(Patrycja)
Zmęczona obudziłam się z głową na kolanach Łukasza, który jeszcze spał. Nie chciałam go budzić więc lekko zsunęłam się i poszłam po kawę dla wszystkich. Kiedy wróciłam mój narzeczony już nie spał. Wręczyłam mu kubek z kawą, obudziłam też Kubę, Adę i Marco i zrobiłam to samo.
- Jak myślicie, wyjdzie z tego? - spytał przejęty Marco
- To silny chłop, da radę. - pocieszał go Łukasz
- Miejmy taką nadzieję.. To w końcu mój przyjaciel... - jęknął Marco wstając z krzesła
- Gdzie idziesz? - spytałam go
- Zajrzę do pana doktora... Może powie mi jak z Mario.. - zniknął za zakrętem korytarza
Zostaliśmy we czwórkę. Nagle lekarz wbiegł do sali, w której leżał przyjaciel Goetze'go, a za nim trzy pielęgniarki.
- "Co jest?!" - myślałam gorączkowo
Spostrzegłam jak przybity Marco wraca od doktora. Poderwałam się z krzesła i do niego podbiegłam.
- " Marco, wszystko gra? - spytałam łapiąc chłopaka za ramię
- Nie, nic nie gra.. Mario walczy teraz o życie!! Jego stan jest na prawdę ciężki, a nawet jak to powiedział lekarz: krytyczny! - pojedyncza łza spłynęła po jego policzku
- Mario z tego wyjdzie, zobaczysz.. - przytuliłam załamanego kolegę
- Dziękuję ci. - wyznał
- Ale za co? - spytałam zdziwiona
- Za to, że jesteś. - dokończył
Razem usiedliśmy na krzesełkach obok sali. Baliśmy się, że Mario z tego n ie wyjdzie. Po godzinie nerwówki podszedł do nas doktor. Zanim zdążył coś powiedzieć Marco porywczo wstał z krzesła i spytał patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
- I jak? Co z Mario? Wyjdzie z tego?
- Na razie nie jestem w stanie nic konkretnego powiedzieć. Jego stan się trochę, troszeczkę polepszył, lecz nadal o jego życiu decydują najbliższe godziny.. - powiedział po czym odszedł
Wszyscy popatrzeliśmy się na siebie.
- Zostajemy, prawda? - wydukał Marco
- Jasne, że zostaniemy! Musimy przy nim teraz być... - oznajmiła Ada
- Dziękuję wam... - schował głowę w ręce
Czekaliśmy na informacje o stanie zdrowia Mario cały dzień, lecz niestety nikt, nic nie chciał nam powiedzieć. Wieczorem podeszła do nas pielęgniarka.
- Przykro mi, ale... - nie dokończyła
- Coś się stało Mario?! - zdenerwował się Reus
- Nie, chodziło mi o to, że skończył się czas na widzenia. Proszę jechać do domu, a przyjechać jutro rano. Jakby coś się działo z panem Goetze, zadzwonimy. - wygłosiła swój krótki monolog i odeszła
My posłusznie wyszliśmy ze szpitala, każdy udał się do swoich mieszkań. Ja z Łukaszem do domu weszliśmy po godzinie 22. Byliśmy tak zmęczeni, że wzięliśmy wspólny prysznic i położyliśmy się spać..
------------------
Pisała Patrycja Winiarska
Świetny rozdział serio.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Mario wyjdzie z tego:(
Czekam na kolejny:D