest...
Gdy usłyszałam to zdanie myślałam , że serce mi stanie. Jest jaka? Jaka?-pytałam siebie w myślach
-Sytuacja nie jest aż taka poważna na jaką wyglądała gdy Pan Piszczek został tu przewieziony.
-Ale co z nim?
-Ma wstrząśnienie mózgu.
Gdy to usłyszałam myślałam , że zwariuję "nie jest taka poważna, co on gadał"
-Ale to przecież...
Lekarz chyba wyczuł, że nic nie zrozumiałam.
Zaczął tłumaczyć mi , że Łukasz ma bardzo delikatne wstrząśnienie mózgu, a to że jest nie przytomny , to cały czas monitorują i to nie jest śpiączka.
Wróciłam do sali Łukasza z dobrymi informacjami
-I co??? Mów!!- powiedziała Patrycja widząc delikatny uśmiech na mojej twarzy.
-Ma delikatne wstrząśnienie mózgu, jego życiu nic nie zagraża.
-Ale dlaczego on jest w śpiączce?
-Nie jest! Jest nie przytomny, wszystko kontrolują.
-Patrycja a ty nie musisz jechać na Policję? -powiedział Kuba
-Ale teraz ? mam go tu samego zostawić?
- Pati ja Cię zawiozę , a Ada zostanie i jak coś to zadzwoni.
-Ale...
-Jedź. Zadzwonię, jak się wybudzi.
No i Kuba z Patrycją pojechali na komendę. Nie było ich dobre kilka godzin, nagle zobaczyłam , że Łukasz, że się przebudza.
-Co się stało? Gdzie ja jestem?
-Łukasz! Jesteś w szpitalu.
-Ada? Ale co się stało?- pytał cicho i nie wyraźnie.
-Było włamanie do Ciebie , pamiętasz?
-Aaa...
-Poczekaj tu!-powiedziałam i chciałam wyjść z sali po lekarza
-No jakoś ruszać się nie mam zamiaru- zażartował Piszczu
-O widzę , że humorek wraca?
Pobiegłam po lekarza, ten przyszedł zbadał Piszczka i powiedział , że wszystko jest okej , ale musi zostać na 3 dni na obserwacji.
Zadzwoniłam do Patrycji.
-Haloo? -spytała
-Hej kochanie.-powiedział cicho Łukasz , któremu dałam słuchawkę.
- Łukasz?? Już do Ciebie jadę z Kubą!
I jak powiedziała tak zrobiła po 10 minutach byli już w szpitalu.
Patrycja podbiegła znowu do łóżka Łukasz, złapała go za rękę.
- Jak ja się o Ciebie bałam!
Wyszłam z sali i zadzwoniłam do Kloppa , by go uspokoić i powiedzieć o stanie Piszczka. Ten oczywiście bardzo się ucieszył.
Zostaliśmy w szpitalu tyle ile się dało, niestety Patrycja nie mogła tam zostać na noc , bo dziś dyżuru nie miała nasza ( i Jurgena) pani kochana pielęgniarka.
Zawiozłam Patrycję do domu.
-Ej zostań dziś ze mną. I tak nie zasnę... - poprosiła Patrycja.
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Też bałabym się spać w miejscu gdzie złodzieje napadli na mojego chłopaka.
-Wiesz , zrobimy tak. Pojedziesz do mnie, Ania niestety musi wylecieć już dziś, zawiozę ją na lotnisko, wrócę i dziś przenocujemy u mnie. Rano zawiozę Cię do Piszcza, a ja pojadę odwieźć Gotze na lotnisko, bo nie wiem jak tam po tej bijatyce między nim a Marco. Potem przyjadę do Ciebie do szpitala. Okej?
-Spoko. -powiedziała Patrycja wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłyśmy do mnie.
Było już po północy. Musiałam zawieść jeszcze moją przyjaciółkę.
-Pa kochana!
-Teraz twoja kolej ! Czekam w Tokyo!
Wyściskałyśmy się . O 2 byłam w domu. Położyłam się od razu spać! Byłam padnięta.
-------
Pisała Adriana Pilska
poniedziałek, 22 lipca 2013
Rozdział 18
(Patrycja)
Następnego dnia obudziłam się w ramionach Łukasza. Moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Myślałam, że śpi dlatego nie chciałam się ruszać. Lecz on zaczął rozmowę.
- Widzę, że już nie śpisz. - powiedział głaszcząc mnie po włosach
- Tak. - odpowiedziałam, po czym złożyłam na jego ustach pocałunek
- A to za co? - spytał
- Za to, że jesteś przy mnie. - odparłam przytulając się do niego
Wstaliśmy i poszliśmy do kuchni robić śniadanie. Padło na naleśniki. W przygotowywaniu ich było dużo zabawy. Po raz pierwszy w życiu ktoś rzucał mnie mąką.. A ja kogoś jajkami.. Najgorsze było to, że nadal trzymał mnie kac po wczorajszych urodzinach.
- Dobra, ciasto już mamy. Teraz trzeba wykołować kogoś kto to usmaży. - zaśmiałam się
- O to nie musisz się martwić, ja je usmażę. - wyszczerzył się
- Jesteś tego pewien? Tak na 100%? - spytałam patrząc mu się prosto w oczy
- Tak, teraz idź do salonu. Ja zaraz przyjdę. - oznajmił po czym zamknął drzwi od kuchni
Posłusznie udałam się do salonu. Lecz to tak długo trwało, że szybko udałam się do pobliskiego sklepu. Kupiłam gazetę i wróciłam się do domu. Usiadłam na sofę i otworzyłam gazetę. Nie wierzyłam, po prostu mnie zamurowało kiedy zobaczyłam siebie, Łukasza, Anię, Mario, Marco i Kubę mocno wstawionych. Szybko wstałam z sofy i udałam się do kuchni.
- Mówiłem ci żebyś poczekała. - powiedział Łukasz odwracając się
- Popatrz na to! - krzyknęłam załamana
- Ej, spokojnie przecież to tylko jedno zdjęcie. - odparł ze spokojem
- Tylko?! Co ludzie sobie o nas pomyślą? - usiadłam na krześle i schowałam twarz w rękach
- Wszystko będzie dobrze. Mówię ci, każdy wie, że to co piszą w gazetach to stek bzdur. - oznajmił siadając obok mnie
- Ale je czytają!.. - załamałam się - A co na to powie trener?
- On o wszystkim wie, przecież był na imprezie.. Kochanie, nie martw się i idź do salonu. Zaraz przyniosę śniadanie. - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie
Po chwili znów znalazłam się w salonie. Łukasz przyniósł naleśniki. Były pyszne. W pewnym momencie coś kazało mi spojrzeć na zegarek.
- Cholera jasna! - zaklęłam - Za 5 minut muszę być na stadionie!
- O kurcze.. Spóźnisz się.. Chodź szybko zawiozę cię, może moje sportowe auto da radę. - rzekł łapiąc za moją torbę treningową
Wybiegliśmy z domu jak oparzeni, Łukasz jechał na prawdę szybko, dzięki czemu o równej 11 stawiłam się na murawie. Wszyscy byliśmy bardzo skacowani.. Moje urodziny dawały się nam ostro we znaki.. Trener widząc nasze zmęczenie robił wszystko byśmy ten trening zapamiętały do końca życia i jeden dzień dłużej. Był nieugięty, żadne argumenty do niego nie przemawiały. By zrobić nam na złość przedłużył trening o godzinę więc z murawy zeszłyśmy dopiero po 15:00. Łukasz bardzo mi współczuł. Kiedy przebrałam się w normalny strój opuściłam bramy stadionu. Piłkarz chcąc osłodzić mi ten dzień zabrał mnie do kawiarni, a później do kina. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. W końcu nadszedł wieczór. Wsiedliśmy do auta i jechaliśmy w stronę domu.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie do kina. Już nie pamiętam kiedy tam byłam. - uśmiechnęłam się
- Ja również nie pamiętam. - odwzajemnił mój uśmiech
Dojechaliśmy do domu. Byłam padnięta. Zrobiliśmy sobie szybką kolację i poszliśmy do sypialni. Długo rozmawialiśmy, aż w końcu nasze powieki się zamknęły. W środku nocy usłyszeliśmy jakieś dźwięki dochodzące z dołu. Łukasz zerwał się z łóżka.
- Poczekaj, zaraz wrócę. - oznajmił wychodząc z pokoju
- Dobrze, ale wracaj szybko. - lekko się uśmiechnęłam
Wygodnie ułożyłam się na łóżku i czekałam na przyjście chłopaka. Zaniepokoiłam się, bo długo nie wracał. Udałam się na duł. Szukałam w mieszkaniu Łukasza. Weszłam do kuchni. Obrońca leżał na posadzce. Z jego głowy sączyła się krew. Zszokowana zadzwoniłam na pogotowie i policję. Nie wiedziałam co się dzieje... Bałam się o niego. Po kilku minutach w domu pojawili się lekarze, którzy wzięli Łukasza na nosze i pojechali z nim do szpitala. Ja migiem się ubrałam po czym złapałam za kluczyki od samochodu i również pojechałam do kliniki. Po pięciu minutach wpadłam do budynku. Udałam się do recepcji.
- Przed chwilą przywieziono tu Łukasza! - mówiłam z przejęciem
- Jakiego Łukasza? - spytała starsza pani
- Pi... Pisz.. Piszczka! - wydukałam niewyraźnie
- Aaa... Tego piłkarza! - zaczęła - Jest pani z rodziny?
- Jestem jego dziewczyną! - zdenerwowałam się
- Każda by mogła teraz tu przyjść i tak powiedzieć, nie mogę udzielić pani żadnych informacji. - odparła odwracając się ode mnie
Kiedy tylko to usłyszałam wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Kuby. Za pierwszym razem chłopak nie odebrał dopiero za drugim raczył nacisnąć zieloną słuchawkę.
- Kuba! - krzyknęłam - Łukasz... Szpital... Stara ropucha nie chce mi udzielić informacji!!!
- Uspokój się! Jaki szpital? O co chodzi! - spytał zaspany lecz przejęty
- Przyjeżdżaj zaraz, bo zwariuję! - krzyknęłam po czym podałam koledze adres
Po kilkunastu minutach Błaszczykowski pojawił się w szpitalu.
- Kuba! Powiedz tej ropusze, że jestem dziewczyną Łukasza, bo jeżeli zaraz nie dowiem się co mu jest to kogoś rozerwę! - panikowałam gestykulując
- Spokojnie.. Zaraz jej wszystko powiem. - przytulił mnie
W trakcie rozmowy Jakuba z tą panią, ja siedziałam na krześle z twarzą schowaną w dłoniach. Po krótkim czasie chłopak usiadł obok mnie.
- Robią mu teraz jakieś badania, długo to potrwa. Z resztą dziś się już z nim nie zobaczysz, bo czas na wizyty się skończył. Zawiozę cię do domu. - zaproponował
- Nie, zostanę tu z nim. - powiedziałam ziewając
- Właśnie widzę... Chodź, jutro rano do niego przyjedziesz. - uśmiechnął się
- Ale przecież mamy trening! - zauważyłam
- Wytłumaczę Jurgenowi dlaczego cię nie ma, a teraz chodź do auta. - pociągnął mnie za rękę
- Dobrze, ale ja pojadę swoim samochodem. - oznajmiłam niezadowolona
- Niech ci będzie.... - odparł zrezygnowany
Jadąc do domu rozmyślałam dlaczego to stało się właśnie Łukaszowi.. To było straszne, nie mogłam się z tym pogodzić. Przecież nawet nie wiedziałam co mu jest. Przed domem stała jeszcze policja. Musiałam się jutro również udać na pobliską komendę. Weszłam do mieszkania. Zmęczona poszłam do sypialni. Rozebrałam się i położyłam do łóżka. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
------------
Patrycja Winiarska
Następnego dnia obudziłam się w ramionach Łukasza. Moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Myślałam, że śpi dlatego nie chciałam się ruszać. Lecz on zaczął rozmowę.
- Widzę, że już nie śpisz. - powiedział głaszcząc mnie po włosach
- Tak. - odpowiedziałam, po czym złożyłam na jego ustach pocałunek
- A to za co? - spytał
- Za to, że jesteś przy mnie. - odparłam przytulając się do niego
Wstaliśmy i poszliśmy do kuchni robić śniadanie. Padło na naleśniki. W przygotowywaniu ich było dużo zabawy. Po raz pierwszy w życiu ktoś rzucał mnie mąką.. A ja kogoś jajkami.. Najgorsze było to, że nadal trzymał mnie kac po wczorajszych urodzinach.
- Dobra, ciasto już mamy. Teraz trzeba wykołować kogoś kto to usmaży. - zaśmiałam się
- O to nie musisz się martwić, ja je usmażę. - wyszczerzył się
- Jesteś tego pewien? Tak na 100%? - spytałam patrząc mu się prosto w oczy
- Tak, teraz idź do salonu. Ja zaraz przyjdę. - oznajmił po czym zamknął drzwi od kuchni
Posłusznie udałam się do salonu. Lecz to tak długo trwało, że szybko udałam się do pobliskiego sklepu. Kupiłam gazetę i wróciłam się do domu. Usiadłam na sofę i otworzyłam gazetę. Nie wierzyłam, po prostu mnie zamurowało kiedy zobaczyłam siebie, Łukasza, Anię, Mario, Marco i Kubę mocno wstawionych. Szybko wstałam z sofy i udałam się do kuchni.
- Mówiłem ci żebyś poczekała. - powiedział Łukasz odwracając się
- Popatrz na to! - krzyknęłam załamana
- Ej, spokojnie przecież to tylko jedno zdjęcie. - odparł ze spokojem
- Tylko?! Co ludzie sobie o nas pomyślą? - usiadłam na krześle i schowałam twarz w rękach
- Wszystko będzie dobrze. Mówię ci, każdy wie, że to co piszą w gazetach to stek bzdur. - oznajmił siadając obok mnie
- Ale je czytają!.. - załamałam się - A co na to powie trener?
- On o wszystkim wie, przecież był na imprezie.. Kochanie, nie martw się i idź do salonu. Zaraz przyniosę śniadanie. - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie
Po chwili znów znalazłam się w salonie. Łukasz przyniósł naleśniki. Były pyszne. W pewnym momencie coś kazało mi spojrzeć na zegarek.
- Cholera jasna! - zaklęłam - Za 5 minut muszę być na stadionie!
- O kurcze.. Spóźnisz się.. Chodź szybko zawiozę cię, może moje sportowe auto da radę. - rzekł łapiąc za moją torbę treningową
Wybiegliśmy z domu jak oparzeni, Łukasz jechał na prawdę szybko, dzięki czemu o równej 11 stawiłam się na murawie. Wszyscy byliśmy bardzo skacowani.. Moje urodziny dawały się nam ostro we znaki.. Trener widząc nasze zmęczenie robił wszystko byśmy ten trening zapamiętały do końca życia i jeden dzień dłużej. Był nieugięty, żadne argumenty do niego nie przemawiały. By zrobić nam na złość przedłużył trening o godzinę więc z murawy zeszłyśmy dopiero po 15:00. Łukasz bardzo mi współczuł. Kiedy przebrałam się w normalny strój opuściłam bramy stadionu. Piłkarz chcąc osłodzić mi ten dzień zabrał mnie do kawiarni, a później do kina. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. W końcu nadszedł wieczór. Wsiedliśmy do auta i jechaliśmy w stronę domu.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie do kina. Już nie pamiętam kiedy tam byłam. - uśmiechnęłam się
- Ja również nie pamiętam. - odwzajemnił mój uśmiech
Dojechaliśmy do domu. Byłam padnięta. Zrobiliśmy sobie szybką kolację i poszliśmy do sypialni. Długo rozmawialiśmy, aż w końcu nasze powieki się zamknęły. W środku nocy usłyszeliśmy jakieś dźwięki dochodzące z dołu. Łukasz zerwał się z łóżka.
- Poczekaj, zaraz wrócę. - oznajmił wychodząc z pokoju
- Dobrze, ale wracaj szybko. - lekko się uśmiechnęłam
Wygodnie ułożyłam się na łóżku i czekałam na przyjście chłopaka. Zaniepokoiłam się, bo długo nie wracał. Udałam się na duł. Szukałam w mieszkaniu Łukasza. Weszłam do kuchni. Obrońca leżał na posadzce. Z jego głowy sączyła się krew. Zszokowana zadzwoniłam na pogotowie i policję. Nie wiedziałam co się dzieje... Bałam się o niego. Po kilku minutach w domu pojawili się lekarze, którzy wzięli Łukasza na nosze i pojechali z nim do szpitala. Ja migiem się ubrałam po czym złapałam za kluczyki od samochodu i również pojechałam do kliniki. Po pięciu minutach wpadłam do budynku. Udałam się do recepcji.
- Przed chwilą przywieziono tu Łukasza! - mówiłam z przejęciem
- Jakiego Łukasza? - spytała starsza pani
- Pi... Pisz.. Piszczka! - wydukałam niewyraźnie
- Aaa... Tego piłkarza! - zaczęła - Jest pani z rodziny?
- Jestem jego dziewczyną! - zdenerwowałam się
- Każda by mogła teraz tu przyjść i tak powiedzieć, nie mogę udzielić pani żadnych informacji. - odparła odwracając się ode mnie
Kiedy tylko to usłyszałam wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Kuby. Za pierwszym razem chłopak nie odebrał dopiero za drugim raczył nacisnąć zieloną słuchawkę.
- Kuba! - krzyknęłam - Łukasz... Szpital... Stara ropucha nie chce mi udzielić informacji!!!
- Uspokój się! Jaki szpital? O co chodzi! - spytał zaspany lecz przejęty
- Przyjeżdżaj zaraz, bo zwariuję! - krzyknęłam po czym podałam koledze adres
Po kilkunastu minutach Błaszczykowski pojawił się w szpitalu.
- Kuba! Powiedz tej ropusze, że jestem dziewczyną Łukasza, bo jeżeli zaraz nie dowiem się co mu jest to kogoś rozerwę! - panikowałam gestykulując
- Spokojnie.. Zaraz jej wszystko powiem. - przytulił mnie
W trakcie rozmowy Jakuba z tą panią, ja siedziałam na krześle z twarzą schowaną w dłoniach. Po krótkim czasie chłopak usiadł obok mnie.
- Robią mu teraz jakieś badania, długo to potrwa. Z resztą dziś się już z nim nie zobaczysz, bo czas na wizyty się skończył. Zawiozę cię do domu. - zaproponował
- Nie, zostanę tu z nim. - powiedziałam ziewając
- Właśnie widzę... Chodź, jutro rano do niego przyjedziesz. - uśmiechnął się
- Ale przecież mamy trening! - zauważyłam
- Wytłumaczę Jurgenowi dlaczego cię nie ma, a teraz chodź do auta. - pociągnął mnie za rękę
- Dobrze, ale ja pojadę swoim samochodem. - oznajmiłam niezadowolona
- Niech ci będzie.... - odparł zrezygnowany
Jadąc do domu rozmyślałam dlaczego to stało się właśnie Łukaszowi.. To było straszne, nie mogłam się z tym pogodzić. Przecież nawet nie wiedziałam co mu jest. Przed domem stała jeszcze policja. Musiałam się jutro również udać na pobliską komendę. Weszłam do mieszkania. Zmęczona poszłam do sypialni. Rozebrałam się i położyłam do łóżka. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
------------
Patrycja Winiarska
sobota, 20 lipca 2013
Rozdział 17
(Adriana)
Rano wstałam wcześniej niż zawsze i razem z Anią zapakowałyśmy prezent dla Patrycji , to znaczy Ania go pakowała, a ja próbowałam zapakować ogromny tort do kartonika, w końcu trzeba było go jakoś na Signal Iduna Park przewieść.
O 7 pod naszym blokiem był już Kuba, który zawiózł nas, tort i prezent na stadion.
Tam można było zobaczyć już większość osób, stoły, napoje, Kwiaty i prezenty.
-Hej - przywitałam się z Marco, ten jednak był bardziej zainteresowany moją przyjaciółką, uśmiechnęłam się tylko i poszłam szukać Kuby. Stał i gadał z Łukaszem.
-Co tak plotkujecie?- spytałam uśmiechnięta mimo wczesnej pory.
-Pokazuje Kubie prezent dla Patrycji- powiedział Piszczu , a chwilę potem moim oczom ukazała się bransoletka z napisem "forever". Była śliczna wiedziałam , że spodoba się Pati.
Około 10 na stadion przyjechała Patrycja. Weszła do szatni gdzie jak zawsze czekały na nią koleżanki z drużyny. Gdy przebrała się , dostałyśmy smsa od Violetty , że już tu idzie. Pochowaliśmy się więc na trybunach. Na środku stał tylko Łukasz.
Gdy Patrycja weszła na murawę i zobaczyła to wszystko zdziwiła się.
-Łukasz? Ale co to?
-Niespodzianka!-krzyknęliśmy wszyscy wyskakując z za krzesełek, A trochę nas tam było, sztab szkoleniowy, damska drużyna, męska, masażyści itd.
-To dla Ciebie- powiedział wręczając jej bransoletkę.
-Łukasz, nie musiałeś.- powiedziała wzruszona
Potem każdy z Nas po kolei podchodził do Patrycji i dawał jej prezent.
-Wszystkiego najlepszego kochana !- powiedziałam wręczając jej prezent. Była to koszulka z naszym, zdjęciem z jakiegoś meczu. oraz nowy strój do biegania.
Po prezentach zasiadłyśmy do stołu. Miałam tylko nadzieję , że to co upiekłyśmy z Anią będzie zjadliwe , bo nigdy nie byłyśmy dobrymi kucharkami.
-Pyszny tort , Kto robił? - zapytał Marco Reus
-My. -powiedziała siedząca obok Anna wskazując na mnie palcem
-Naprawdę pyszny -powiedział patrząc jej w oczy.
Myślałam , ze padnę ze śmiechu i nie wstanę już z murawy.
Potem Była muzyka, i śpiewanie sobie sto lat, w ...różnych językach. Kloppo zawsze twierdził, ze jak śpiewają to Polacy to brzmi jak stypa, jednak teraz 4 Polaków dała czadu i Kloppo chyba zmienił zdanie , na zawsze.
Jednak chyba największą niespodziankę wymyślił Marco. Nagle dostał sms i wyszedł ze stadionu, wrócił po 10 minutach z ... Mario Gotze. Każdy z nas nie wierzył własnym oczom , nawet nasz "wszystko wiedzący " Jurgen.
-Trener coś o tym wiedział?-spytałam , bo siedział koło mnie
-Nie miałem pojęcia
Nagle jednak wszyscy mieli ochotę rzucić się mu na szyję. Jednak on podszedł do Pati i dał jej prezent. Potem już gadania było bez końca. Tańczyliśmy, gadaliśmy , poznawaliśmy się na nowo. Było super. Puścili wolną piosenkę...dla Łukasza i Patrycji. Jak miło było sobie tak popatrzyć na szczęście znajomych. Kuba mnie przytulił. I nagle wszystkie pary zaczęły tańczyć. Wzrokiem tylko poszukałam Ani. Tańczyła raz Marco , raz z Gotze , a potem tańczyli w 3.
Potem impreza trwała w najlepsze gdy na stole pojawił się... alkohol. No i się zaczęło . W Szczególności chłopacy. Mario i Marco tak byli szczęśliwi , że znowu się spotykają, że postanowili to uczcić. Szkoda, że aż tak hucznie. Każdy dobrze się bawił , gdy nagle usłyszeliśmy głos Marco.
Wszyscy pobiegli do nich. Niestety trzeba było ich rozdzielać , gdyż zaczęli się oni bić o... Anie jak to się później okazało.
Odciągnęliśmy ich w końcu od siebie , ale do prostych zadań to to nie należało.
Zawiozłam Marco do domu, bo chyba tylko ja tam nie piłam, gdyż nie mogłam łączyć leków z alkoholem. Trzeba było zająć się jeszcze Mario. Patrycja stwierdziła , że odstąpi mu na ten czas swoje mieszkanko w bloku na 3 piętrze.
Więc i jego tam zawiozłam. Potem, niestety impreza zaczynała się kończyć. Chyba w życiu , w jeden dzień nie zrobiłam tyle kilometrów cały czas kogoś odwożąc.
Na koniec zawiozłam Kubę do domu.
-na pewno Cię mogę w takim stanie zostawić?- zapytałam patrząc na niego.
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak.STOOOO LATTTTT PAtiiiiiiiiiiiiiiiiii!- zaczą się wydzierać.
-Kuba jest już po 24 , cicho bądź. Dobra zostawiam Cię , ale masz być grzeczny!
-Zawsze proszę Pani.
Pomachałam głową i pojechałyśmy z Anią do domu. Tam do 2 w nocy próbował dobijać się do nas zakochany w Ani Mario. To była raczej nie przespana noc.
--------------------
Pisała Adriana Pilska
Rano wstałam wcześniej niż zawsze i razem z Anią zapakowałyśmy prezent dla Patrycji , to znaczy Ania go pakowała, a ja próbowałam zapakować ogromny tort do kartonika, w końcu trzeba było go jakoś na Signal Iduna Park przewieść.
O 7 pod naszym blokiem był już Kuba, który zawiózł nas, tort i prezent na stadion.
Tam można było zobaczyć już większość osób, stoły, napoje, Kwiaty i prezenty.
-Hej - przywitałam się z Marco, ten jednak był bardziej zainteresowany moją przyjaciółką, uśmiechnęłam się tylko i poszłam szukać Kuby. Stał i gadał z Łukaszem.
-Co tak plotkujecie?- spytałam uśmiechnięta mimo wczesnej pory.
-Pokazuje Kubie prezent dla Patrycji- powiedział Piszczu , a chwilę potem moim oczom ukazała się bransoletka z napisem "forever". Była śliczna wiedziałam , że spodoba się Pati.
Około 10 na stadion przyjechała Patrycja. Weszła do szatni gdzie jak zawsze czekały na nią koleżanki z drużyny. Gdy przebrała się , dostałyśmy smsa od Violetty , że już tu idzie. Pochowaliśmy się więc na trybunach. Na środku stał tylko Łukasz.
Gdy Patrycja weszła na murawę i zobaczyła to wszystko zdziwiła się.
-Łukasz? Ale co to?
-Niespodzianka!-krzyknęliśmy wszyscy wyskakując z za krzesełek, A trochę nas tam było, sztab szkoleniowy, damska drużyna, męska, masażyści itd.
-To dla Ciebie- powiedział wręczając jej bransoletkę.
-Łukasz, nie musiałeś.- powiedziała wzruszona
Potem każdy z Nas po kolei podchodził do Patrycji i dawał jej prezent.
-Wszystkiego najlepszego kochana !- powiedziałam wręczając jej prezent. Była to koszulka z naszym, zdjęciem z jakiegoś meczu. oraz nowy strój do biegania.
Po prezentach zasiadłyśmy do stołu. Miałam tylko nadzieję , że to co upiekłyśmy z Anią będzie zjadliwe , bo nigdy nie byłyśmy dobrymi kucharkami.
-Pyszny tort , Kto robił? - zapytał Marco Reus
-My. -powiedziała siedząca obok Anna wskazując na mnie palcem
-Naprawdę pyszny -powiedział patrząc jej w oczy.
Myślałam , ze padnę ze śmiechu i nie wstanę już z murawy.
Potem Była muzyka, i śpiewanie sobie sto lat, w ...różnych językach. Kloppo zawsze twierdził, ze jak śpiewają to Polacy to brzmi jak stypa, jednak teraz 4 Polaków dała czadu i Kloppo chyba zmienił zdanie , na zawsze.
Jednak chyba największą niespodziankę wymyślił Marco. Nagle dostał sms i wyszedł ze stadionu, wrócił po 10 minutach z ... Mario Gotze. Każdy z nas nie wierzył własnym oczom , nawet nasz "wszystko wiedzący " Jurgen.
-Trener coś o tym wiedział?-spytałam , bo siedział koło mnie
-Nie miałem pojęcia
Nagle jednak wszyscy mieli ochotę rzucić się mu na szyję. Jednak on podszedł do Pati i dał jej prezent. Potem już gadania było bez końca. Tańczyliśmy, gadaliśmy , poznawaliśmy się na nowo. Było super. Puścili wolną piosenkę...dla Łukasza i Patrycji. Jak miło było sobie tak popatrzyć na szczęście znajomych. Kuba mnie przytulił. I nagle wszystkie pary zaczęły tańczyć. Wzrokiem tylko poszukałam Ani. Tańczyła raz Marco , raz z Gotze , a potem tańczyli w 3.
Potem impreza trwała w najlepsze gdy na stole pojawił się... alkohol. No i się zaczęło . W Szczególności chłopacy. Mario i Marco tak byli szczęśliwi , że znowu się spotykają, że postanowili to uczcić. Szkoda, że aż tak hucznie. Każdy dobrze się bawił , gdy nagle usłyszeliśmy głos Marco.
Wszyscy pobiegli do nich. Niestety trzeba było ich rozdzielać , gdyż zaczęli się oni bić o... Anie jak to się później okazało.
Odciągnęliśmy ich w końcu od siebie , ale do prostych zadań to to nie należało.
Zawiozłam Marco do domu, bo chyba tylko ja tam nie piłam, gdyż nie mogłam łączyć leków z alkoholem. Trzeba było zająć się jeszcze Mario. Patrycja stwierdziła , że odstąpi mu na ten czas swoje mieszkanko w bloku na 3 piętrze.
Więc i jego tam zawiozłam. Potem, niestety impreza zaczynała się kończyć. Chyba w życiu , w jeden dzień nie zrobiłam tyle kilometrów cały czas kogoś odwożąc.
Na koniec zawiozłam Kubę do domu.
-na pewno Cię mogę w takim stanie zostawić?- zapytałam patrząc na niego.
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak.STOOOO LATTTTT PAtiiiiiiiiiiiiiiiiii!- zaczą się wydzierać.
-Kuba jest już po 24 , cicho bądź. Dobra zostawiam Cię , ale masz być grzeczny!
-Zawsze proszę Pani.
Pomachałam głową i pojechałyśmy z Anią do domu. Tam do 2 w nocy próbował dobijać się do nas zakochany w Ani Mario. To była raczej nie przespana noc.
--------------------
Pisała Adriana Pilska
piątek, 19 lipca 2013
Rozdział 16
(Patrycja)
Następnego dnia razem z Łukaszem pojechaliśmy do Ady. Tam czekała nas miła niespodzianka. Drzwi otworzyła nam Ania. Wiedziałam tylko tyle, że jest ona przyjaciółką Ady.
- Cześć, wejdźcie. - powiedziała otwierając szerzej drzwi
- Jest Ada? - spytałam ściągając szpilki
- Jasne, zaraz ją zawołam. - zaczęła - Chcecie coś do picia?
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam
W tej chwili Ania poszła po Adrianę. Spojrzałam na zegarek, za godzinę musiałam być obecna na stadionie. Po chwili zaspana Ada wkroczyła do kuchni.
- No siemka, jak się czujesz? - spytałam przytulając koleżankę
- Nie narzekam, choć mogłoby być lepiej.. - oznajmiła łapiąc za czajnik - A ty czasami nie spóźnisz się na trening?
- Niee.. Mam jeszcze pół godziny. - uśmiechnęłam się
- Co będziesz później robić Pati? - zapytał szczerząc się Łukasz
- Nie wiem, miałam zamiar zaprosić was dziewczyny na trening, a później na kawkę. - spojrzałam na koleżanki
- My mamy już inne plany, musimy iść do centrum handlowego... - oznajmiła Ania patrząc na Adrianę
- Spoko, to zrozumiałe. - wymusiłam uśmiech - My musimy już iść
- Do zobaczenia. - powiedziały na raz
Wyszliśmy z mieszkania Ady i od razu wybraliśmy się na stadion. Szybko tam doszliśmy. Ja poszłam do szatni, a Łukasz na trybuny. Migiem się przebrałam i wyszłam na murawę. Trener nie chciał zbytnio przeciągać i rozkazał nam przebiegnięcie 10 kółek. Trening był świetny. Cały czas się śmiałyśmy, jak nie z Jurgena to znowu z Łukasza. W końcu ta cała maskarada dobiegła końca. Razem z dziewczynami poszłyśmy się przebrać. Kiedy wychodziłam z szatni doznałam szoku nasz kochany trener całował się z panią pielęgniarką. Stanęłam jak wryta, lecz postanowiłam nie przeszkadzać zakochanym. Wyszłam ze stadionu. Zdziwiłam się, bo umówiłam się pod nim z Łukaszem, lecz nigdzie go nie było.. Poszłam do domu. Miałam nadzieję, że tam go spotkam. Tego dnia było mi dane nie raz doznawać szoku, gdyż gdy weszłam do domu ujrzałam drogę usłaną płatkami róż, prowadziła ona do sypialni, w której nikogo nie było... Na łóżku leżała karteczka:
"Idź do łazienki, tam coś na ciebie czeka,
przebież się i wejdź do sypialni."
Tak jak było napisane na kartce, poszłam do łazienki, na szafce leżała koszula nocna i róża. Z minuty na minutę byłam coraz bardziej zdziwiona. Przebrałam się w nową rzecz po czym weszłam do sypialni. Tam na łóżku czekał na mnie Łukasz. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu wstał. Stanął na przeciwko mnie i spojrzał mi się prosto w oczy.
- Kocham cię. - szepnął mi do ucha
- Ja ciebie też.. - odparłam
Nasze wargi się złączyły. Łukasz wziął mnie na ręce, po czym delikatnie ułożył mnie na łóżku. Zaczęliśmy się namiętnie całować... Gdy nagle zadzwonił telefon..
- To trener. - powiedział niezadowolony patrząc w ekran
- Odbierz, może to coś ważnego.. - nakazałam
- Halo? Ale coś się stało?... Jestem w domu.... No dobrze... Zaraz będę....
- I co? - spytałam ironicznie
- Muszę jechać na stadion... Trener coś wymyślił... Przepraszam... - odpowiedział ze smutną miną
- Oj.. nic się nie stało.. Powtórzymy to. - lekko się uśmiechnęłam - Idź już.
- No dobrze, to do zobaczenia kochana. - czule mnie pocałował, po czym wyszedł z sypialni
Zrezygnowana ułożyłam się do snu..
------------
Pisała Patrycja Winiarska
Następnego dnia razem z Łukaszem pojechaliśmy do Ady. Tam czekała nas miła niespodzianka. Drzwi otworzyła nam Ania. Wiedziałam tylko tyle, że jest ona przyjaciółką Ady.
- Cześć, wejdźcie. - powiedziała otwierając szerzej drzwi
- Jest Ada? - spytałam ściągając szpilki
- Jasne, zaraz ją zawołam. - zaczęła - Chcecie coś do picia?
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam
W tej chwili Ania poszła po Adrianę. Spojrzałam na zegarek, za godzinę musiałam być obecna na stadionie. Po chwili zaspana Ada wkroczyła do kuchni.
- No siemka, jak się czujesz? - spytałam przytulając koleżankę
- Nie narzekam, choć mogłoby być lepiej.. - oznajmiła łapiąc za czajnik - A ty czasami nie spóźnisz się na trening?
- Niee.. Mam jeszcze pół godziny. - uśmiechnęłam się
- Co będziesz później robić Pati? - zapytał szczerząc się Łukasz
- Nie wiem, miałam zamiar zaprosić was dziewczyny na trening, a później na kawkę. - spojrzałam na koleżanki
- My mamy już inne plany, musimy iść do centrum handlowego... - oznajmiła Ania patrząc na Adrianę
- Spoko, to zrozumiałe. - wymusiłam uśmiech - My musimy już iść
- Do zobaczenia. - powiedziały na raz
Wyszliśmy z mieszkania Ady i od razu wybraliśmy się na stadion. Szybko tam doszliśmy. Ja poszłam do szatni, a Łukasz na trybuny. Migiem się przebrałam i wyszłam na murawę. Trener nie chciał zbytnio przeciągać i rozkazał nam przebiegnięcie 10 kółek. Trening był świetny. Cały czas się śmiałyśmy, jak nie z Jurgena to znowu z Łukasza. W końcu ta cała maskarada dobiegła końca. Razem z dziewczynami poszłyśmy się przebrać. Kiedy wychodziłam z szatni doznałam szoku nasz kochany trener całował się z panią pielęgniarką. Stanęłam jak wryta, lecz postanowiłam nie przeszkadzać zakochanym. Wyszłam ze stadionu. Zdziwiłam się, bo umówiłam się pod nim z Łukaszem, lecz nigdzie go nie było.. Poszłam do domu. Miałam nadzieję, że tam go spotkam. Tego dnia było mi dane nie raz doznawać szoku, gdyż gdy weszłam do domu ujrzałam drogę usłaną płatkami róż, prowadziła ona do sypialni, w której nikogo nie było... Na łóżku leżała karteczka:
"Idź do łazienki, tam coś na ciebie czeka,
przebież się i wejdź do sypialni."
Tak jak było napisane na kartce, poszłam do łazienki, na szafce leżała koszula nocna i róża. Z minuty na minutę byłam coraz bardziej zdziwiona. Przebrałam się w nową rzecz po czym weszłam do sypialni. Tam na łóżku czekał na mnie Łukasz. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu wstał. Stanął na przeciwko mnie i spojrzał mi się prosto w oczy.
- Kocham cię. - szepnął mi do ucha
- Ja ciebie też.. - odparłam
Nasze wargi się złączyły. Łukasz wziął mnie na ręce, po czym delikatnie ułożył mnie na łóżku. Zaczęliśmy się namiętnie całować... Gdy nagle zadzwonił telefon..
- To trener. - powiedział niezadowolony patrząc w ekran
- Odbierz, może to coś ważnego.. - nakazałam
- Halo? Ale coś się stało?... Jestem w domu.... No dobrze... Zaraz będę....
- I co? - spytałam ironicznie
- Muszę jechać na stadion... Trener coś wymyślił... Przepraszam... - odpowiedział ze smutną miną
- Oj.. nic się nie stało.. Powtórzymy to. - lekko się uśmiechnęłam - Idź już.
- No dobrze, to do zobaczenia kochana. - czule mnie pocałował, po czym wyszedł z sypialni
Zrezygnowana ułożyłam się do snu..
------------
Pisała Patrycja Winiarska
czwartek, 18 lipca 2013
Rozdział 15
(Adriana)
Wcześnie rano do sali przyszedł lekarz. Miał dla mnie dobrą wiadomość. Dał mi wypis. Od razu z radością zadzwoniłam do Kuby.
Błaszczykowski przyjechał po 30 minutach.
-A ty co taki nie wyspany? - spytałam rzucając mu się na szyję!
-A weź nic nie mów, po wczorajszym meczu była impreza, pojechałem po Łukasza i Pati. Nawet nie wiesz jak oni wyglądali...
-Chyba tylko mogę się domyślić. Jedźmy do nich!- zaproponowałam z uśmiechem
-A nie powinnaś najpierw jechać do domu?- zapytał
-Hmm..pojedźmy do sklepu , nie mamy nic w lodówce , Ania nic nie jadła.
-No niech Ci będzie. Ale i tak twierdze, że powinnaś odpoczywać
-Oj Kuba, Kuba...
Pojechaliśmy do sklepu , a potem zawieźliśmy rzeczy i zakupy do domu.
Ruszyliśmy pod domu Łukasza, gdy tam weszliśmy tylko złapaliśmy się za głowę.
-Kuba, Co tu się działo.?-zapytałam
- Ja nie wiem, Ja tu ich tylko przywiozłem.
-Patrycja, Łukasz- zaczęliśmy ich wołać
Nagle zobaczyłam Łukasza, który spał na podłodze zalany w trupa.
-Kuba zajmij się nim , ja idę szukać Pati.
Ten zaczął się śmiać i dobudzać Piszcza
Szukając Patrycji usłyszałam tylko
-Ja ******, jak One będą tak , każdy mecz wygrywać to do Finału nie do żyję- powiedział Piszczek i znowu położył się spać.
Ja zobaczyłam Patrycję, która leżała na łóżku Łukasza, już prawie z tego łóżka spadła, podbiegłam szybko i położyłam ją .
-Co?? Jak??-spytała Budząc się
-Oj Pati...
-Ada? Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona Patrycja
- Oj... Pati, Pati śpij. Potem pogadamy. Gratuluję.-powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z pokoju.
Zeszłam na dół i zaczęłam sprzątać salon.
-Ja to posprzątam. -powiedział Piszczek - Ale kac...
-Hahahhah ty się lepiej kładź Piszczek , bo zaraz się na własnych nogach nie utrzymasz.
Zaczęłam sprzątać salon Łukasza. Zrobiłam ile się dało i razem z Kubą pojechałam do Ani.
-Hej!- przywitałam się z przyjaciółką.
Kuba jeszcze się wahał, czy można nas same zostawić. Jednak wyszedł i pojechał do domu.
Cały dzień gadałyśmy, było jak za dawnych czasów.
-Hej, a może pójdziesz na trening ze mną, na trybuny.
-Ada proszę cię....
-no wiem, że ty nie przepadasz za piłką nożną, ale...
-No niech ci będzie..
-Ale idziemy na męski trening?
-Hmm no spoko.- odpowiedziała nie chętnie Ania.
Wieczorem zadzwonił Kuba, spytał się czy wszystko okej.
-To słodkie - powiedziała Anna
Około 21 do drzwi ktoś zapukał, mimo wszystko przestraszyłam się. Jednak sprawdziłam i był to... Marco Reus.
-Hej? Co ty tu robisz? -spytał zdziwiona.
- Przyszedłem pogadać o Mario. Powiedziałaś , że jak będę chciał pogadać to mogę do Ciebie , albo do Pati przyjść.
-Pati nie ma . Jest u Łukasza.
-Wiem, dlatego przyszedłem do Ci..- Popatrzył na Anie. Nie wierzyłam ! Wyglądał jak ta pielęgniarka , gdy zobaczyła Kloppo.
-Wejdź! ANIA to jest MARCO. MARCO to jest ANIA. -przedstawiłam ich sobie. Wzrok Ani mówił sam za siebie. Anna nie chciała raczej szukać sobie nowego chłopaka, ale zobaczymy...
Marco poszedł o 24 , i to tylko dlatego, że przypomniałam mu, że jutro trening.
Zasnęłyśmy od razu.
---------------
Pisała Adriana Pilska
Wcześnie rano do sali przyszedł lekarz. Miał dla mnie dobrą wiadomość. Dał mi wypis. Od razu z radością zadzwoniłam do Kuby.
Błaszczykowski przyjechał po 30 minutach.
-A ty co taki nie wyspany? - spytałam rzucając mu się na szyję!
-A weź nic nie mów, po wczorajszym meczu była impreza, pojechałem po Łukasza i Pati. Nawet nie wiesz jak oni wyglądali...
-Chyba tylko mogę się domyślić. Jedźmy do nich!- zaproponowałam z uśmiechem
-A nie powinnaś najpierw jechać do domu?- zapytał
-Hmm..pojedźmy do sklepu , nie mamy nic w lodówce , Ania nic nie jadła.
-No niech Ci będzie. Ale i tak twierdze, że powinnaś odpoczywać
-Oj Kuba, Kuba...
Pojechaliśmy do sklepu , a potem zawieźliśmy rzeczy i zakupy do domu.
Ruszyliśmy pod domu Łukasza, gdy tam weszliśmy tylko złapaliśmy się za głowę.
-Kuba, Co tu się działo.?-zapytałam
- Ja nie wiem, Ja tu ich tylko przywiozłem.
-Patrycja, Łukasz- zaczęliśmy ich wołać
Nagle zobaczyłam Łukasza, który spał na podłodze zalany w trupa.
-Kuba zajmij się nim , ja idę szukać Pati.
Ten zaczął się śmiać i dobudzać Piszcza
Szukając Patrycji usłyszałam tylko
-Ja ******, jak One będą tak , każdy mecz wygrywać to do Finału nie do żyję- powiedział Piszczek i znowu położył się spać.
Ja zobaczyłam Patrycję, która leżała na łóżku Łukasza, już prawie z tego łóżka spadła, podbiegłam szybko i położyłam ją .
-Co?? Jak??-spytała Budząc się
-Oj Pati...
-Ada? Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona Patrycja
- Oj... Pati, Pati śpij. Potem pogadamy. Gratuluję.-powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z pokoju.
Zeszłam na dół i zaczęłam sprzątać salon.
-Ja to posprzątam. -powiedział Piszczek - Ale kac...
-Hahahhah ty się lepiej kładź Piszczek , bo zaraz się na własnych nogach nie utrzymasz.
Zaczęłam sprzątać salon Łukasza. Zrobiłam ile się dało i razem z Kubą pojechałam do Ani.
-Hej!- przywitałam się z przyjaciółką.
Kuba jeszcze się wahał, czy można nas same zostawić. Jednak wyszedł i pojechał do domu.
Cały dzień gadałyśmy, było jak za dawnych czasów.
-Hej, a może pójdziesz na trening ze mną, na trybuny.
-Ada proszę cię....
-no wiem, że ty nie przepadasz za piłką nożną, ale...
-No niech ci będzie..
-Ale idziemy na męski trening?
-Hmm no spoko.- odpowiedziała nie chętnie Ania.
Wieczorem zadzwonił Kuba, spytał się czy wszystko okej.
-To słodkie - powiedziała Anna
Około 21 do drzwi ktoś zapukał, mimo wszystko przestraszyłam się. Jednak sprawdziłam i był to... Marco Reus.
-Hej? Co ty tu robisz? -spytał zdziwiona.
- Przyszedłem pogadać o Mario. Powiedziałaś , że jak będę chciał pogadać to mogę do Ciebie , albo do Pati przyjść.
-Pati nie ma . Jest u Łukasza.
-Wiem, dlatego przyszedłem do Ci..- Popatrzył na Anie. Nie wierzyłam ! Wyglądał jak ta pielęgniarka , gdy zobaczyła Kloppo.
-Wejdź! ANIA to jest MARCO. MARCO to jest ANIA. -przedstawiłam ich sobie. Wzrok Ani mówił sam za siebie. Anna nie chciała raczej szukać sobie nowego chłopaka, ale zobaczymy...
Marco poszedł o 24 , i to tylko dlatego, że przypomniałam mu, że jutro trening.
Zasnęłyśmy od razu.
---------------
Pisała Adriana Pilska
środa, 17 lipca 2013
Rozdział 14
(Patrycja)
Nadszedł upragniony dzień meczu. Tego dnia obudziłam się bardzo szybko, co nie zdarzało mi się dość często. Mecz miał się zacząć o godzinie 16:00 więc miałam jeszcze trochę czasu na siedzenie w domu. Zeszłam do kuchni na śniadanie, na stole spostrzegłam kartkę z napisem:
"Jestem na treningu.
Przyjadę po ciebie o 12:00.
Wtedy udamy się do Ady i Reni."
Zjadłam szybkie śniadanie, po czym poszłam do łazienki wziąć prysznic. Ubrałam się i czekałam na przyjazd piłkarza. Łukasz pojawił się w domu punktualnie. Rzucił w kąt swoją torbę, poszedł się przebrać i zjadł przygotowany wcześniej obiad.
- To co? Jedziemy? Kuba powiedział mi, że Reni się wczoraj obudziła. - powiedział uśmiechając się
- Oczywiście, przecież muszę się z nimi zobaczyć, zbliża się mecz! - rzuciłam ubierając buty
- No dobrze, poczekaj wezmę tylko kluczyki! - oznajmił sięgając do torby
Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod szpitalem. Dziwne było to, że nie czułam stresu związanego ze spotkaniem z Bawarkami. W końcu miał być to najważniejszy jak dotąd mecz. Od tego spotkania miało zależeć to, czy dostaniemy się do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Razem z Łukaszem weszłam do sali, w której leżały moje koleżanki. Na mój widok od razu na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Cześć Pati! - wyszczerzyła się Ada
- No hej! - zaczęłam - Jak się czujecie?
- Ja możliwie, zaraz ma przyjechać Kuba, razem obejrzymy mecz. - powiedziała podnosząc się z łóżka
- A ty Reni? Wszystko w porządku? - spytałam delikatnie siadając obok niej
- Tak, tylko najgorsze jest to, że nie zagram w dzisiejszym meczu, że wam nie pomogę... - widocznie posmutniała i schowała głowę w poduszkę
- Myślę, że poradzimy sobie z Bawarkami. Zrobimy to dla was! - motywowałam samą siebie
- Ty lepiej już leć, trener musi zrobić "rozgrzewkę" przedmeczową. - zażartowała Ada
- Ha, ha... Bardzo śmieszne... Przecież wiesz, że Jurgen nigdy nie robi rozgrzewek tylko poważne, ciężkie treningi... - popatrzałam w okno
- Dobrze kochana, dziewczyny mają rację, lepiej jedźmy już na stadion. - powiedział Łukasz obejmując mnie swoim ramieniem
- Powodzenia! Wierzę w ciebie! Dasz radę! - wykrzyczały koleżanki, kiedy opuszczałam salę
Trening minął bardzo szybko, aż nadeszła godzina meczu. Wszyscy siedzieliśmy w szatni. Trener dawał nam ostatnie wskazówki. W końcu wystarczająco mocno zmotywowane wybiegłyśmy na murawę. Stadion wypełniony był po brzegi. To było niesamowite. Z rzutu monetą wypadło, że to nasza drużyna rozpocznie to spotkanie. Pierwszy gwizdek sędziego. Piłka zaczęła szybko toczyć się po murawie. Pierwszą akcję wyprowadziła Mila, która długim podaniem uaktywniła Sabinę. Ta szybko wbiegła w pole karne i po ziemi posłała piłkę wprost pod moje nogi. Byłabym totalną ciapą gdybym wtedy nie wpakowała piłki do siatki. Już w 2 minucie wyszłyśmy na prowadzenie. Kolejne minuty pierwszej połowy nie przyniosły już żadnych skutków. Szczęśliwe weszłyśmy do szatni, w której czekał na nas trener.
- Gratulację dziewczyny! Jak na razie przebijacie się z łatwością przez bezradną obronę Monachijek. Musicie utrzymać te tempo gry jeszcze tą drugą połowę. Jak wszystko pójdzie po naszej myśli wejdziemy do ćwierćfinałów! - krzyczał trener gestykulując
- Postaramy się pana nie zawieść. - oznajmiła Sabina
Po piętnastominutowej przerwie znów wybiegłyśmy na murawę. Po minach naszych przeciwniczek widać było, że w szatni nieźle się pokłóciły. Drugą połowę rozpoczynały Bawarki. Już w 48 minucie strzeliły wyrównującego gola. Byłam wściekła. Musiałam jak najszybciej znów wyprowadzić naszą drużynę na prowadzenie. W moich myślach krążyło wiele pomysłów na zrobienie akcji. Nagle zorientowałam się, że Martha szykuję się do podania na wolne pole. Pilnując linię spalonego kiedy ta mocno kopnęła w piłkę wystrzeliłam jak z procy. Dopadłam się do futbolówki. Moja szarża w polu karnym trwała w najlepsze, okiwałam dwie Bawarki, po czym posłałam prostopadłe podanie do Mili. Miała ona wystarczająco dużo wolnego miejsca by wyjść na czystą pozycję. Zrobiła to! Mocno kopnęła w piłkę, która chwilę później znalazła się w siatce! Znów nasza drużyna prowadziła. W 68 minucie przyszedł czas na zmiany, nasz trener wykorzystał wszystkie za jednym razem. Bawarki zaraz po zmianach chciały przeprowadzić szybko akcję. Postanowiłam wrócić na swoją połowę i wspomóc linię obrony. Wślizgiem próbowałam odebrać piłkę zawodniczce z numerem 13 na koszulce. Niestety nie trafiłam w futbolówkę i główny arbiter odgwizdał rzut wolny, po czym wręczył mi żółtą kartkę. Byłam na siebie zła. Odległość od bramki była daleka, ale cóż w piłce nożnej nie takie gole się zdarzały... Sędzia wznowił grę. Strzał Monachijki był bardzo niecelny i minął się z wyznaczonym mu celem. Do minuty 76 nic ciekawego się nie działo, były to same nieudane akcje oby dwu zespołów. Na nasze nieszczęście dziewczyny z obrony "zaspały" i zostawiły jedną z naszych przeciwniczek bez krycia. Ta chciała to wykorzystać. Wyszła sam na sam z bramkarzem. Zacisnęłam zęby. Bałam się, że znów stracimy bramkę. Spostrzegłam, iż Hannah wybiega z pola bramkowego. Zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam gwizdek sędziego i gwizd na trybunach. Poczułam, że ktoś łapie mnie za koszulkę i ciągnie w stronę naszej bramki. Otworzyłam oczy. Ujrzałam, że nasza bramkarka zdejmuje rękawice. Natasza wyjaśniła mi, że Hannah dostała czerwoną kartkę za faul.
"O ku*wa, przecież Jurgen wykorzystał już wszystkie zmiany! Gramy bez bramkarza!" - pomyślałam
Podbiegłam do Hannah i wzięłam od niej rękawice. Nikt nie wiedział o co mi chodzi, lecz ja postawiłam sobie nowy cel. Musiałam uchronić naszą drużynę i wejść z nią do ćwierćfinału. Dziewczyny patrzały na mnie ze zdziwieniem. Ja w tym czasie ubierałam rękawice i przygotowywałam się psychicznie na to, co się zaraz stanie. Niestety Hannah sfaulowała Monachijkę w polu karnym, a co za tym idzie? - RZUT KARNY! Jeszcze nigdy nie stałam w bramce, nie licząc czasów dzieciństwa i piłki ręcznej... Wchodząc do bramki kucnęłam i przeżegnałam się. Zawsze byłam pewna siebie i teraz mnie to nie opuszczało. Spojrzałam się w oczy dziewczynie, która miała wykonać jedenastkę. Sędzia zezwolił na strzał. Odczułam, że dziewczyna chce mnie zmylić układem swojego ciała, więc rzuciłam się w lewą stronę. Moje przeczucia były trafne! Nie mogłam uwierzyć, że w moich rękach znalazła się piłka. Mocno ją do siebie przytuliłam. Wstałam. Popatrzałam się na moje koleżanki ich miny były bezcenne. Sama nie mogłam uwierzyć w to czego właśnie dokonałam. Moje koleżanki do mnie podbiegły. Zrobiły na mnie tak zwaną "kanapkę". Byłam wniebowzięta. Po chwilach szczęścia nadeszły chwile grozy. Arbiter główny wznowił grę. Pozostało długich 5 minut do zakończenia tego jakże emocjonującego meczu. Los chciał żebyśmy mecz kończyły w 8 zawodniczek... Niestety, już przy końcu meczu Martha i Mila tak samo jak i Hannah dostały czerwone kartki.. Trzeba przyznać, że nie było zbyt kolorowo.. Ogólnie Monachijki miały ułatwioną sytuację:
Po pierwsze graliśmy w dużym osłabieniu.
Po drugie zamiast profesjonalnego bramkarza, w bramce stałam ja...
Po trzecie mieliśmy tylko dwóch obrońców!
Pod naszą bramką ciągle toczyły się groźne akcje. to cud, że do tej pory nie wpuściłam żadnego gola.. Niestety w doliczonym czasie meczu sędzia niesłusznie podyktował rzut rożny.. Zawodniczki wbiegły za głęboko w pole karne ii... Piłka z łatwością znalazła drogę do siatki.. Sędzia zakończył drugą połowę, nadszedł czas na dogrywkę.... Znów zeszliśmy do szatni. Tym razem mina trenera nie była przyjazna.
- Trudno... Jest jeszcze dogrywka.. A później nie daj Boże.. Rzuty karne.. Patrycja w bramce.. O Jezu... - wydukał trener siedząc na ławce
- Spokojnie.. Trenerze! Dam z siebie wszystko! - krzyknęłam - Poprawka. To MY damy z siebie wszystko!
- Trzymam kciuki! Teraz już musimy wyjść.. - powiedział otwierając drzwi
Znów stanęłam w bramce. Wiedziałam, że skończyły się żarty i muszę dać z siebie 100% dla dobra drużyny! Przecież ten mecz gram również dla Ady i Reni! Gwizdek rozpoczął dogrywkę, która nie przyniosła żadnych rezultatów, pomimo wszelkich starań oby dwu drużyn. Gdzieś w niebie było zapisane, że ten mecz będą musiały rozstrzygnąć rzuty karne.. Pierwszy rzut pewnie wykorzystała Katrin, później pokonała mnie jedna z Monachijek także było 1:1. Kolejna seria i kolejne wykorzystane karne 2:2. Chwilę później jakimś cudem udało mi się obronić jedenastkę, co dało prowadzenie naszej drużynie 3:2. Kolejną serię wykorzystały oby dwie drużyny 4:3. Podchodząc do obrony ostatniego karnego miałam ciarki na plecach. Bałam się, że go nie obronię, a nam nie uda się strzelić zwycięskiego gola. Na moje szczęście Monachijka w chwilę przed karnym spojrzała się w moje pełne pewności siebie oczy i nie trafiła w bramkę. Rzuty karne skończyły się wynikiem 5:3. Wszystkie byłyśmy bardzo szczęśliwe. Z resztą kto by nie był! W końcu dostałyśmy się do ćwierćfinałów! Uradowane takim obrotem spraw udałyśmy się najpierw do szatni by się przebrać, a później na pomeczowe After Party. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To był SMS.
Gratulujemy!! ~ Reni i Ada
Kiedy przeczytałam tego SMS'a uśmiech pojawił się na mojej twarzy. A wracając do After Party:
Moim imprezowym towarzyszem był Łukasz. Oboje bardzo cieszyliśmy się z wygranej. Na imprezie mocno to oblaliśmy.. Wiem, że do domu odwoził nas Kuba.. A co się działo potem, po prostu nie pamiętam.
------------
Pisała Patrycja Winiarska
Nadszedł upragniony dzień meczu. Tego dnia obudziłam się bardzo szybko, co nie zdarzało mi się dość często. Mecz miał się zacząć o godzinie 16:00 więc miałam jeszcze trochę czasu na siedzenie w domu. Zeszłam do kuchni na śniadanie, na stole spostrzegłam kartkę z napisem:
"Jestem na treningu.
Przyjadę po ciebie o 12:00.
Wtedy udamy się do Ady i Reni."
Zjadłam szybkie śniadanie, po czym poszłam do łazienki wziąć prysznic. Ubrałam się i czekałam na przyjazd piłkarza. Łukasz pojawił się w domu punktualnie. Rzucił w kąt swoją torbę, poszedł się przebrać i zjadł przygotowany wcześniej obiad.
- To co? Jedziemy? Kuba powiedział mi, że Reni się wczoraj obudziła. - powiedział uśmiechając się
- Oczywiście, przecież muszę się z nimi zobaczyć, zbliża się mecz! - rzuciłam ubierając buty
- No dobrze, poczekaj wezmę tylko kluczyki! - oznajmił sięgając do torby
Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod szpitalem. Dziwne było to, że nie czułam stresu związanego ze spotkaniem z Bawarkami. W końcu miał być to najważniejszy jak dotąd mecz. Od tego spotkania miało zależeć to, czy dostaniemy się do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Razem z Łukaszem weszłam do sali, w której leżały moje koleżanki. Na mój widok od razu na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Cześć Pati! - wyszczerzyła się Ada
- No hej! - zaczęłam - Jak się czujecie?
- Ja możliwie, zaraz ma przyjechać Kuba, razem obejrzymy mecz. - powiedziała podnosząc się z łóżka
- A ty Reni? Wszystko w porządku? - spytałam delikatnie siadając obok niej
- Tak, tylko najgorsze jest to, że nie zagram w dzisiejszym meczu, że wam nie pomogę... - widocznie posmutniała i schowała głowę w poduszkę
- Myślę, że poradzimy sobie z Bawarkami. Zrobimy to dla was! - motywowałam samą siebie
- Ty lepiej już leć, trener musi zrobić "rozgrzewkę" przedmeczową. - zażartowała Ada
- Ha, ha... Bardzo śmieszne... Przecież wiesz, że Jurgen nigdy nie robi rozgrzewek tylko poważne, ciężkie treningi... - popatrzałam w okno
- Dobrze kochana, dziewczyny mają rację, lepiej jedźmy już na stadion. - powiedział Łukasz obejmując mnie swoim ramieniem
- Powodzenia! Wierzę w ciebie! Dasz radę! - wykrzyczały koleżanki, kiedy opuszczałam salę
Trening minął bardzo szybko, aż nadeszła godzina meczu. Wszyscy siedzieliśmy w szatni. Trener dawał nam ostatnie wskazówki. W końcu wystarczająco mocno zmotywowane wybiegłyśmy na murawę. Stadion wypełniony był po brzegi. To było niesamowite. Z rzutu monetą wypadło, że to nasza drużyna rozpocznie to spotkanie. Pierwszy gwizdek sędziego. Piłka zaczęła szybko toczyć się po murawie. Pierwszą akcję wyprowadziła Mila, która długim podaniem uaktywniła Sabinę. Ta szybko wbiegła w pole karne i po ziemi posłała piłkę wprost pod moje nogi. Byłabym totalną ciapą gdybym wtedy nie wpakowała piłki do siatki. Już w 2 minucie wyszłyśmy na prowadzenie. Kolejne minuty pierwszej połowy nie przyniosły już żadnych skutków. Szczęśliwe weszłyśmy do szatni, w której czekał na nas trener.
- Gratulację dziewczyny! Jak na razie przebijacie się z łatwością przez bezradną obronę Monachijek. Musicie utrzymać te tempo gry jeszcze tą drugą połowę. Jak wszystko pójdzie po naszej myśli wejdziemy do ćwierćfinałów! - krzyczał trener gestykulując
- Postaramy się pana nie zawieść. - oznajmiła Sabina
Po piętnastominutowej przerwie znów wybiegłyśmy na murawę. Po minach naszych przeciwniczek widać było, że w szatni nieźle się pokłóciły. Drugą połowę rozpoczynały Bawarki. Już w 48 minucie strzeliły wyrównującego gola. Byłam wściekła. Musiałam jak najszybciej znów wyprowadzić naszą drużynę na prowadzenie. W moich myślach krążyło wiele pomysłów na zrobienie akcji. Nagle zorientowałam się, że Martha szykuję się do podania na wolne pole. Pilnując linię spalonego kiedy ta mocno kopnęła w piłkę wystrzeliłam jak z procy. Dopadłam się do futbolówki. Moja szarża w polu karnym trwała w najlepsze, okiwałam dwie Bawarki, po czym posłałam prostopadłe podanie do Mili. Miała ona wystarczająco dużo wolnego miejsca by wyjść na czystą pozycję. Zrobiła to! Mocno kopnęła w piłkę, która chwilę później znalazła się w siatce! Znów nasza drużyna prowadziła. W 68 minucie przyszedł czas na zmiany, nasz trener wykorzystał wszystkie za jednym razem. Bawarki zaraz po zmianach chciały przeprowadzić szybko akcję. Postanowiłam wrócić na swoją połowę i wspomóc linię obrony. Wślizgiem próbowałam odebrać piłkę zawodniczce z numerem 13 na koszulce. Niestety nie trafiłam w futbolówkę i główny arbiter odgwizdał rzut wolny, po czym wręczył mi żółtą kartkę. Byłam na siebie zła. Odległość od bramki była daleka, ale cóż w piłce nożnej nie takie gole się zdarzały... Sędzia wznowił grę. Strzał Monachijki był bardzo niecelny i minął się z wyznaczonym mu celem. Do minuty 76 nic ciekawego się nie działo, były to same nieudane akcje oby dwu zespołów. Na nasze nieszczęście dziewczyny z obrony "zaspały" i zostawiły jedną z naszych przeciwniczek bez krycia. Ta chciała to wykorzystać. Wyszła sam na sam z bramkarzem. Zacisnęłam zęby. Bałam się, że znów stracimy bramkę. Spostrzegłam, iż Hannah wybiega z pola bramkowego. Zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam gwizdek sędziego i gwizd na trybunach. Poczułam, że ktoś łapie mnie za koszulkę i ciągnie w stronę naszej bramki. Otworzyłam oczy. Ujrzałam, że nasza bramkarka zdejmuje rękawice. Natasza wyjaśniła mi, że Hannah dostała czerwoną kartkę za faul.
"O ku*wa, przecież Jurgen wykorzystał już wszystkie zmiany! Gramy bez bramkarza!" - pomyślałam
Podbiegłam do Hannah i wzięłam od niej rękawice. Nikt nie wiedział o co mi chodzi, lecz ja postawiłam sobie nowy cel. Musiałam uchronić naszą drużynę i wejść z nią do ćwierćfinału. Dziewczyny patrzały na mnie ze zdziwieniem. Ja w tym czasie ubierałam rękawice i przygotowywałam się psychicznie na to, co się zaraz stanie. Niestety Hannah sfaulowała Monachijkę w polu karnym, a co za tym idzie? - RZUT KARNY! Jeszcze nigdy nie stałam w bramce, nie licząc czasów dzieciństwa i piłki ręcznej... Wchodząc do bramki kucnęłam i przeżegnałam się. Zawsze byłam pewna siebie i teraz mnie to nie opuszczało. Spojrzałam się w oczy dziewczynie, która miała wykonać jedenastkę. Sędzia zezwolił na strzał. Odczułam, że dziewczyna chce mnie zmylić układem swojego ciała, więc rzuciłam się w lewą stronę. Moje przeczucia były trafne! Nie mogłam uwierzyć, że w moich rękach znalazła się piłka. Mocno ją do siebie przytuliłam. Wstałam. Popatrzałam się na moje koleżanki ich miny były bezcenne. Sama nie mogłam uwierzyć w to czego właśnie dokonałam. Moje koleżanki do mnie podbiegły. Zrobiły na mnie tak zwaną "kanapkę". Byłam wniebowzięta. Po chwilach szczęścia nadeszły chwile grozy. Arbiter główny wznowił grę. Pozostało długich 5 minut do zakończenia tego jakże emocjonującego meczu. Los chciał żebyśmy mecz kończyły w 8 zawodniczek... Niestety, już przy końcu meczu Martha i Mila tak samo jak i Hannah dostały czerwone kartki.. Trzeba przyznać, że nie było zbyt kolorowo.. Ogólnie Monachijki miały ułatwioną sytuację:
Po pierwsze graliśmy w dużym osłabieniu.
Po drugie zamiast profesjonalnego bramkarza, w bramce stałam ja...
Po trzecie mieliśmy tylko dwóch obrońców!
Pod naszą bramką ciągle toczyły się groźne akcje. to cud, że do tej pory nie wpuściłam żadnego gola.. Niestety w doliczonym czasie meczu sędzia niesłusznie podyktował rzut rożny.. Zawodniczki wbiegły za głęboko w pole karne ii... Piłka z łatwością znalazła drogę do siatki.. Sędzia zakończył drugą połowę, nadszedł czas na dogrywkę.... Znów zeszliśmy do szatni. Tym razem mina trenera nie była przyjazna.
- Trudno... Jest jeszcze dogrywka.. A później nie daj Boże.. Rzuty karne.. Patrycja w bramce.. O Jezu... - wydukał trener siedząc na ławce
- Spokojnie.. Trenerze! Dam z siebie wszystko! - krzyknęłam - Poprawka. To MY damy z siebie wszystko!
- Trzymam kciuki! Teraz już musimy wyjść.. - powiedział otwierając drzwi
Znów stanęłam w bramce. Wiedziałam, że skończyły się żarty i muszę dać z siebie 100% dla dobra drużyny! Przecież ten mecz gram również dla Ady i Reni! Gwizdek rozpoczął dogrywkę, która nie przyniosła żadnych rezultatów, pomimo wszelkich starań oby dwu drużyn. Gdzieś w niebie było zapisane, że ten mecz będą musiały rozstrzygnąć rzuty karne.. Pierwszy rzut pewnie wykorzystała Katrin, później pokonała mnie jedna z Monachijek także było 1:1. Kolejna seria i kolejne wykorzystane karne 2:2. Chwilę później jakimś cudem udało mi się obronić jedenastkę, co dało prowadzenie naszej drużynie 3:2. Kolejną serię wykorzystały oby dwie drużyny 4:3. Podchodząc do obrony ostatniego karnego miałam ciarki na plecach. Bałam się, że go nie obronię, a nam nie uda się strzelić zwycięskiego gola. Na moje szczęście Monachijka w chwilę przed karnym spojrzała się w moje pełne pewności siebie oczy i nie trafiła w bramkę. Rzuty karne skończyły się wynikiem 5:3. Wszystkie byłyśmy bardzo szczęśliwe. Z resztą kto by nie był! W końcu dostałyśmy się do ćwierćfinałów! Uradowane takim obrotem spraw udałyśmy się najpierw do szatni by się przebrać, a później na pomeczowe After Party. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To był SMS.
Gratulujemy!! ~ Reni i Ada
Kiedy przeczytałam tego SMS'a uśmiech pojawił się na mojej twarzy. A wracając do After Party:
Moim imprezowym towarzyszem był Łukasz. Oboje bardzo cieszyliśmy się z wygranej. Na imprezie mocno to oblaliśmy.. Wiem, że do domu odwoził nas Kuba.. A co się działo potem, po prostu nie pamiętam.
------------
Pisała Patrycja Winiarska
wtorek, 16 lipca 2013
Rozdział 13
(Adriana)
Następnego dnia, gdy czytałam gazetkę do sali wpadła szczęśliwa Patrycja.
-Hej, a Ty co taka szczęśliwa?
-Bo widzisz wczoraj Kloppo powiedział , ze mogę wrócić do treningów! i co lepsza jutro zgram mecz przeciwko Bawarkom !
-O naprawdę? Powodzenia wam życzę! będę Oglądać!
-Ten mecz zagram dla Ciebie! Wszystkie Gole, które być może strzelę , będą z dedykacją dla ciebie!
-Ale Patrycja nie musisz zadedykuj je np. Łukaszowi
-Nie to nie wchodzi w grę !Już postanowiłam. Teraz ty jesteś najważniejsza
-Dziękuję- przytuliłam się do przyjaciółki.
Nagle , ktoś zapukał do drzwi sali... Nie uwierzyłam własnym oczom. To nie mogła być prawda.
-Ania??? Co ty tu robisz!? -spytałam zdziwiona widząc przyjaciółkę z Tokyo!
-O wszystkim się dowiedziałam z TV.
"Z TV" Pomyślałam i spojrzałam na Patrycję , ta też była zdziwiona.
-Ania to jest Patrycja gram z nią w drużynie , Patrycja to moja przyjaciółka Ania znamy się od przedszkola.
Dziewczyny się polubiły, ale Patrycja musiała już biec na trening!
-Przyjechałam , bo bałam się , że będziesz tu sama.
-Zostaniesz do 16? To kogoś poznasz?
-OOo! Kogo?
-Niespodzianka- powiedziałam myśląc o Kubie.
Do 16 z Anią gadałyśmy cały czas bez przerwy. Ona opowiadała co u niej, a ja co u mnie.
W tym czasie do sali przyszedł lekarz , który wziął mnie na badania. Wyniki były bardzo dobre, jeżeli nic mi się już nie pogorszy to za 2 dni zostanę wypisana do domu !
O 16 do sali przyszedł Kuba. Ania gdy go zobaczyła zrobiła ogromne oczy, a gdy ten pocałował mnie w policzek myślałam, że będę zbierać zaraz Annę z podłogi. Poznali się i rozmawialiśmy razem.
Powiedziałam Kubie o wynikach, ten skakał jak małe dziecko.
-Kuba uspokój się ! Bo znowu pielęgniarka przyjdzie , a Kloppa z nami nie ma! - uśmiechnęłam się
-Ania do kiedy zostajesz?
-Hmmm..Mam tydzień wolnego!
-To świetnie! Zdążysz mnie zobaczyć w domu - uśmiechnęłam się
-Będziecie same siedzieć w domu ? -spytał Kuba
-A co? - spytałam
-Wiesz , że się martwię...
-Po pierwsze oni już siedzą w więzieniu, po drugie jest Ania
-Ale możesz nas odwiedzać- dodałam na pocieszenie
Potem gadaliśmy do wieczora. Nie pomyślałam o jednym ,ja jestem w szpitalu ,a Ania nie będzie spać tu!
-Kubuś! - powiedziałam
-Co słońce?
-O jak słodziutko, słuchaj Anna nie będzie spać w szpitalu, zawieziesz ją pod moje mieszkanie i dasz jej klucze , dobrze!?
-Dobra, zaraz będę!-powiedział wychodząc z Anią
-Nie! Ty też jedź do domu! Ty się musisz wyspać , trening szpital , trening, szpital tylko w kółko!
-NO ale..
-Nie kombinuj- powiedziałam
Pożegnałam się z Kubą i przyjaciółką.
W nocy kiepsko mi się spało z myślą , że dziewczyny grają mecz. Bałam się jak im pójdzie, gdy tak leżałam nagle usłyszałam jak przebudza się Reni!
Szybko zawołałam lekarza!
Napisałam do Kuby
"Pewnie śpisz , ale mam dobre wieści! Reni się obudziła!"
dostałam zaraz odpowiedź
"Naprawdę?! To cudownie! Przyjadę jutro do Cb i będziemy oglądać mecz!"
Uśmiechnęłam się do telefonu i zasnęłam.
-------------------
Pisała Adriana Pilska
Następnego dnia, gdy czytałam gazetkę do sali wpadła szczęśliwa Patrycja.
-Hej, a Ty co taka szczęśliwa?
-Bo widzisz wczoraj Kloppo powiedział , ze mogę wrócić do treningów! i co lepsza jutro zgram mecz przeciwko Bawarkom !
-O naprawdę? Powodzenia wam życzę! będę Oglądać!
-Ten mecz zagram dla Ciebie! Wszystkie Gole, które być może strzelę , będą z dedykacją dla ciebie!
-Ale Patrycja nie musisz zadedykuj je np. Łukaszowi
-Nie to nie wchodzi w grę !Już postanowiłam. Teraz ty jesteś najważniejsza
-Dziękuję- przytuliłam się do przyjaciółki.
Nagle , ktoś zapukał do drzwi sali... Nie uwierzyłam własnym oczom. To nie mogła być prawda.
-Ania??? Co ty tu robisz!? -spytałam zdziwiona widząc przyjaciółkę z Tokyo!
-O wszystkim się dowiedziałam z TV.
"Z TV" Pomyślałam i spojrzałam na Patrycję , ta też była zdziwiona.
-Ania to jest Patrycja gram z nią w drużynie , Patrycja to moja przyjaciółka Ania znamy się od przedszkola.
Dziewczyny się polubiły, ale Patrycja musiała już biec na trening!
-Przyjechałam , bo bałam się , że będziesz tu sama.
-Zostaniesz do 16? To kogoś poznasz?
-OOo! Kogo?
-Niespodzianka- powiedziałam myśląc o Kubie.
Do 16 z Anią gadałyśmy cały czas bez przerwy. Ona opowiadała co u niej, a ja co u mnie.
W tym czasie do sali przyszedł lekarz , który wziął mnie na badania. Wyniki były bardzo dobre, jeżeli nic mi się już nie pogorszy to za 2 dni zostanę wypisana do domu !
O 16 do sali przyszedł Kuba. Ania gdy go zobaczyła zrobiła ogromne oczy, a gdy ten pocałował mnie w policzek myślałam, że będę zbierać zaraz Annę z podłogi. Poznali się i rozmawialiśmy razem.
Powiedziałam Kubie o wynikach, ten skakał jak małe dziecko.
-Kuba uspokój się ! Bo znowu pielęgniarka przyjdzie , a Kloppa z nami nie ma! - uśmiechnęłam się
-Ania do kiedy zostajesz?
-Hmmm..Mam tydzień wolnego!
-To świetnie! Zdążysz mnie zobaczyć w domu - uśmiechnęłam się
-Będziecie same siedzieć w domu ? -spytał Kuba
-A co? - spytałam
-Wiesz , że się martwię...
-Po pierwsze oni już siedzą w więzieniu, po drugie jest Ania
-Ale możesz nas odwiedzać- dodałam na pocieszenie
Potem gadaliśmy do wieczora. Nie pomyślałam o jednym ,ja jestem w szpitalu ,a Ania nie będzie spać tu!
-Kubuś! - powiedziałam
-Co słońce?
-O jak słodziutko, słuchaj Anna nie będzie spać w szpitalu, zawieziesz ją pod moje mieszkanie i dasz jej klucze , dobrze!?
-Dobra, zaraz będę!-powiedział wychodząc z Anią
-Nie! Ty też jedź do domu! Ty się musisz wyspać , trening szpital , trening, szpital tylko w kółko!
-NO ale..
-Nie kombinuj- powiedziałam
Pożegnałam się z Kubą i przyjaciółką.
W nocy kiepsko mi się spało z myślą , że dziewczyny grają mecz. Bałam się jak im pójdzie, gdy tak leżałam nagle usłyszałam jak przebudza się Reni!
Szybko zawołałam lekarza!
Napisałam do Kuby
"Pewnie śpisz , ale mam dobre wieści! Reni się obudziła!"
dostałam zaraz odpowiedź
"Naprawdę?! To cudownie! Przyjadę jutro do Cb i będziemy oglądać mecz!"
Uśmiechnęłam się do telefonu i zasnęłam.
-------------------
Pisała Adriana Pilska
poniedziałek, 15 lipca 2013
Rozdział 12
(Patrycja)
Migiem pobiegłam po lekarza, wpadłam na jednego z nich i szybko poprowadziłam go do sali, gdzie dusiła się Ada. Na miejscu byli już Kuba wraz z Kloppem, próbowali obudzić nieprzytomną Adę. Strasznie się o nią bałam, nie chciałam jej stracić. Przez chwilę przyglądałam się lekarzom. Miałam świadomość tego, że nie mogę nic zrobić. Na nasze szczęście po kilkuminutowej reanimacji wszystko wróciło do normy. Adriana odzyskała przytomność i zaczęła się na nas wpatrywać swoimi dużymi, bystrymi oczyma. W tamtej chwili nic mnie już nie obchodziło. Dopadłam się do łóżka koleżanki i mocno chwyciłam ją za rękę.
- Boże.. Jak ja się bałam.. - wydukałam niewyraźnie
Ada chciała coś powiedzieć lecz Kuba ją uciszył. W końcu miała na sobie maskę tlenową. Pan doktor musiał zakończyć nasze widzenie, gdyż zmęczona Adriana musiała odpocząć. Wyszliśmy z sali, po czym udaliśmy się na stadion. Tam trwał już trening dziewcząt prowadzony przez drugiego trenera naszego zespołu. Kiedy tylko weszliśmy na murawę wstąpiło we mnie nowe życie. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej zapomnieć o tym co się stało. Szybko wzięłam piłkę, zaczęłam robić z nią przedziwne rzeczy, których jeszcze nigdy nie udało mi się wykonać. Trenerzy byli zdziwieni moją postawą, ale szeroko się do mnie uśmiechali. Gdy kopałam piłkę byłam wniebowzięta tylko tego było mi trzeba, tylko tego potrzebowałam. Po godzinie wariacji z futbolówką słynny "Kloppo" przywołał mnie do siebie.
- Widząc twoją dyspozycję wnioskuję, że możesz wrócić do treningów i co najważniejsze możliwe jest to, że zagrasz w meczu przeciwko Bayernowi Monachium! - krzyknął wesoło Jurgen
- A kiedy jest ten mecz? - spytałam z myślą o Adrianie
- Już pojutrze. - odparł trener po czym wziął piłkę do ręki i wręczył mi ją - Idź do dziewczyn, musisz odrobić zaległości. - uśmiechnął się szeroko
Widząc jego uśmiech pognałam w kierunku koleżanek z drużyny. Podzieliłyśmy się na dwie drużyny i zaczęliśmy grać mecz. Pomimo kilkudniowej przerwy na boisku czułam się jak ptak. Gra, szła mi wyśmienicie, widziałam, że jeszcze nigdy nie byłam w tak dobrej dyspozycji. Na meczu treningowym zaliczyłam hat - tricka, miałam nadzieję, że w meczu przeciwko Bawarkom ta sztuka również mi się uda. Trzeba jednak przyznać, że mecz treningowy, a ligowy to dwie zupełnie inne bajki... I jeszcze z tak mocnym przeciwnikiem.. Lecz jak to mówi Łukasz "Zawsze trzeba wierzyć w swoje umiejętności". Po treningu razem z dziewczynami, Kubą, Łukaszem i Jurgenem wybraliśmy się do domu obrońcy Borussi. Chcieliśmy jakoś uczcić wybudzenie Ady i moje wrócenie na trening. Siedzieliśmy w salonie, który był największą częścią mieszkania Łukasza. Piliśmy mało procentowe wino i rozmawialiśmy o nadchodzącym meczu. Chłopaki bardzo nas motywowali, w końcu po raz pierwszy żeńska drużyna Borussi mogła wyjść z grupy na Ligę Mistrzów. Ciągle dostawaliśmy od nich dobre rady, których mieliśmy się trzymać w trakcie meczu. Po raz pierwszy od kilku dni poczułam się szczęśliwa i na prawdę bezpieczna. Łukasz trzymał mnie w swoich ramionach, a nasze wargi co rusz się złączały. Ten wieczór był niesamowicie udany.Kidy wszyscy rozeszli się do swoich domów, postanowiliśmy obejrzeć stary mecz Borussi w finale Ligi Mistrzów. Mieliśmy ochotę powspominać stare, dobre czasy.
- Wiesz... Ten mecz.. Zagram dla Ady.. - rzekłam wtulając się w Łukasza
- Wiem coś o graniu meczu dla kogoś, wtedy dostaje się takiego powera.. Takiej niezwykłej siły... Chce się samego siebie przeskoczyć, żeby tylko spełnić swój cel.. - odrzekł obrońca gładząc mnie po włosach
- Dziękuję, że się moną opiekujesz, że nie zostawiłeś mnie wtedy, kiedy potrzebowałam ciebie najbardziej. - mówiąc to łza spłynęła mi po policzku
- Ej.. Spokojnie.. Nie płacz.. Robię to, bo... Bo cię kocham... - zaczął - Tak! Kocham cię! I chcę z tobą być! - dokończył stanowczo, patrząc w moje niebieskie oczy
- Ja ciebie też kocham. - wtedy, nasze wargi znów się połączyły
Oglądaliśmy mecz przytuleni. Przeżywaliśmy emocje z nim związane na nowo, tak jakby to działo się w tej chwili, jakbyśmy właśnie kibicowali drużynie, którą kochamy ponad życie. Wszystkie złe podania, niecelne strzały, piłki do których nikt nie dochodził chociaż był blisko... To wszystko było przez nas komentowane. Widać było, że mój stan psychiczny z sekundy na sekundę się poprawia. Wtedy nie myślałam już o tym co się stało, tam... W fabryce.. Łukasz był nadzwyczaj opiekuńczy i miły. Miałam szczęście, że trafiłam akurat na niego. był to człowiek niemal idealny. Kiedy mecz dobiegł końca poszliśmy do kuchni.
- Zrobić ci herbatę? - spytał podchodząc do kuchenki
- Jasne. Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy
- Oprócz tego zrobię również coś do jedzenia kochana. - wyszczerzył ząbki
- Jestem "za". - odparłam całując chłopaka w policzek
Jedliśmy kolację ciągle rozmawiając. Tematy nam się nie kończyły. W końcu stałam się senna. Łukasz to dostrzegł. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Po krótkiej chwili znalazłam się w łóżku.
- To.. Dobrej nocy życzę. - powiedział łapiąc za klamkę
- Czekaj.. Zostań, nie możesz spać na kanapie. - odpowiedziałam przykrywając się kołdrą
- Jeśli mogę.. Czemu nie. - uśmiechnął się i położył obok mnie
Przytuliłam się do niego. Byłam tak bardzo zmęczona przypływem emocji i jego brakiem, że nawet nie wiem kiedy moje powieki się zamknęły.. Zasnęłam..
---------
Pisała Patrycja Winiarska
Migiem pobiegłam po lekarza, wpadłam na jednego z nich i szybko poprowadziłam go do sali, gdzie dusiła się Ada. Na miejscu byli już Kuba wraz z Kloppem, próbowali obudzić nieprzytomną Adę. Strasznie się o nią bałam, nie chciałam jej stracić. Przez chwilę przyglądałam się lekarzom. Miałam świadomość tego, że nie mogę nic zrobić. Na nasze szczęście po kilkuminutowej reanimacji wszystko wróciło do normy. Adriana odzyskała przytomność i zaczęła się na nas wpatrywać swoimi dużymi, bystrymi oczyma. W tamtej chwili nic mnie już nie obchodziło. Dopadłam się do łóżka koleżanki i mocno chwyciłam ją za rękę.
- Boże.. Jak ja się bałam.. - wydukałam niewyraźnie
Ada chciała coś powiedzieć lecz Kuba ją uciszył. W końcu miała na sobie maskę tlenową. Pan doktor musiał zakończyć nasze widzenie, gdyż zmęczona Adriana musiała odpocząć. Wyszliśmy z sali, po czym udaliśmy się na stadion. Tam trwał już trening dziewcząt prowadzony przez drugiego trenera naszego zespołu. Kiedy tylko weszliśmy na murawę wstąpiło we mnie nowe życie. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej zapomnieć o tym co się stało. Szybko wzięłam piłkę, zaczęłam robić z nią przedziwne rzeczy, których jeszcze nigdy nie udało mi się wykonać. Trenerzy byli zdziwieni moją postawą, ale szeroko się do mnie uśmiechali. Gdy kopałam piłkę byłam wniebowzięta tylko tego było mi trzeba, tylko tego potrzebowałam. Po godzinie wariacji z futbolówką słynny "Kloppo" przywołał mnie do siebie.
- Widząc twoją dyspozycję wnioskuję, że możesz wrócić do treningów i co najważniejsze możliwe jest to, że zagrasz w meczu przeciwko Bayernowi Monachium! - krzyknął wesoło Jurgen
- A kiedy jest ten mecz? - spytałam z myślą o Adrianie
- Już pojutrze. - odparł trener po czym wziął piłkę do ręki i wręczył mi ją - Idź do dziewczyn, musisz odrobić zaległości. - uśmiechnął się szeroko
Widząc jego uśmiech pognałam w kierunku koleżanek z drużyny. Podzieliłyśmy się na dwie drużyny i zaczęliśmy grać mecz. Pomimo kilkudniowej przerwy na boisku czułam się jak ptak. Gra, szła mi wyśmienicie, widziałam, że jeszcze nigdy nie byłam w tak dobrej dyspozycji. Na meczu treningowym zaliczyłam hat - tricka, miałam nadzieję, że w meczu przeciwko Bawarkom ta sztuka również mi się uda. Trzeba jednak przyznać, że mecz treningowy, a ligowy to dwie zupełnie inne bajki... I jeszcze z tak mocnym przeciwnikiem.. Lecz jak to mówi Łukasz "Zawsze trzeba wierzyć w swoje umiejętności". Po treningu razem z dziewczynami, Kubą, Łukaszem i Jurgenem wybraliśmy się do domu obrońcy Borussi. Chcieliśmy jakoś uczcić wybudzenie Ady i moje wrócenie na trening. Siedzieliśmy w salonie, który był największą częścią mieszkania Łukasza. Piliśmy mało procentowe wino i rozmawialiśmy o nadchodzącym meczu. Chłopaki bardzo nas motywowali, w końcu po raz pierwszy żeńska drużyna Borussi mogła wyjść z grupy na Ligę Mistrzów. Ciągle dostawaliśmy od nich dobre rady, których mieliśmy się trzymać w trakcie meczu. Po raz pierwszy od kilku dni poczułam się szczęśliwa i na prawdę bezpieczna. Łukasz trzymał mnie w swoich ramionach, a nasze wargi co rusz się złączały. Ten wieczór był niesamowicie udany.Kidy wszyscy rozeszli się do swoich domów, postanowiliśmy obejrzeć stary mecz Borussi w finale Ligi Mistrzów. Mieliśmy ochotę powspominać stare, dobre czasy.
- Wiesz... Ten mecz.. Zagram dla Ady.. - rzekłam wtulając się w Łukasza
- Wiem coś o graniu meczu dla kogoś, wtedy dostaje się takiego powera.. Takiej niezwykłej siły... Chce się samego siebie przeskoczyć, żeby tylko spełnić swój cel.. - odrzekł obrońca gładząc mnie po włosach
- Dziękuję, że się moną opiekujesz, że nie zostawiłeś mnie wtedy, kiedy potrzebowałam ciebie najbardziej. - mówiąc to łza spłynęła mi po policzku
- Ej.. Spokojnie.. Nie płacz.. Robię to, bo... Bo cię kocham... - zaczął - Tak! Kocham cię! I chcę z tobą być! - dokończył stanowczo, patrząc w moje niebieskie oczy
- Ja ciebie też kocham. - wtedy, nasze wargi znów się połączyły
Oglądaliśmy mecz przytuleni. Przeżywaliśmy emocje z nim związane na nowo, tak jakby to działo się w tej chwili, jakbyśmy właśnie kibicowali drużynie, którą kochamy ponad życie. Wszystkie złe podania, niecelne strzały, piłki do których nikt nie dochodził chociaż był blisko... To wszystko było przez nas komentowane. Widać było, że mój stan psychiczny z sekundy na sekundę się poprawia. Wtedy nie myślałam już o tym co się stało, tam... W fabryce.. Łukasz był nadzwyczaj opiekuńczy i miły. Miałam szczęście, że trafiłam akurat na niego. był to człowiek niemal idealny. Kiedy mecz dobiegł końca poszliśmy do kuchni.
- Zrobić ci herbatę? - spytał podchodząc do kuchenki
- Jasne. Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy
- Oprócz tego zrobię również coś do jedzenia kochana. - wyszczerzył ząbki
- Jestem "za". - odparłam całując chłopaka w policzek
Jedliśmy kolację ciągle rozmawiając. Tematy nam się nie kończyły. W końcu stałam się senna. Łukasz to dostrzegł. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Po krótkiej chwili znalazłam się w łóżku.
- To.. Dobrej nocy życzę. - powiedział łapiąc za klamkę
- Czekaj.. Zostań, nie możesz spać na kanapie. - odpowiedziałam przykrywając się kołdrą
- Jeśli mogę.. Czemu nie. - uśmiechnął się i położył obok mnie
Przytuliłam się do niego. Byłam tak bardzo zmęczona przypływem emocji i jego brakiem, że nawet nie wiem kiedy moje powieki się zamknęły.. Zasnęłam..
---------
Pisała Patrycja Winiarska
Subskrybuj:
Posty (Atom)